Wenecja 2025 – After the Hunt

Świadek oskarżenia.

O „After the Hunt” Luki Guadagnino mówiło się już od dobrych paru miesięcy, bowiem pierwsze reakcje po pokazach testowych zwiastowały coś naprawdę dobrego. Anonimowe wypowiedzi sugerowały kino jednocześnie przystępne dla szerokiego widza, ale i podejmujące ważny temat molestowania seksualnego w świecie akademickim. Jak się dzisiaj okazało wczesne plotki potwierdziły wszystko o czym pisano, a Guadagnino po raz kolejny dostarczył trzymający w napięciu dramat.

Zaczyna się głośnym tykaniem zegara równo odmierzającym upływające sekundy. Dźwięk zestawiony z poranną rutyną, będącej wykładowczynią na Uniwersytecie Yale, Almy Olsson (granej przez Julię Roberts) od razu wprowadza widza w nietypowy, wręcz mechaniczny rytm. Gdy metronom ustaje przenosimy się na domówkę, na której wśród cytowania Heideggera czy Hegla poznajemy akademicki światek przepełniony inteligenckimi (i nieco pretensjonalnymi) rozmowami. Wśród nich jest dobrze zapowiadająca się studentka Maggie Price (Ayo Edebiri), a także młody wykładowca Henrik Gibson (Andrew Garfield).

Po imprezie prawdopodobnie dochodzi do zdarzenia o charakterze napaści seksualnej, jednak Guadagnino nie podaje jasnej odpowiedzi jedynie rzuca poszlaki, które w niektórych momentach mogą nawet wzajemnie się wykluczać. Maggie opowiada Almie – jak mówi bohaterka – „swoją historię”, w której opisuje co być może wydarzyło się tamtej nocy i prosi ją by zeznawała w sądzie przeciwko Henrikowi. Piszę w formie przypuszczającej, bo reżyser stosuje ten sam trik co Justine Triet w nagrodzonej Złotą Palmą „Anatomii upadku”, czyli nie jesteśmy w stanie jednoznacznie określić co tam się wydarzyło i która strona rzeczywiście mówi prawdę. Hernik oczywiście zaprzecza całemu zajściu, więc mamy do czynienia z klasyczną sytuacją słowo przeciwko słowu. I co ciekawe film ten można czytać w kluczu zarówno aprobaty dla ruchu metoo, jak i dużej krytyki. To od widza zależy, po której stronie stanie – która „historia” będzie jego historią.

„After the Hunt” to prawdziwy aktorski masterclass. Trójkę Roberts/Edebiri/Garfield można podziwiać w cudownych szarżach, w których znakomicie wybrzmienia tzw. metoda aktorska. Przyznam szczerze, że najbardziej podobała mi się kreacja Ayo Edebiri, która spokojnie może bić się o przyszłorocznego Oscara. Cóż za talent i wyczucie granicy pomiędzy emocją, a emocjonalnym ekshibicjonizmem. Ani razu jej nie przekroczyła, wszystko zagrane było koncertowo!

Nowe dzieło Luki Guadagnino to nie tylko dobre kino, ale przede wszystkim zmuszające do refleksji nad ruchem metoo. Czasami nie istnieje wyraźny podział na czarne i białe. Czasami życie to po prostu prawda skryta w odcieniach szarości.

Między innymi dlatego warto obejrzeć ten film. W polskich kinach w październiku.

Start typing and press Enter to search