Jednym z bardziej interesujących zjawisk ostatnich lat w kinie jest opowiadanie tych samych historii zarówno w krótkim, jak i w długim metrażu. Tak było chociażby w przypadku polskich Galerianek, a niedawno interesującego gejowskiego komediodramatu Gayby. Kino LGBT być może upodobało sobie ten format szczególnie, gdyż na ekrany wchodzi właśnie kolejna tego typu produkcja – W jego oczach Daniela Ribeiro oparty na nagradzanym filmie krótkometrażowym z 2010 roku.
W jego oczach to debiut pełnometrażowy Daniela Ribeiro, pokazywany w tym roku (dodajmy z wielkimi sukcesami) na Berlinale. Film ten opowiada lub też jak kto woli rozwija wątki zaprezentowane w krótkim I don’t want to go back alone z 2010 roku. Główna oś filmu skupia się na losach trójki bohaterów – niewidomego Leonardo (jego kalectwo jest w filmie wykorzystywane bardziej do subtelnego humoru, niż ckliwych, łatwych emocji), jego najbliższej przyjaciółki Giovany oraz nowego ucznia w klasie, Gabriela. W krótkometrażówce relacje między tymi bohaterami rozpisano niejako bez kontekstu, w sposób zupełnie wyabstrahowany od rzeczywistości istniejącej wokół. Dzięki długiemu formatowi Daniel Ribeiro miał większe pole do popisu i trzeba przyznać, że skorzystał z niego z wyśmienitym skutkiem. Znając dość dobrze kino LGBT, muszę powiedzieć, że chyba nigdy wcześniej nie widziałem reżysera, który z taką empatią odnosiłby się do swoich bohaterów, kreśląc ich postaci bardzo mocną, jednak zawsze realistyczną, kreską. Ribeiro nie ocenia postawy swoich bohaterów, jest właściwie tylko obserwatorem ich życia, które dzięki temu, że są oni tak dobrze skonstruowani, im dalej w nie wchodzimy, tym mocniej nabiera rumieńców. Oczywiście w czasie rozwoju fabuły, na pierwszy plan zaczyna wychodzić emocjonalna relacja dwójki chłopaków (fantastycznie zagranych przez Ghilherme Lobo i Fabio Audi), jednak także i Giovana ma w tym filmie swoje pięć minut. Jest zresztą chyba z tej trójki postacią najciekawszą, pełną sprzeczności, raz smutną, raz entuzjastycznie podchodzącą do życia, a w ostatecznym rozrachunku okazuje się najbardziej dojrzałą. To czego z racji krótkości filmu nie ma z obrazie 2010, przy pełnym metrażu mogło stanowić duże wyzwanie dla debiutującego reżysera – stworzenie wokół tej magicznej trójki, wiarygodnego backgroundu, kontekstu sytuacyjnego. I tutaj jednak Ribeiro nie zawiódł, kreśląc interesujące obrazy nadopiekuńczych rodziców Leonarda, jak i, co szczególnie trudne, świetny portret społeczności szkolnej, nie oparty w tym wypadku na prostych stereotypach. Oglądając fragmenty szkolne W jego oczach były chwile, kiedy widziałem odbicie lustrzane swojej klasy gimnazjalnej czy licealnej. Ribeiro oczywiście oparł się na archetypach, jednak potrafił je wyposażyć w tak niezbędne cechy ludzkie, aby nie wpaść w żadnym momencie w karykaturę. W przypadku w ten sposób umiejscowionej fabuły można było ulec jeszcze innej pokusie i oprzeć cały niemalże przekaz na wybuchach emocjonalnych związanych chociażby z wykluczeniem osób homoseksualnych. Jednak w W jego oczach w ogóle nie ma o tym mowy. Ribeiro spróbował rzeczy dużo trudniejszej i na tym wygrał. Stworzył bowiem rzadko spotykany, bo niemal w pełni wiarygodny, portret dorastania młodego człowieka oraz obraz pierwszej miłości, tak zawsze pięknej i niewinnej, nie wpadając przy tym w sentymentalny ton i nie wylewając na widza niepotrzebnego lukru. W jego oczach oczywiście bywa chwilami nieco zbyt wyidealizowane, bo trzeba przyznać, że chłopcy w swoim życiu właściwie nie napotykają problemów. Jednak jest to jeden z tych filmów, który w momentach słabszych sięga po swoje atuty i wykorzystuje je w pełni – urok postaci oraz świetną historię opowiadaną między innymi dzięki znakomitemu doborowi muzyki. Posłuchajcie chociażby tego:
Zachowując oczywiście wszelkie proporcje przy porównywaniu tak skrajnie różnych filmów, oglądając W jego oczach miałem podobne odczucie jak podczas projekcji Boyhood. Filmu Daniela Ribeiro nie da się rzecz jasna zestawić w jednym szeregu z arcydziełem Richarda Linklatera. Jednak podobnie jak Boyhood, chciałoby się go oglądać dłużej niż trwa seans. Bardzo mocna pozycja kina LGBT, jedna z najmocniejszych ostatnich lat.
Maciej Stasierski
W jego oczach: