Lorraine i Ed Warrenowie przez lata przekonywali ludzi wierzących w duchy, że ich śledztwa są realne a domy naprawdę nawiedzone. Teraz James Wan, reżyser Obecności, stara się nas przekonać, że to wszystko zdarzyło się naprawdę. Czy przekonuje? Niezbyt, ale straszy za to bardzo solidnie.
Druga część znakomitej Obecności, oparta jest na dwóch śledztwach Warrenów – słynnym domu Amityville, z którego pochodzi to zdjęcie, na którym ponoć widać demoniczną postać chłopca…
…oraz z brytyjskiego Enfield, w którym młodziutka Janet ponoć została opętana przez ducha byłego mieszkańca domu, w którym dziewczynka mieszkała z całą rodziną. Zgodnie z informacją wskazaną w filmie, jest to najlepiej udokumentowana sprawa w historii zdarzeń paranormalnych i rzeczywiście, jeśli przejrzeć internet można dojść do podobnego wniosku. Historia, w której udział Warrenów był co najwyżej epizodyczny, posłużyła Jamesowi Wanowi do stworzenia pewnego, całkiem logicznie układającego się ciągu zdarzeń łączących ich dwa śledztwa. Na tym udało się oprzeć nie zawsze mądrą, ale bezsprzecznie wciągającą fabułę Obecności 2. W rolach Warrenów powracają Patrick Wilson i Vera Farmiga – ponownie znakomici. Te dwie postaci są decydujące w kontekście sukcesu Obecności – Wan ponownie potrafił zbudować z nich ludzi z krwi i kości, którzy znajdują często bardzo ciekawe, podszyte głęboką religijnością odpowiedzi na stawiane im pytanie i pojawiające się problemy. Gdyby nie wyczucie reżysera i znakomita para bardzo charyzmatycznych, świetnie współpracujących ze sobą aktorów, ekranowi Warrenowie staliby się pewnie karykaturami, synonimem chrześcijańskiego fanatyzmu. Jest zupełnie odwrotnie, a przez to Obecność, przy całej umowności intrygi, staje się opowieścią o dużym stopniu wiarygodności.
Trudno oczywiście wierzyć w elementy paranormalne, choć z drugiej strony przy wierze w świat zbudowany na walce Boga z Diabłem, przerażająca postać Valaka przestaje być tak bardzo nieprawdopodobna. Wracając jednak na Ziemię, muszę powiedzieć, że poza aktorstwem na niespotykanym w takich produkcjach poziomie (znakomita jest także młoda Madison Woolfe jako opętana Janet), Obecność ma dwa dodatkowe walory – jest stylowa, co jest niemal pełną zasługą kamery genialnie prowadzonej przez Dona Burgessa (Oscar za Forrest Gump), oraz co najważniejsze w kontekście tego gatunku dużymi momentami naprawdę przerażająca i w całości niepokojąca. I to nie w sposób prostacki, opierając się na łatwych wybuchach emocjonalnych, posługiwaniu się głośną muzyką (ścieżka dźwiękowa Josepha Bishary powala) czy krwią, której w filmie właściwie nie ma.
Druga Obecność to klasa staroświeckiego horroru, stylówa Jamesa Wana, której nie ma aktualnie żaden inny twórca tego gatunku i fascynująca para głównych bohaterów. Trzyma poziom znakomitej jedynki.