„Snajper” Eastwooda na trzy pióra

Kto by pomyślał, że w wieku 84 lat wielki Clint Eastwood może osiągnąć swój największy kasowy sukces. I to filmem osieroconym wcześniej przez Stevena Spielberga. Czy Snajper to także artystyczny sukces?

Stasierski:

Od 2008 roku Eastwood nie zrobił w pełni udanego filmu. Snajperem to tego celu zbliżył się chyba najmocniej. Nie jest to kino idealne, przeciwnie ma dużo słabości, które Eastwood potrafił ograć swoim wielkim reżyserskim doświadczeniem. Snajper to prosta, poważna historia, która hołduje jeszcze bardziej prostym wartościom. Jednak wydaje mi się, że Eastwood, zaskakując być może samego siebie, potrafił złamać jej klimat niewymuszonym humorem, ale także dzięki niezłej postaci żony Chrisa Kyle’a (solidna Sienna Miller). Samego Kyle’a Eastwood przedstawia niestety jako kryształ. Gdyby nie znakomity, najlepszy w swojej karierze, Bradley Cooper, tej postaci nie dałoby się przełknąć. Historia stworzona wokół Kyle’a nie jest zniuansowana, mocno łopatologiczna. Jednak Eastwood jest pierwszorzędnym opowiadaczem i dzięki niemu Snajper, choć nie sprawdza się jako pełnowartościowy dramat, jest porządną rozrywką. Jasne, głównie dla Amerykanów, ale kto wie, czy nam też nie przydałoby się przejąć trochę ich podejścia do tematu patriotyzmu. Tę kwestię zostawiam otwartą.

Stasierski_7

Samołyk:

Pierwszy raz w życiu kupiłem popcorn i colę do sali kinowej. Poczułem, że to mój amerykański obowiązek. Chciałem potarzać się w tłuszczu, pochrupać, posiorbać i wreszcie być tym kolesiem, który wkurza innych, a nie tym permanentnie wkurzanym. Snajper wziął na mnie odwet. Wściekł się, namierzył na cel i wkurzał, minuta w minutę, niemiłosiernie.

Na początku usiłował wciągnąć mnie w dramat rodzinny. Chybił spektakularnie. Pomacał mnie po brzuszku i pogłaskał po głowie, tląc nieznośnie mdłą i infantylną historię o tym, że wojna zmienia ludzi, niszczy relacje i grozi zabiciem psa na przyjęciu rodzinnym.

Potem zabrał mnie na front i zaczął wygrażać amerykańskimi bon motami: fuck yeah, fuck motherfuckers czy fuck fuck. Troszkę się pokitrał, nieco pobiegał, a gdy zmarł mu kompan, swoim ckliwym zachowaniem usiłował wmówić, że Amerykanie to twardziele. Dodał, że wprawdzie nie aż tacy jak warszawcy Powstańcy, ale jednak. Wtedy po raz pierwszy mu uwierzyłem.

Na samym finiszu kazał popatrzeć na siebie w jednej z najgłupszych scen pseudo-heroicznych kina wojennego ever. Zapodał mi nawet cierpkie slowmo tłumacząc się niemrawo, że pokochał Komasę.

Klamrą błagał o narodową identyfikację. Uszanowałem jego story. Odpowiedziałem mu jednak, że z całym szacunkiem dla jego bohaterstwa, mojemu kochanemu Pileckiemu mógłby smarować buty.

Samołyk_3

Sobolewski:

Clint Eastwood to jednak stary rydz! Przez pierwsze 30 minut Snajpera prawie mnie nabrał. Skupiona narracja, głęboki oddech, sprawne przeplatanie dwóch planów i dobry Bradley Cooper?! Szybko jednak zostajemy sprowadzeni do podłogi (niczym na boot-campie Navy SEALS). Zamiast artystycznie uwalonej w błocie amerykańskiej flagi, stary rydz wiesza ją wypraną i ciepłą jeszcze od magla. Republikańska dusza Clinta zapędziła go tym razem w kozi róg (kiedy przy podobnym podejściu udało mi się przenieść góry w Gran Torino). Jego miłość do flagi ogranicza go jako twórcę, każąc opowiadać mu wszystko w oparciu o czerń i biel (jak na ironię brakuje tu kilku shades of grey).

Obiecujący początek filmu dostaje bolesny strzał w oba narracyjne kolana (lewe kolano to wątek wojenny, prawe kolano to wątek rodzinny). I tak się już później do końca czołgamy. Lewe kolano ma się lepiej – sekwencje wojenne to techniczna profeska, która jednak śmierdzi ideologiczną tandetą. Prawo kolano to prawdziwy dramat. Artystyczny, nie rodzinny. Choć akurat Siennę Miller kupuje w każdych okolicznościach.  Wszystko to już widzieliśmy i nie chcemy tego więcej.  Wyglądający jak dzik Bradley Cooper miał szansę zaistnieć. Starał się, ale nie doniósł. Ale batonów proteinowych to sobie pojadł na całe życie. No i stary rydz mógł naprawdę sobie oszczędzić efektu specjalnego przy wystrzale decydującej kuli. Przypomniało mi to jego brzydką psotę, którą zrobił najsłynniejszym efektem specjalnym po 2000 r. czyli efektem samolotu w Invictusie.

Rozumiem, że ten film jest hitem w Stanach. W Polsce jednak to nie przejdzie. My tak nie kochamy naszej flagi.

Sobolewski_5

KONKURS!

Mamy dla Was 3 egzemplarze książki Snajper na podstawie, której Clint Eastwood nakręcił swój film.

By ją otrzymać napisz: Jaki jest Twój ulubiony film wojenny? I dlaczego?

Wybierzemy 3 najciekawsze odpowiedzi i nagrodzimy je książkami.

Odpowiedzi ślijcie na kontakt@areyouwatchingclosely.pl

Książka okładka

Advertisement

Start typing and press Enter to search