Niebieski Caprice to bezpieczna propozycja dla osób, które w grafiku maja wolne okienko podczas festiwalowych projekcji, a nie chca szybko opuścić sali głośno trzaskajac drzwiami.
Wybierając jednak film Aleksandre Moorse’a trzeba liczyć sie z tym, iż jest to dzieło z cyklu „ani ziębi ani grzeje”. Obraz posiada niezłe aktorstwo oraz dobrze skonstruowany scenariusz inspirowany prawdziwymi wydarzeniami które, rozegrały sie w USA kilka lat temu.
To historia dwóch mężczyzn, ktorzy podróżując po Stanach dokonywali morderstw przypadkowych osob. Modus operandi sprawcow zazwyczaj wyglądało podobnie, przy użyciu broni snajperskiej strzelali do przypadkowych obywateli, wybierając ofiary tak aby zmylić organy ścigania. Ich działania nie mialy określonego motywu, wygladaly na bezsensowna eskalację przemocy. Można stwierdzić, że ich poczynania były równie bez emocjonalne, co wykonanie kolejnej misji w GTA. Taki też jest ten film bez emocjonalny i wyzuty z wszelkich uczuć. Reżyser spogląda na swoich bohaterow z dystansu, nie wnika w ich psychikę. Ukazuje ich skomplikowaną relację z boku, niczego nie oceniając.
Największym minusem film jest brak jakiejkolwiek puenty. Kończymy oglądać ten film wiedząc o głównych postaciach równie mało jak na początku. Możemy się tylko domyślać, co kieruje starszym z bohaterów. Film nie daje odpowiedzi na pytanie „dlaczego?” doszło do morderstw, jest bardziej dokumentalnym zapisem zajścia. Seans dla osób, które lubią gęstą atmosferę dobrych kryminałów i nie oczekują prostych odpowiedzi.
Zdecydowanie nie dla kinomaniaków, którzy nienawidzą filmów po których projekcji po prostu wzursza się ramionami. Nie bójcie się, ten film nie zapada w pamięć
Tajemniczy współpracownik