Dzisiaj Walentynki, więc w tym odcinku naszego trójskoku przyjrzymy się najlepszym filmom, które opowiadają o szeroko pojętej miłości. Czasem szczęśliwej, czasem tragicznej i niespełnionej – jak to w życiu. Praktycznie od początku istnienia kinematografii ów motyw był jednym z najczęściej wykorzystywanych tematów przez filmowców. Spośród całej historii kina ciężko wybrać trzy najważniejsze, więc wspomniane tytuły stanowią bardzo subiektywny ranking.
- Opowieści Hoffmanna, reż. Michael Powell i Emeric Pressburger – jeden z moich ulubionych filmów wszech czasów. Filmowa opera brytyjskiego duetu The Archers to adaptacja dzieła Jacquesa Offenbacha, która w doskonały sposób połączyła fantastyczną aurę romantycznej muzyki z przepiękną oprawą wizualną. Jeśli oglądaliście „Czerwone trzewiki” z pewnością pamiętacie kilkunastominutową sekwencję baletową. Opowieści Hoffmanna to rozciągnięta na ponad dwie godziny potężna sekwencja operowa, która zachwyca dosłownie każdym kadrem. Dla mnie najpiękniej nakręcony film w historii kina.
- La La Land, reż. Damien Chazelle – musical, który w momencie premiery stał się kultowy. Technicolorowe szaleństwo napędzane znakomitymi piosenkami, a także świetnymi rolami Emmy Stone i Ryana Goslinga. Chazelle zakochany w „Deszczowej piosence” stworzył swoją wariację na temat arcydzieła starego Hollywood. Urokliwe, wzruszające, wybitnie zrealizowane – w skrócie współczesny klasyk.
- Kochankowie, reż. James Gray – film, po którym ciężko było mi się pozbierać. Emocjonalnie miażdżący o niespełnionej miłości z wg mnie najlepszym w karierze występem Joaquina Phoenixa. Dzieło Jamesa Graya działa niczym ładunek z opóźnionym zapłonem, atakuje w momencie, w którym widz się tego nie spodziewa. Opowiedziany skromnymi środkami, bez zbędnych formalnych udziwnień bezpośrednio skupiony na emocjonalnych stanach głównego bohatera. Tytuł zostawiający trwały ślad w sercu.