Wszystkim, którym wydaje się, że najlepiej zarabiającymi filmami na świecie są kolejne adaptacje Marvela, podpowiadamy, że to nieprawda. Od momentu, kiedy do ekipy Szybkich i wściekłych dołączył Dwayne „The Rock” Johnson ewidentnie szala przechyliła się na korzyść tej serii, która na poziomie fabularnym stała się niemal tak samo komiksowa, ale na poziomie widowiskowości wyprzedziła konkurencję z Disneya i DC. Przyszedł czas na 8. odcinek. Genialna siódma część postawiła przed kolejną niezwykle wysoko poprzeczkę. Czy udało się ją przeskoczyć? Sprawdźcie sami, ale nie zdradzając dużo „bawiliśmy się na tym filmie jak prosie”.