NIEch żyje Opera!
„Maria” Pablo Larraina to trzecia odsłona z nieformalnej trylogii biograficznych filmów o kobietach, które trwale zapisały się w historii XX wieku. Najnowsze dzieło chilijskiego reżysera przybliża nam ostatni tydzień z życia wybitnej śpiewaczki Marii Callas, która uzależniona od leków powoli stacza się w otchłań minionego świata. Artystka mierzy się nie tylko z nałogiem, ale (a być może i przede wszystkim) z ciężarem sławy i idącym za tym brakiem samostanowienia. Diwa Callas zawsze musi być perfekcyjna, nieskazitelna, zawsze musi być niczym wyidealizowany grecki posąg. Reżyser właśnie na pęknięciu pomiędzy „Marią”, a Marią kreuje dramaturgiczną oś.
Obraz ten jest dogłębnie poruszający, podczas seansu wielokrotnie ocierałem, spływającą po policzku, łzę. Dramat Callas niezwykłe wybrzmienia w operowej, trzyaktowej strukturze, na której oparta jest forma filmowa – każdy akt to prawdziwy popis reżyserskiego rzemiosła. Jednak „Maria” nie miałaby tak dużej siły rażenia gdyby nie absolutnie wybitna rola Angeliny Jolie. To prawdopodobnie jedna z najlepszych kreacji tego roku, godna wszystkich nagród świata. W spojrzeniu Jolie widać charakterystyczny błysk oka prawdziwej Marii Callas – transformacja w pełnym tego słowa znaczeniu!
Film Larraina posiada kilka operowych sekwencji, które spowodowały ciarki na moim ciele. Najsłynniejsze arie w oryginalnym wykonaniu diwy (całe szczęście wykorzystane zostały prawdziwe nagrania!) inscenizacyjnie przenoszą widza do klasycznej scenicznej konwencji. Jakież to było cudowne! Kino i Opera w symbiotycznym ujęciu piękna niczym w „Opowieściach Hoffmanna” słynnego brytyjskiego duetu Powell-Pressburger.
Rozumiem, że mogą pojawiać się zarzuty o nadmiernej sztuczności czy egzaltacji reżyserii chilijskiego twórcy, jednak czyż nie taka jest właśnie opera? W moim odczuciu Larrainowi idealnie udało się poskromić sceniczną formę nadając jej filmowy sznyt. Wybitna polska diwa Aleksandra Kurzak o operze mówi tak: „Opera to teatr, tyle że bardzo trudny. Akcją sceniczną, ruchem, gestem kieruje muzyka.”. Nic dziwnego, że reżyser zdecydował się na dominację muzyki nad słowem. Na tym polega właśnie zrozumienie tego gatunku.
„Maria” jest hołdem dla niesamowitej duszy, która przedwcześnie opuściła nasz świat. Ale nagrania głosu najcudowniejszego z ludzkich ptaków pozostaną z nami na wieki.