[14. MFFTNH] Relacja festiwalowa #2

#2

Piąty dzień festiwalu powoli dobiega końca. Opowiadam o filmach jakie miałem okazję zobaczyć na ekranach nowohoryzontowego kina.

„Dzikie historie” (2014, reż. Damian Szifron)

To już złoty standard, że filmy z sekcji konkursowych festiwalu Cannes zawsze prezentują wysoki poziom. „Dzikie historie” tylko potwierdzają tę regułę. Debiut reżyserski Damiana Szifrona to kino rozrywkowe na najwyższym poziomie. Przyjdzie nam tu zobaczyć 6 niezależnych od siebie historii opowiadających o ludziach wychodzących w dość ekstremalny sposób ze swojej strefy komfortu. Całość można porównać do przejażdzki roller-coasterem – ani na chwilę tempo nie spada, a kolejne proponowane historie jeszcze bardziej podkręcają tempo. Warto wspomnieć, że w jednym (przednajlepszym) segmencie występuje sam Ricardo Darin, który nieprzypadkowo jest uważany za najlepszego aktora całej Ameryki Południowej. Jeśli zatem masz ochotę na świetne kino gatunkowe to „Dzikie historie” stanowić będą repertuarowy strzał w dziesiątkę.

„Turysta – siła wyższa” (2014, Ruben Östlund) 

„Turysta” Rubena Östlunda to 2 godziny ze zblazowanymi ludźmi ze Skandynawii, którzy mają w życiu za dobrze i zamiast miło spędzać czas na nartach, to szukają sobie abstrakcyjnych problemów na poziomie emocjonalnego przedszkola. W tle występują dzieci z wyprzedaży z „Lidla” oraz dużo nieśmiesznych scen. Jedynie momenty z „Rudym Wikingiem” malują uśmiech na twarzy. Nie warto.

„Klątwa Doliny Węży” (2013, Marek Piestrak)

Mamy tu do czynienia z „Indianą Jonesem” po wylewie, który nastąpił w wyniku przedawkowania grzybów. Całość zrobiona na poważnie, co jeszcze bardziej potęguje efekt kontrolowanej żenady. Pieniądze na tę kuriozalną produkcję wyłozyła Polska wraz ze Związkiem Radzieckim i były to pieniądze dobrze wydane! Najgorsza muzyka w historii polskiego kina, efekty dźwiękowe nagrywane długopisem oraz efekty specjalne jakich świat nie widział! Na uwagę zasługuje fakt, że wszystkie dialogi są nagrywane w post-synchronie do tego stopnia, że nawet najbardziej azjatycki azjata mówi głosem przysłowiowego Janusza. A wszystko to w towarzystwie Romana Wilhelmiego, Krzysztofa Kolbergera i Leona Niemczyka. Ostrzegam i polecam.

„Wędrówka na Zachod” (2014, Ming-liang Tsai)

Jeśli masz ochotę przez 56 minut popatrzeć na twarz Denisa Lavanta zamiennie z chodzącym w slow-motion tybetańskim mnichem to zapraszam. Jeśli dodatkowo nie masz zamiaru kłopotać się dialogami (nie pada tu choćby jedno słowo), ani nie oczekujesz żadnej fabuły, to tym bardziej zapraszam. Jeśli jednak jakimś cudem nie miałbyś ochoty to zdecydowanie pójdź na cokolwiek innego do sali kinowej obok.

Dominik Sobolewski

 

Start typing and press Enter to search