[14. MFFTNH] Podsumowanie festiwalu

podsumowanie festiwalu

14. edycja festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty dobiegła końca. Ostatnie projekcje się skończyły, sale opustoszały, nagrody rozdano. Już jutro do Kina Nowe Horyzonty wracają filmy ze stałego repertuaru. Skoro wszystko się skończyło, przyszedł czas na podsumowania. Festiwal filmowy najlepiej podsumowuje się poprzez wskazanie najlepszych i najgorszych filmów, tych które spełniły oczekiwania oraz tych które rozczarowały. Także i my postanowiliśmy to zrobić (niestety wyjątkowo bez Tomka).

NAJLEPSZY FILM

Stasierski: Bezapelacyjnie „Boyhood” Richarda Linklatera – film, który w przyszłości na pewno będzie klasykiem amerykańskiego kina, jedyny w swoim rodzaju, kręcony przez 12 lat projekt, w którym aktorzy dorastali na planie. Co ważne, nie jest to jedynie swoisty eksperyment fabularny, a po prostu kompletne kino. Mądra, fantastycznie opowiedziana historia o dorastaniu, która ma charakter jak najbardziej uniwersalny. Już teraz można zacząć rozdawać Oskary.

Sobolewski: Nawet nie ma co dywagować – „Boyhood” i długo nic. Naprawdę, na naszych oczach dalej potrafią powstawać filmy wyjątkowe, które na zawsze zapadają w naszą świadomość i podświadomość. Tyle prawdy, emocji i uroku na ekranie już dawno nie widziałem. Linklater prawdopodobnie zrobił film kompletny.

NAJGORSZY FILM

Stasierski: Trudne, ale jednak „Jauja” – film zapowiadany na wydarzenie festiwalu okazał się zupełnie niestrawnym eksperymentem. Ciężko bowiem mówić o kinie w pełnym tego słowa znaczeniu, jeżeli przez bite dwie godziny ogląda się Viggo Mortensena (grającego dodajmy jak na niego wprost tragicznie), który najpierw córkę swoją upomina, potem traci ją z pola widzenia, a w trakcie poszukiwań spotyka ekscentryczną panią, która mówi, że przez ostatnie lata rozmawiała z psem. Kino nowohoryzontowe w złym tego słowa znaczeniu – artystowski gniot. Nie potrafię znaleźć uzasadnienia dla powstania takiego filmu, chyba że tylko po to aby usłyszeć słynne już „BUENAS TARDES”

Sobolewski: Podobnie jak u Maćka powyżej. To jeden z tych momentów, kiedy po obejrzeniu filmu chce się sprzedać komuś karnet festiwalowy. Znamiennym jest fakt, że w filmie pada zaledwie kilkanaście zdań i jedno z nich jest szczególne bo staje się metaforą całego filmu. Otóż potykający się Mortensen wchodzący po skalistych górach rzuca pod nosem – „Co za zjeba** kraj!”. Przejęzyczył się. Miał z pewnością na myśli film, w którym przyszło mu grać.

NAJWIĘKSZA NIESPODZIANKA

Stasierski: Również wybór trudny, ale jednak postawię na „Dziewczynę z kotem”. Asia Argento, znana lepiej jako córka słynnego Dario (swoją drogą człowieka co najmniej ekscentrycznego), okazała się niezwykle sprawną reżyserką, pokazując, że potrafi określoną tematykę zaprezentować po swojemu. Któż inny bowiem wybrałby konwencje bardzo ostrej czarnej komedii do opowiedzenia historii rozpadającej się rodziny? Okazało się, że ten wybór jednak był perfekcyjny. Pomogli oczywiście świetni aktorzy, ale to jednak Asia utrzymała cały film w ryzach konwencji. Rewelacja!

Sobolewski: „Biały bóg”. Wchodząc na film węgierskiego reżysera Kornela Mundruczo nie miałem większych oczekiwań. Trafiłem na ten film po ciekawym opisie i rekomendacji Romana Gutka. Metaforyczna opowieść o psach i ludziach kupiła jednak moje serce. Mimo trochę rozczarowującej końcówki, całość oglądało się jednym tchem. Świetnie opowiedziana i zniuansowana opowieść o przeplatających się losach psów i ludzi, gdzie często psy są bardziej ludzkie od ludzi, a ludzie bardziej zwierzęcy niż zwierzęta. Do polecenia!

NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

Stasierski: Zwycięzcy tegorocznego Cannes – otwierający festiwal „Zimowy sen” Nuri Bilge Ceylana oraz zamykające „Cuda” Alice Rohrwacher. Jak słaby musiał być tegoroczny festiwal w Cannes, jeśli takie filmy otrzymały na nim najwyższe laury? Szczególnie to zdanie odnosi się do „Cudów”, które są filmem absolutnie fatalnym. „Zimowy sen”, mimo rozczarowania propozycją Ceylana, to przy nich arcydzieło. Pytanie brzmi: czy to Cannes było w tym roku słabe, czy jury Cannes nie dało rady? Przekonamy się myślę po premierach „Foxcatchera” Bennetta Millera, „Mr Turnera” Mike’a Leigh i w szczególności „Mommy” Xaviera Dolana. Miejmy nadzieję, że czekać długo nie będzie trzeba.

Sobolewski: Podpisuje się rękami i nogami (jeśli nogami da się rzeczywiście podpisać) pod tym, co powyżej napisał Maciek. Rzadko jesteśmy tak zgodni. Tym razem jednak oba powyższe filmy połączyły nas w bólu źle skrojonego kina. Jury Cannes – shame on you!

PODZIĘKOWANIA

Nie byłoby pewnie tej całej festiwalowej zabawy, gdyby nie nasi patroni/mecenasi/współpracownicy. Słów kilka o nich.

T_magenta_Claim_whitePNG

Główny mecenas festiwalu dla którego mieliśmy przyjemność robić blogerski coverage całej imprezy. Pokazaliśmy Wam z ich pomocą „co, gdzie i jak na festiwalu”, przeprowadziliśmy także trochę wywiadów z publiką oraz gośćmi festiwalu. Słowem, profesjonalnie i kulturalnie. Szczególnie pozdrowienia dla koordynatorki Kasi G.

Jameson_Irish_Whiskey_logo.35105211_std

Partner alkoholowy, o którym marzy każdy festiwal. Raz, że sam produkt to klasa sama w sobie (wiemy, regularnie testowaliśmy) to jeszcze poziom zaangażowania w dobrą atmosferę festiwalu był godny podziwu. Nie wspominając o uroczej ekipie dziewczyn, które z nami współpracowały. W imieniu Jamesona zrobiliśmy niejeden wywiad (w tym m.in: z Romanem Gutkiem), a także zaproponowaliśmy Wam quizy filmowe z zacnymi nagrodami. Dodatkowo, odpowiedzieliśmy Wam sporą część festiwalu za pomocą zdjęć na naszym Instagramie. Na zdrowie!

Zrzut ekranu 2014-08-06 o 15.14.22

Michał Matecki (Dobry Kadr)- nasz kamerzysta i montażysta w jednej osobie. Sumienny, sympatyczny, pracowity. Michał udowodnił, że chcieć to móc. Bez niego nie mielibyśmy tak ładnie nakręconych i profesjonalnie zmontowanych filmów. Polecamy Michała z czystym sumieniem!

Start typing and press Enter to search