[5. American Film Festival] Zamknięcie i podsumowanie

foxtcathcher

5. edycja American Film Festival za nami. Sale opustoszały, widzowie zadowoleni z jakości filmów opuścili kino. Nagrody w konkursach otrzymały filmy: Obvious Child jako najlepsza fabuła oraz dokument Po prostu życie. Zanim jednak zajmiemy się zwycięzcami, czas kilka słów poświęcić na film zamknięcia festiwalu – Foxcatcher Bennetta Millera.

Foxcatcher to nagrodzona w Cannes za reżyserię  historia dwóch braci zapaśników – Marka i Dave’a Schultza – oraz ich ekscentrycznego promotora, multimilionera Johna du Ponta. Bennett Miller po raz trzeci w swojej karierze sięga po prawdziwie wydarzenia i  znowu osiąga sukces. Nie zmienia to jednak faktu, że Foxcatcher nie jest filmem tak oszałamiającym jak jego poprzedni triumf Moneyball. Wydaje się, że głównym tego powodem jest fakt, że w historii zabrakło potencjału do stworzenia tak rozbudowanej konstrukcji fabularnej jaką zaproponował Miller. Przy całej jego sprawności reżyserskiej, czuć, że Foxcatcher jest filmem zdecydowanie za długim. Jednak w przeciwieństwie do wielu za długich obrazów, ten akurat rekompensuje oczekiwanie. Ostatnie 30 minut to kawał naprawdę rewelacyjnie opowiedzianej historii. Miller stawia w Foxcatcherze pytania, sygnalizuje pewne myśli, nigdy ich do końca nie nazywając. Jeśli ktoś lubi tego typu intelektualne pojedynki, na pewno będzie z Foxcatchera zadowolony, podobnie jak każdy zwolennik wyrazistego, mocnego aktorstwa. Panowie Tatum, Rufallo oraz w szczególności Carrell udowadniają, że nie jest dziełem przypadku traktowanie ich jako mocnych kandydatów do tegorocznych Oskarów. Sam film być może jest nieco w tym kontekście przeceniany. Trudno jednak nie zgodzić się z tym, że Bennett Miller nawet z nieprzystającej do jego talentu historii potrafił zrobić bardzo gęste, w założeniu zdystansowane, ale jednak mocno trzymające w napięciu kino.

Zwycięzca sekcji American Docs – Po prostu życie Steve’a Jamesa – opowiada historię najbardziej wpływowego krytyka filmowego XX wieku, zwycięzcy Pulitzera Rogera Eberta. Formalnie nie jest ten film niczym nadzwyczajny, przeciwnie jest to niemal do bólu prosty dokument. Jednak broni się i w całości kupuje widza dzięki postaci, o której opowiada. Trudno o większy kaliber osobowości związanej z kinem niż Roger Ebert – jedna z najbardziej elokwentnych osób swoich czasów, człowiek instytucja, na jego tekstach wychowały się pokolenia recenzentów. Ebert zmienił podejście do krytyki filmowej, przez swoje przyjaźnie z gwiazdami narażał się na negatywne oceny środowiska. Pozostawał jednak zawsze niezależnie myślącą indywidualnością. W poruszających wyznaniach opowiadają o nim żona, rodzina, a także jego przyjaciele-ludzie kina.

American Film Festival to znowu Ci sami ludzie, tak samo przyjazna, luźna atmosfera, tak samo dobrze przygotowane kino. Co roku zmienia się jedynie program. Tegoroczny, poza pozytywnymi wyjątkami, nie spełnił wszystkich pokładanych nadziei. Nawet pewniaki, jak Mapy gwiazd, zawiodły. Na szczęście pojawiły się także tak duże pozytywne niespodzianki (w moim przypadku The Skeleton TwinsBiały Ptak w zamieci), że pozwoliły zapomnieć o rozczarowaniach. Więcej tych drugich za rok i czeka nas kolejny udany festiwal!

Maciej Stasierski

Start typing and press Enter to search