Aura za oknem poprawia się. Jednak jak przystało na polskie warunki, do końca majówki wszystko może się jeszcze zmienić. Jeśli więc zdarzyłoby się tak, że deszcz ponownie pokrzyżuje nam weekendowe plany, warto mieć przygotowane wyjście awaryjne. Najlepszym rozwiązaniem problemów, przynajmniej naszym zdaniem, jest wybór dobrego filmu. Dlatego prezentujemy Wam nasze majówkowe rekomendacje filmowe. Mamy nadzieję, że znajdziecie w nich coś dla siebie!
Samołyk:
Benny i Joon (1993, reż. Jeremiah S. Chechik)
Podobieństw między majówką 2015 a tym filmem jest tak dużo, że nie miałem wątpliwości przy wyborze swojej rekomendacji. Majowy deszcz i ogólne zachmurzenie trąci nostalgią i dziwnym przygnębieniem. Z drugiej strony to w końcu długi weekend, a więc czas optymistyczny i z lekka banalny. Taki jest właśnie Benny i Joon. Właściwie nie zawodzi w nim żaden element. Wszystkie kawałki splecione z urzekającego Johnnego Deppa, skrajnie realistycznej Mary Stuart Masterson oraz prostej i wzruszającej historii, tworzą przyjemne dzieło z kategorii must see. Polecam serdecznie i łączę się z Wami we wkurzeniu, które wywołuje otaczająca aura.
Stasierski:
Bezdroża (2004, reż. Alexander Payne)
Co najlepiej wychodzi w takie dni jak aktualna majówka? Taki czas najlepiej spędzać w gronie znajomych. A co w takiej sytuacji jest najbardziej pomocne? Pewnie niektórzy powiedzą, że towarzystwo wystarczy. Jednak bohaterowie filmu Alexandra Payne’a powiedzieliby inaczej – wino, najlepiej to z najwyższej półki. Komedia Payne’a to jednak nie tylko film o winie. To także film o kapitalnej (a może nie do końca?) męskiej przyjaźni, w której środek wkracza piękna, samotna kobieta. Nie znam innego reżysera, może poza Woody Allenem, który tak wiarygodnie opowiadałby o tego typu relacjach. Piękny, mądry, momentami przezabawny film – idealny do jeszcze mocniejszego wyluzowania się w gronie przyjaciół. Chciałoby się mieć za kumpli takiego Giamattiego, Hayden Churcha i samego Payne’a, czyż nie?
Sobolewski:
The Wackness (2008, reż. Jonathan Levine) LUB Substancja. Historia LSD (2011, reż. Martin Witz)
Jeśli podczas majówki zamierzacie raczyć się używkami to polecam jeden z powyższych filmów. Gdy zdecydujecie się na piwko wraz z old-doobey to lepszą propozycją będzie The Wackness. W tej opcji spędzicie 99 minut z Benem Kingsleyem, który jako nietypowy psychoterapeuta pomagać będzie pewnemu chłopakowi w życiowym ogarnięciu. Niegłupi i zabawny buddy movie z marihuaną w tle. Dla tych którzy wybiorą mocniejszy kaliber od małego przykurzenia polecam dokument Substancja – Historia LSD. Tytuł jest trochę mylący bo to raczej jeden z najlepszych w historii product placementów substancji psychoaktywnej. W filmie sporo wypowiada się sam Albert Hoffman – wynalazca LSD, który (notabene) dożył pięknych 102 lat. Dający do myślenia dokument, który rzuca zupełnie nowe światło na wiele kwestii.
Na koniec mała uwaga, parafrazując Billa Nighy’ego – Dzieci, nie bierzcie narkotyków. Zostańcie krytykami filmowymi i dostawajcie je za darmo.