Incredible Hulk – by Maciej Stasierski

hulk1

Dostałem zadanie dopisać, więc to czynię!

Niestety z wieloma tezami przedstawionymi przez Dominika muszę się zgodzić. Niestety, bo naprawdę chciałem, żeby ten Hulk był filmem dobrym. Ja, w odróżnieniu do przedmówcy, nie jestem zwolennikiem wersji Anga Lee, która była nudna i przeambicona jak na adaptację komisku. Najmocniejszym jej punktem był jakże rzadko pojawiający się teraz na ekranach Nick Nolte. Problemem był natomiast wyjątkowo mało charyzmatyczny Eric Bana. Liczyłem na to, że powtórki z rozrywki nie będzie i Edward Norton stworzy taką kreację Bruce’a Bannera jakiej oczekiwali fani tego bohatera na całym świecie. Niestety muszę powiedzieć, że Norton zawiódł na całej linii. Tak mdłej, nieciekawiej, zagranej na jedną nutę roli w jego wykonaniu nie widziałem nigdy. W Incredible Hulk zabrakło niestety także pełnokrwistych bohaterów na drugim planie. Ani fatalna Liv Tyler, ani koszmarnie szarżujący William Hurt nie storzyli ciekawych postaci. Jeśli ktoś się wybronił aktorsko to jedynie Tim Roth, który wykorzystał to, że dostał porcję całkiem nieźle napisanych ripost, które dodawały scenom nieco pikanterii. Hulk nieszczególnie wyróżnia się także pod względem technicznym. Sceny dynamiczne są bardzo solidnie zainscenizowane…najlepszy jest pierwszy pościg po ulicach miasta. Scena końcowa walki z Abomination także robi dobre wrażenie. Bardzo mi się podobała muzyka Craiga Armstronga. Niestety reżyser Louis Letterier nie stanął na wysokości zadania. Nie potrafił się w ogóle zaangażować w opowiadanie historii. Nie widać emocjonalnego związku reżysera z bohaterami. Jako niezły rzemieślnik solidnie kreuje obrazek, zapomina niestety o dramaturgii wydarzeń. Ładny, ale niestety pusty obrazek, momentami nudny i wybitnie nieprzekonujący.

Start typing and press Enter to search