„Zjawa”: najbardziej przereklamowany film roku?

Samołyk: Alejandro González Iñárritu jest jak najzdolniejszy i jednocześnie najbardziej leniwy uczeń w klasie, który siedzi z założonymi nogami w ostatniej ławce. Nie musi uważać, bo wszystko wychodzi mu najlepiej. Od czasu do czasu jednak, z powodu zachłyśnięcia się swoją wybitnością, gdy jego uwaga jest uśpiona, popełnia proste błędy. Taką przykrą wpadką jest Zjawa. Film, który z jednej strony ociera się o pionierski geniusz, a z drugiej razi jawnymi niedociągnięciami i trywialnymi wpadkami. Tą maestrią jest jego warstwa formalna. O zdjęciach w Zjawie mówiło się już dawno i proszę państwa: nie ma w tych elaboratach ani krzty przesady. To, jak w tym filmie pracuje kamera i jak doświetlony i błyszczący jest plan… zniewala z nóg. Czegoś takiego w kinie nie widziałem jeszcze nigdy i czuję się jak po raz pierwszy zakochany chłopczyk z podstawówki, który ma wyjaśnić co właśnie czuje. W kwestii formalnej rzeczą olśniewającą jest również coś innego. Muzyka. Jej dzikość, pastelowość i uporządkowanie w chaosie hipnotyzuje, przyspiesza tętno i z automatu pobudza każdą, nawet najmniej wrażliwą duszę. Zjawa to miód na uszy i balsam na oczy. Schodki, a potem niebezpieczne klify zaczynają się wówczas, gdy orientujemy się w jakim marazmie dosłowności fabularnej się znajdujemy. Nie ma nic złego w prostych historiach, ale podawanie na tacy najprostszych skojarzeń, granie na najbardziej infantylnych instynktach – tego Tomek nie wybacza nigdy. Przedstawiony tu „topos zemsty” jest tu wyjątkowo nieangażujący i bez większego napędzającego suspensu. To on powinien widza „nieść”, a przynajmniej znacząco puszczać do niego oko.

Dobra, dobra. Jak Leo? Jak Leo?! No mów! Super rola, co nie? No niestety nie. Leonardo DiCaprio, jak wiemy, jest jednym z najwybitniejszych aktorów naszych czasów, którego po prostu nie lubię (patrz pan jaki obiektywizm i szlachetność). Moja irracjonalna antypatia nie ma tutaj jednak nic do rzeczy. Nie znoszę tego typu ról. Jest ona skrajnie fizyczna, siłowa, wynaturzająca i zwyczajnie przez to często irytująca. DiCaprio żre beton, gruz, wątrobę, chomika, żyrafę, skórkę od kiwi i plastik. Wydaje się pokazywać: zrobię Wam drugie „keine grenzen”. Jest to typowa rola pod Oscary i z faktu mojej totalnej dezaprobaty dla tych nagród – bardzo chciałbym, żeby właśnie za nią otrzymał Oscara. Także dlatego, że w swojej karierze ma kilkanaście (!) dużo lepszych, inteligentniejszych i bardziej wybitnych ról. Na absolutnie wyróżnienie zasługuje za to Tom Hardy, którego rola w Zjawie jest dla mnie najlepszą rolą filmową w tym roku. Uwielbiam jakim jest tu bezczelnym, chłodnym i dzikim sukinsynem. Absolutny majstersztyk.

Czas podnieść się z ostatniej ławki, Alejandro. Proszę wziąć zeszyt z ostatniego roku, zerknąć w temat „Birdman czyli nieoczekiwane pożytki z niewiedzy” i dobrze go ponownie przerobić. Zrobię z tego kartkówkę na następnej lekcji. Twoja Zjawa bowiem, stała się największym filmowym rozczarowaniem tego roku.

Samołyk_6

Sobolewski: Niezależnie jak piękne zdjęcia zaserwuje nam Emmanuel Lubezki, nie przykryją one faktu, że scenariusz w tym filmie mocno kuleje. Emocji jest tu tyle, co kot napłakał. I to w zimie. Wszechobecny w filmie mróz dotyka również naszych serc. I ile razy by DiCaprio się nie zwijał z bólu, krzyczał, czołgał i skomlał, to i tak nie przekona nas że scenariusz ma jakieś drugie dno. Próżno go szukać. Przez prawie dwie i pół godziny obserwujemy przepięknie nakręcony spektakl survivalowy. I jak na potrzeby produkcji dla National Geographic byłby to murowany hit sezonu, to jednak na płaszczyźnie kina fabularnego wiele tu kuleje i niedomaga. Zjawa nie pokazuje nam niczego czego wcześniej już byśmy nie widzieli. Brakował tu dzikiego pierwiastka, który tchnąłby w widza pewną tajemnicę i niepokój. Niestety, od początku, podobnie zresztą jak w Marsjaninie, wiemy że co by nie spotkało naszego bohatera, to i tak wszystko skończy się happy endem. Tego wybaczyć nie sposób.

Aktorsko? Tak, Leonardo DiCaprio dostanie za tę rolę pierwszego Oscara w swojej karierze i skończą się internetowe żarty. Z drugiej strony, może zaczną się inne. Jakie? A może takie, że dostał Oscara za jedną ze swoich słabszych ról i wszystko zawdzięcza misiowi? Hollywood kocha takie fizycznebolesne role. Im bardziej bohater dostanie w kość od życia, tym większe oscarowe szanse. Wystarczy popatrzeć na nagrodzone Oscarami role ostatnich lat – inwalida na wózku, wychudzony na śmierć nosiciel AIDS lub paranoiczny jąkała. Na drugi plan schodzi typowy warsztat aktorski i wielki talent. Liczą się bardziej rzeczy namacalne i to jak bardzo aktor potrafi przytyć, schudnąć lub oszpecić się. DiCaprio był nieporównywalnie lepszy w swoim aktorskim Tour de France, który zaliczył w Wilku z Wall Street niż w Zjawie. No ale to w Zjawie pół filmu czołga się poraniony na śmierć, z odmrożeniami, gnijącym ciałem, jedząc wątrobę bizona i śpiąc w ciepłych flakach konia. Jako że w końcu Leonardo trafił w klucz Akademii, to już może sobie pisać oscarową mowę. Problem mam też z Tomem Hardy’m, którego z filmu na film coraz bardziej lubię. Jednak i on w Zjawie nie pokazuje niczego nowego i jest to jego jedna z mniej charakterystycznych ról. Znacznie ciekawiej wypadł w tym oscarowym sezonie w podwójnej roli w Legend. Może i film był słaby, ale duet Hardy-Hardy już na pewno nie.

revenant-gallery-16-gallery-image

W tym całym rozczarowaniu jest jedna rzecz, która ratuje ten film od zapomnienia. Tą rzeczą są fenomenalne zdjęcia Emannuela Lubezkiego, który dokona w tym roku precedensu wygrywając 3(!) Oscara z rzędu za zdjęcia (GrawitacjaBirdman). Wszelkie doniesienia o tym, jak spektakularną zrobił robotę się potwierdziły. Immersja wizualna osiągnięta dzięki kręceniu filmu tylko przy świetle dziennym jest niesamowita. Wielki udział ma w tym także świetna praca kamerą, która poprzez odpowiednie ruchy i jej ustawienie mówi znacznie więcej niż tylko, to co widzi oko. Niemałe znaczenie ma zastosowanie najnowszej kamery ARRI ALEXA 65 mm, która pozwoliła na tak szerokie kadrowanie bez kompromisu w postaci zniekształceń i winietowania obrazu. Sposób w jaki została nakręcona scena otwarcia (najlepsza z całego filmu) lub monumentalne, ultrapanoramiczne widoki gór? To trzeba zobaczyć w kinie. Czapki z głów. Wrażenie potęguje etnicznie brzmiąca muzyka autorstwa Ryuichi Sakamoto.

Konkludując, na huczne 12 nominacji do Oscara, Zjawa będzie się musiała zadowolić prawdopodobnie 2 statuetkami – dla Leonardo DiCaprio oraz Emmanuela Lubezkiego. Nie jest to bowiem ani najlepszy film roku, ani nawet jeden z najlepszych filmów roku. To po prostu najlepiej wyglądający film roku, z czołgającym się po Oscara Leonardo DiCaprio.

Sobolewski_6

Start typing and press Enter to search