4 powody świadczące o tym, że Christopher Nolan zawładnie kinem XXI wieku

artykulonolanie

 

Każda branża potrzebuje swoich gigantów i wizjonerów, którzy stale przesuwać będą horyzont zdarzeń, podnosząc tym samym obowiązujące standardy i udowadniając, że niemożliwe leży gdzieś dalej. I tak jak Steve Jobs stworzył z przedmiotów codziennego użytku technologiczne dzieła sztuki, tak Christopher Nolan wprowadził kino rozrywkowe XXI wieku na terytorium wcześniej temu gatunkowi nieznane. Udowodnił, że robiąc blockbustery można być artystą. Kim tak naprawdę jest ten Christopher Nolan? I dlaczego jest tak cholernie dobry, w tym co robi? Myślę, że znalazłem kilka odpowiedzi. Rozsiądź się wygodnie.

W dobie gwałtownego rozwoju technologii internetowych nasz dostęp do kultury jest coraz prostszy i szybszy, stając się doświadczeniem niemalże holistycznym.  Chłoniemy jej więcej niż kiedykolwiek i coraz trudniej nas z tego powodu zaskoczyć. Przecież tyle już widzieliśmy, czytaliśmy i słuchaliśmy. A jednak co roku trafia się coś nowego i przełomowego, co powoduje, że ciszej lub głośniej mówimy „Wow!”. Takie twórcze przebłyski coraz częściej rodzą się na nieznanej wcześniej krawędzi, gdzie twórczość mainstreamowa spotyka się z twórczością offową. Do niedawna stojące w opozycji do siebie nurty, teraz wydają się coraz bardziej ze sobą romansować, czerpiąc od siebie co mają najlepsze. Spoiwem tej, wydać by się mogło paradoksalnej, kolaboracji musi być zatem coś naprawdę mocnego. Coś, co przełamie formalizm i obowiązujące reguły gry. Tym spoiwem jest WIZJA. Tylko bowiem za jej pomocą można nagiąć rzeczywistość i dołożyć nowy, wcześniej nie pasujący, puzzel do budującej się na naszych oczach cywilizacyjnej układanki kulturowej.

W świecifilmu o tak zdefiniowaną wizję chyba najciężej. Ogromne budżety, skomplikowane procesy produkcyjne wielkich wytwórni oraz coraz częstsze tworzenie filmów pod, zawczasu przygotowaną, widownie skutecznie zawężają horyzonty twórcze. Jest jednak pewna osoba, której udało się znaleźć „złoty klucz” otwierający każde, zamknięte do tej pory, „drzwi” w branży filmowej. Tą osobą jest Christopher Nolan, a „złotym kluczem” tkwiąca w nim wizja na ambitne kino rozrywkowe godne wymagającej publiki XXI wieku. Przed Tobą cztery powody, które mogą świadczą o tym, że Christopher Nolan ma szansę zawładnąć rozrywkowym kinem XXI wieku.

Powód # 1 – Nowatorska wizja technologicznej przyszłości kina

Nominowany trzykrotnie do Oscara reżyser upatruje przyszłości kina w technologii iMAX. To właśnie za pomocą specjalnych iMAXowych kamer nakręcił kilka scen w „Mrocznym Rycerzu”, by później już w całości nakręcić nimi „Incepcję”, ostatnią część trylogii o Batmanie, a teraz nadchodzący „Interstellar”. Projekcja w tej technologii oznacza, że na jednym ekranie wyświetlane są na raz dwa filmy. Światło z każdego z projektorów jest spolaryzowane prostopadle względem drugiego. Jeżeli widzowie założą specjalne okulary z filtrami polaryzacyjnymi to pojawia się wrażenie widzenia stereoskopowego. Wrażenie jest jeszcze pogłębione dzięki ogromnym ekranom, które obejmują całe pole widzenia. Jak ktoś raz był w iMAXie to już zawsze będzie chciał tam wracać na wielkie filmowe wydarzenia. Tradycyjne kino przegrywa.

Zresztą, co znamienne Christopher Nolan jest przeciwnikiem technologii 3D, która w jego ocenie jest już przebrzmiałbym trendem. Jakikolwiek film z zastosowaniem efektu 3D jest mniej ostry, ma rozchwiany kontrast i średnio o 30% ciemniejszy obraz. Nolan sobie z tego znakomicie zdaje sprawę i nie pozwolił przy ŻADNYM swoim filmie wykorzystać tego efektu. Bardzo rzadka i niespotykana rzecz w czasach kiedy niemalże KAŻDY film rozrywkowy (już nie wspominając o adaptacjach komiksu) jest puszczany zarówno w 2D, jak i 3D.

Jednak najbardziej imponuje niestandardowe i niezwykle oryginalne podejście Nolana do efektów specjalnych w swoich filmach. Wyznaje on zasadę, że im mniej komputera i efektów CGI (Computer Generated Imagery) tym lepiej dla filmu. Momencik, ale mówi to osoba, która zrobiła trylogie o Batmanie, „Incepcję” czy mający na dniach premierę wielki film science-fiction?! By zrozumieć o co chodzi trzeba wyjaśnić, że efekty specjalne to nie to samo co efekty wizualne. Te pierwsze zazwyczaj powstają za pomocą komputera w procesie post-produkcji, podczas gdy te drugie tworzy się na planie przed kamerą w czasie rzeczywistym. I to właśnie tych drugich mistrzem jest Nolan. Ma pewną obsesję żeby nawet najtrudniejszy efekt zrobić za pomocą specjalnych instalacji na planie, zamiast generować je później kompterowo. Dla przykładu, słynny obracający się korytarz w „Incepcji” powstał specjalnie na potrzeby film (kliknij by zobaczyć), a na potrzeby trylogii o Batmanie zbudował ogromne plany zdjęciowe w starych opuszczonych hangarach lotniczych. Do tego stopnia ogromne, że kiedyś jeden z szefów Warner Brothers zgubił się na planie „Mrocznego Rycerza” – w specjalnie zbudowanej części Gotham City podczas symulacji padającego tam deszczu! Nie bez powodu „making offy” filmów Nolana są często równie ciekawe jak same filmy (kliknij by zobaczyć). Nie jest tajemnicą, że np. „Incepcja” była filmem kręconym na 4 kontynentach. A umówmy się – można byłoby większość tych scen nakręcić na greenboxie nie wychodząc ze studia filmowego. Nie dla Nolana – on szuka wiarygodności i uwielbia pracę na otwartych planach filmowych.  Dlatego właśnie odległą planetę w „Interstellar” udaje Islandia, gdzie specjalnie przetransportował ogromny statek kosmiczny w skali 1:1 (kliknij by zobaczyć). Co więcej, statek ten był to tego stopnia technologicznym majstersztykiem, że sceny gdy bohaterowie patrzą przez okna statku kosmicznego i widzą przestrzeń kosmiczną naprawdę oznaczają, że widzą oni przestrzeń kosmiczną w czasie rzeczywistym. Nie pytajcie nawet jak Nolan tego dokonał.  Trafnie podsumował zaangażowanie reżysera w tworzenie „fizycznych” efektów wizualnych, jeden z koordynatorów procesu post-produkcyjnego jego filmów, mówiąc, że: „Pracował przy wielu komediach romantycznych, które mają więcej efektów dodanych w post-produkcji niż ostatnia część Batmana”. A jeśli już Nolan dotyka się komputera, to tylko po to by pokonać niemożliwe i stworzyć coś, co nigdy wcześniej nie istniało w świecie filmu. Tak właśnie przez prawie rok powstawała komputerowa koncepcja wizualizacji zjawiska czarnej dziury w „Interstellar” (kliknij by zobaczyć). I jeszcze jedno – żaden wizjoner nie jest wizjonerem jeśli oprócz patrzenia w przyszłość nie pamięta o przeszłości. Reżyser „Memento” jest obok Martina Scorsese, Paula Thomasa Andersona i Quentina Tarantino, jednym z najzagorzalszych obrońców istnienia tradycyjnej 35-milimterowej taśmy filmowej. W czasach kręcenia wszystkiego w cyfrze z pominięciem taśmy filmowej, Nolan twardo walczy o zachowanie tego element dziedzictwa kinematografii. Do tego stopnia, że jest w stanie przyjechać do Nowego Jorku specjalnie po to by odwiedzić wybrane kina by upewnić się, że mają odpowiednio ustawione projektory taśmowe pod projekcje jego nadchodzącego „Interstellar”. O przewadze ziarnistości i autentyczności taśmy filmowej nad styrofoamową jednostajnością projekcji cyfrowej opowiada w dwóch znakomitych dokumentach „Side by Side” oraz „These Amazing Shadows”.

c2d3d306edf313735dc83d012b366fff

Powód # 2 – Oryginalność w re-definiowaniu gatunkowych standardów

Może nie wszyscy pamiętają ale jeszcze niespełna dekadę temu filmowe adaptacje komiksów były traktowane raczej jako filmowy podgatunek (z pewnymi wyjątkami) i ciężko im było przypisywać gatunkową pełnokrwistość. Sytuacja uległa jednak nieodwracalnej zmianie, gdy w 2005 roku światło dzienne ujrzał „Batman: Początek” Christophera Nolana. Przyjęcie zupełnie innej optyki i stylistyki w podejściu do próby opowiedzenia na nowo komiksowej historii było gatunkowym strzałem w dziesiątkę. Zaproponowany niespotykany wcześniej realizm, psychologiczne zacięcie oraz scenariusz marki premium wprowadziły, stricte rozrywkowy dotąd, gatunek do filmowej ekstraklasy. Gdy wyszedł jeszcze lepszy „Mroczny Rycerz” stał się z miejsca fenomenem, namaszczonym przez wiele środowisk najlepszym filmem roku (już bez sztucznego podziału na adaptacje komiksowe, a „normalne” filmy). Trylogię zamknął w spektakularny sposób „Mroczny Rycerz Powstaje” tworząc tym samym najlepszą znana w gatunku trylogię, a także jedną z najmocniejszych i najrówniejszych trylogii filmowych w ogóle. Podniesienie poprzeczki przez Nolana wyznaczyło nową jakość w gatunku i stało się inspiracją dla bardziej i mniej udanych adaptacji, które miały wkrótce masowo nadejść. I to właśnie dzięki gigantycznemu sukcesowi „Mrocznego Rycerza” (film zarobił ponad miliard dolarów) Nolan wygrał sobie zaufanie Warner Brothers, które było skłonne przeznaczyć prawie 200(!) mln dolarów na jego kolejny film. Nie byłoby w tym nic nadzwyczaj dziwnego, gdyby nie fakt, że: a) miał to być film autorski, oparty na pisanym prawie przez dekadę scenariuszu Nolana b) nie miał być oparty na żadnym istniejącym w kulturze utworze, co oznaczało brak referencji dla reklamy filmu c) o filmie studio wiedziało niewiele więcej niż to, że będzie to dziejący się w ludzkim umyśle thriller psychologiczny. Ponownie Nolan tryumfował – jego wizjonerska „Incepcja” stała się światowym fenomenem skupiającym w sobie bogactwo wątków i memów. Idę o zakład, że 95% prowadzonych w zachodnim świecie rozmów o snach prędzej czy później zahacza o ten film. „Incepcja” i najbardziej zbliżone psychologicznie do niej „Memento” to istne „game-changery” w gatunku thrillerów psychologicznych. Nielinearność fabularna, pętle czasowe, zachwiany punkt narracji, niebanalna symbolika to tylko niektóre cechy charakterystyczne dla tych dwóch, ustalających nową jakość, gatunkowych „mind-benderów”. A już na dniach premiery doczeka się wielce oczekiwana od prawie 2 lat mega-produkcja science-fiction pt. „Interstellar”. To kolejny silnie ambicjonalny projekt reżysera, który od zawsze marzył o zrobieniu filmu science-fiction na epicką skalę. Nolan nie ukrywa swoich fascynacji „Odyseją Kosmiczną” Kubricka oraz twórczością Arthura C. Clarke’a, którzy wywarli na niego znaczące artystyczne piętno. I tutaj reżyser ma dużą szansę przywrócić temu gatunkowi przynależną mu chwałę i kosmiczny rozmach. Nolan bowiem jest tym rzadkim gatunkiem reżysera, który pragnie by widz po wyjściu z kina z jego kolejnej produkcji powiedział przynajmniej tę jedną rzecz: „Nigdy nie widziałem czegoś takiego w filmie! ”. I jakoś się tak już naturalnie dzieje, że każdy jego kolejny film, chcąc nie chcąc, wyznacza nowe standardy dla branży filmowej.

Powód # 3 – Pełna artystyczna kontrola nad swoimi filmami

Co z tego, że masz wizję i świetny pomysł na jej realizację, jeśli nie masz środków by tego dokonać? Christopher Nolan i na to znalazł sposób– zostań reżyserem, scenarzystą i producentem własnych filmów. Wtedy do minimum ograniczysz możliwość ingerencji w Twoja wizję twórczą osób trzecich (czyt. grubych i wszystkowiedzących szefów wielkich wytwórni z cygarem w ręku). A jeżeli już ktoś ma się ewentualnie wtrącać, to zrób tak żeby była Twoja rodzina. Tak się bowiem składa, że na 9 pełnometrażowych filmów tylko jeden nie był również napisany przez Nolana (tym filmem jest „Bezsenność” która jest adaptacją norweskiego kryminału). To niemały komfort dla reżysera, gdy może reżyserować tak, jak sobie to wcześniej rozpisał w scenariuszu. To także niespotykane zjawisko w kinie wysokobudżetowym, gdzie cały film jest wypadkową ustalonego przez wytwórnie planu gry, który dyktuje rozkład sił i pieniędzy na wielu współtwórców. Nolan jest tu ewidentnie po stronie swojego przyjaciela po fachu – Paula Thomasa Andersona- który podobnie jak on słynnie z tego, że jest reżyserem i scenarzystą swoich filmów. A jeśli już ktoś ma mu mieszać w skrypcie, to jest to jego brat Jonathan Nolan, będący współscenarzystą jego 5 filmów. Jednak łączenie wspomnianych dwóch „stołków” dalej nie gwarantuje tego, że twórca będzie miał wymarzoną swobodę twórczą, która nie będzie przycinać ostrości wyrazu jego wizji. Tutaj reżyser „Mrocznego Rycerza” stoi od pewnego czasu na bardzo rzadko spotykanej pozycji w branży – jest także współproducentem swoich filmów. Biorąc pod uwagę budżety swoich produkcji (dla przykładu ostatnia część trylogii o Batmanie pochłonęła 250 mln dolarów) jest to niezwykle cenny strategicznie „stołek”.  Historia kina zna bowiem dziesiątki przypadków, gdy nawet najlepszy scenariusz i reżyseria poległy pod ciężarem ego producentów. Warto zaznaczyć, że ostatnie filmy Nolana są współprodukowane przez założoną przez niego i jego żonę Emmę Thomas (również współproducentkę jego filmów) producencką firmę Syncopy. I chyba ta władza nad swoimi filmami działa, bowiem żaden film reżysera nie schodzi poniżej 75% pozytywnych recenzji na prestiżowym portalu rottentomatoes.com. Oprócz uznania i szacunku krytyków otacza go wielka sympatia fanów oraz wytwórni, którym przynosi ogromne dochody ekranizując w oryginalny i autorski sposób swoje kolejne filmowe wizje.

4e28c1221857454c3d31722ac6aa16ee

Powód # 4 – Christopher Nolan sam w sobie

Ten powód potraktuj raczej z przymrużeniem oka. Każdy wizjoner ma jednak w sobie coś z ekscentryka. Nie inaczej jest tutaj. Christopher Nolan nie używa telefonu komórkowego do kontaktów zawodowych. Nie posiada też adresu mailowego w branży. I podobnie jak Steve Jobs codziennie chodzi ubrany w ten sam zestaw rzeczy.  Znany jest z tego, że bardzo rzadko udziela wywiadów i szalenie pilnuje swojej prywatności. Jego rodowód jest natomiast pięknym kompromisem kulturowo-narodowościowym bowiem Nolan ma 2 obywatelstwa – brytyjskie i amerykańskie. Urodzony w Londynie, mieszkał większość dzieciństwa w Chicago, by w końcu studiować na brytyjskich uczelniach. Aktualnie mieszka w Los Angeles, jednak drugi dom ciągle ma w Londynie. Słynnie ze swojego zamiłowania do nauki, encyklopedycznej wiedzy i przeprowadzania głębokiego researchu w ramach przygotowań do swoich filmów. Niech świadczy o tym fakt, że „Interstellar” jest w pewnej mierze oparty na pracach astrofizyka Kipa Thorne’, który opracował teorię tuneli podprzestrzennych (po ang. wormholes). Nolan podczas pisania scenariusza do swojego najnowszego filmu spędził kilka miesięcy na rozmowach i dyskusjach z Thornem by, jak to sam powiedział: „Nie naruszyć w swojej filmowej wizji żadnego prawa nauki”.  To jednak nie wszystko, w ramach pracy nad filmem załatwił sobie spotkanie z ludźmi z NASA, którzy pokazali mu podobno rzeczy, których normalnie nie pokazuje się zwykłym cywilom. Aha, do swojego kosmicznego imperium SpaceX zaprosił go też sam Elon Musk. Pokazał mu podczas spotkania nad czym aktualnie pracuje jego firma, która zarzeka się, że jako pierwsza na świecie ma założyć ludzką kolonię na Marsie. I jeszcze jedno, Nolan przed zrobieniem każdego filmu spędzą do 2 tygodni pisząc swoje idee na film za pomocą starej maszyny do pisania swojego ojca. Jako człowiek rytuałów musiałem o tym wspomnieć.

Przedstawione powyżej tezy starają się być obiektywne i trzymać się sprawdzalnych faktów, ale wiadomo, że w pewnej części takie nie są, pozostając moim wyrazem dużej sympatii do reżysera. Trafnie puentuje działalność Christophera Nolana jeden z czołowych światowych krytyków – Brytyjczyk Mark Kermode. Komplementując Nolana za: „Przeniesienie dyscypliny i etosu pracy charakterystycznego dla kina niezaleznego do świata wielkich hollywoodzkich blockbusterów”. Wskazuje on też, że Nolan jest: „(…)żyjącym dowodem na to, że nie trzeba zniżać się twórczo do najniższego wspólnego mianownika, by być rentownym twórcą ambitnego kina rozrywkowego”. W kontekście nadchodzącego już w tym tygodniu kosmicznego „Interstellar” Nolan zdaje się mierzyć tak wysoko, jak jeszcze nigdy w swojej karierze. W same gwiazdy.

Dominik Sobolewski

Start typing and press Enter to search