Nie macie nigdy takich momentów, kiedy pojawia się ochota na prostą, trashy melodramę, w której obserwujemy zmagania oderwanych od rzeczywistości ludzi wyższych sfer znudzonych swoim życiem i szukających sobie różnych, nierzadko dziwnych rozrywek? Ja nie będę hipokrytą i się przyznam, że tak, ale też przy okazji się trochę wywyższę. Niektórzy bowiem w takich sytuacjach sięgają po ciekawostki w stylu Wspaniałego stulecia (jak ktoś nie zna, naprawdę polecam się ogarnąć!), a ja po coś bardziej wysublimowanego. Na przykład ten genialny film!
Powieść epistolarna to zawsze rzecz trudna do przeniesienia na ekran. Wie coś o tym Francis Ford Coppola czy ktokolwiek inny, kto próbował kiedyś adaptować Drakulę Brama Stokera. Nie łatwiej było zapewne z powieścią Choderlos de Laclos, tym bardziej, że nieszczególnie bogatą w zaskakujące wydarzenia, a opartą raczej na przeżyciach bohaterów i emocjonalnej walce między nimi. To co zrobił Christopher Hampton, nagrodzone słusznie Oskarem, jest więc naprawdę dziełem sztuki. Stephen Frears, reżyser Niebezpiecznych związków, dostał do ręki perełkę, z której potrafił wycisnąć wszystkie soki bardzo soczystej, niezwykle efektownej melodramy. Co ważne, nie jest ona jednak tak trashy, jak mówiłem, a dotyka mocno spraw zemsty i brutalnej walki o władzę. Niebezpieczne związki są więc melodramatem wzorcowym – ubranym przy w niesłychanie piękne „ciuszki”, który nie jest przy tym płytki i głupi, a przeciwnie zaskakująco mocno dotykający trudnych tematów. Frearsowi i Hamptonowi wyszło to jednak niejako przy okazji, gdyż postawili głównie na spektakl, dodajmy naprawdę niezwykle interesujący, rozpisany na trzy wspaniałe kreacje aktorskie. Jedna z nich – markiza de Merteuil w intepretacji Glenn Close – to parafrazując tytuł filmu z Jackiem Nicholsonem as good as it gets aktorstwa, nie tylko kobiecego. Jak mocna to musi być bowiem rola, przy której genialni John Malkovich i Michelle Pfeiffer pozostają naprawdę maleńcy? Odpowiem sam sobie na to pytanie – BARDZO MOCNA!
Markiza de Merteuil nie jest osobą, którą pokochacie. Przeciwnie raczej będziecie czuć do niej odrazę i wyraźne zniechęcenie. Tym bardziej pozytywnie zaskakujący jest sukces Niebezpiecznych związków, filmu, który nie zawiedzie nawet zdeklarowanych przeciwników kina kostiumowego. On po prostu jest czymś więcej!
Maciej Stasierski
Na dokładkę fantastycznie oldskulowy zwiastun: