Wszyscy znamy tę historię – klasyczna opowieść o wampirach, która nie zaskakuje już w tych czasach oryginalnością fabuły. Ale w tym przypadku nie o fabułę głównie chodzi.
Siłą „Nosferatu” jest powaga i konsekwencja, z jaką Robert Eggers stworzył horror utrzymany w archaicznym, niemal muzealnym stylu. To film, który wylewa z siebie klimat epoki i autentyczność na każdej płaszczyźnie.
Eggers, znany z budowania wciągających światów, zabiera nas w podróż do XIX-wiecznych Niemiec, Czech i Rumunii. Kreuje świat wampirów tak szczegółowo, że widz czuje teksturę tego uniwersum – chropowatość, wilgoć i mrok. Scenografie, kostiumy, rekwizyty – wszystko jest analogowe, wszystko „namacalne”. To nie CGI, tylko prawdziwe konstrukcje, co znacząco wpływa na odbiór filmu.
Do tego dochodzą rewelacyjne zdjęcia i oświetlenie. „Nosferatu” jest filmem zanurzonym w półmroku – ciemne kadry, przygaszone światło, brak klasycznych „ładnych” widoczków. Tworzy to atmosferę niepokoju, która niemal wdziera się pod skórę.
Obsada? Świetna. Nicholas Hoult szczególnie błyszczy w pierwszej połowie, która skupia się na jego postaci. Jego podróż do zamku hrabiego jest niezwykle „realistyczna” – niemal czuć jego emocje, a sposób, w jaki kamera podąża za nim, przypomina trochę grę komputerową. W drugiej połowie tempo zwalnia, co nie każdemu przypadnie do gustu, ale wejście Willema Dafoe i Lily-Rose Depp nadaje historii nową dynamikę. Mimo to, dla mnie pierwsza połowa pozostaje bardziej angażująca.
Czy to mój ulubiony film Eggersa? Nie. „The Northman” wciąż trzyma koronę – tematyka i sposób narracji bardziej mnie urzekły. „Nosferatu” to klasyka w najlepszym tego słowa znaczeniu: trzyma się reguł gatunku, nie bawi się w żadne postmodernistyczne żarty czy „puszczanie oka” do widza. To film grozy, który nie udaje niczego innego, co w dzisiejszych czasach jest prawdziwym powiewem świeżości.
Moja ocena: solidne 7/10. Nie jest to kino przełomowe, ale zdecydowanie warte obejrzenia na dużym ekranie. Dźwięk i obraz robią tu połowę roboty – w kinie efekt jest zniewalający.
Polecam.