Śmierć Davida Bowiego to koniec epoki i nie ma w tym ani krzty przesady. Nie jestem pesymistą, ale nie potrafię wyobrazić sobie momentu, w którym na Ziemi ponownie pojawi się tego formatu artysta. W dzisiejszym odcinku naszego cyklu, przywołuję rozbrajający epizod z życia Bowiego. Kiedy zobaczyłem go u boku Ricky’ego Gervaisa, od razu wiedziałem, że będzie to jedna z moich najukochańszy scen filmowych ever. Uśmiechnijcie się, proszę.
Tomasz Samołyk