6. American Film Festival: „Dope”

To jest właśnie ta niespodzianka, na którą zawsze się czeka na festiwalach – film znikąd, który okazuje się być mocnym kandydatem do najlepszego obrazu imprezy. Taki właśnie jest Dope, czyli wersja Straight Outta Compton, która dużo chętniej bym obejrzał, bo zrobiona z dystansem, humorem i lekkością.

Malcolm (genialny Shameik Moore!!!) jest uczniem liceum. Jednak nie chce, jak większość z jego kolegów ze szkoły, trafić do gangu i sprzedawać narkotyków na ulicach. Chce iść na studia (na Harvard) i być kimś. Jego idealny plan się komplikuje z powodu imprezy, na której dostaje pewną nieoczekiwaną przesyłkę.

dope 1

Rick Famuyiwa chciał połączyć wodę z ogniem – coming-of-age story z historią z czarnej dzielnicy, na dokładkę w konwencji komedii muzycznej. Mogłoby się wydawać, że z takich składników nie da się stworzyć strawnej potrawy. Nic bardziej mylnego – Famuyiwa nie tylko sobie poradził, dodatkowo dzięki Dope prawdopodobnie stworzył przyszłą gwiazdę amerykańskiego kina. Shameik Moore jest w głównej roli absolutnie niesamowity i gdyby nie jego naturalna charyzma, film ten nie byłby nawet w połowie tak dobry. To on jest dostarczycielem właściwie wszystkich zabawnych sytuacji, a jest ich w Dope niezwykle dużo. Dawno nie widziałem tak dobrej, konsekwentnie skonstruowanej komedii. Wszystko tutaj się zgadza – zabawne postaci, ich przygody, tempo serwowanych dowcipów, w końcu genialnie zdystansowany narrator, który opowiada głosem samego Foresta Whitakera (również producenta filmu).

dope 2

Dope nie traci nawet na chwilę swojej komediowej energii także dzięki genialnie dobranej ścieżce dźwiękowej, na którą składają się najbardziej rozpoznawalne kawałki hip-hopowe. Co jednak ważne, film Ricka Famuyiwy nie jest tylko komedią. Jest on także dość wiarygodną, choć niezaprzeczalnie zdystansowaną, wizją czarnej społeczności, które boryka się z podobnymi problemami co kilka czy kilkanaście lat temu. Doskonałym jej podsumowaniem jest refleksja Malcolma, który w swojej aplikacji pyta, czy gdyby był biały, zadawano by mu te same pytania na temat jego chęci trafienia na Harvard. Szczęśliwie nie jest to moralitet, który można byłoby posądzić o dydaktyzm, polityczną poprawność. Dope jest świetną rozrywką, jak i wiarygodną refleksją. Co najważniejsze wszystko jest podane w formie niezaprzeczalnie elektryzującej, zabawnej fabularnie zgrywy.

Można byłoby napisać o Dope jeszcze więcej pozytywnych słów. Najważniejsze są jednak te dwa: SHAMEIK MOORE. Jeśli nie zmarnuje się, pozycja takich ludzi jak Jamie Foxx czy Denzel Washington niedługo może być zagrożona.

Stasierski_9

Start typing and press Enter to search