Maciej Stasierski: Właśnie wróciliśmy z 9. Festiwalu Muzyki Filmowej. W Krakowie jeszcze gala zamknięcia z muzyką z Wiedźmina, ale ja już powiem tyle: było rewelacyjnie, a z koncertu na koncert festiwal się rozkręcał. Gratulacje dla organizatorów za to, że od lat robią najbardziej efektowny festiwal w kraju i wciąż potrafią zaskakiwać ciekawym doborem gości. To jeden z tych festiwali, na który przyjeżdżają gwiazdy, a nie tylko przebrzmiałe sławy, którymi reklamuje się wiele imprez muzycznych w Polsce. Z koncertów, w których uczestniczyliśmy – Drony, Animacje czy Poszukiwacze Zaginionej Arki – najbardziej podobał Ci się…? No właśnie, który?
Michał Hernes: To bardzo trudne pytanie, bo w każdym z tych koncertów zachwyciło mnie coś innego. Ten festiwal często przynosi mi sporo niespodzianek związanych nawet z tymi filmami, które niby znam bardzo dobrze, albo tylko tak mi się tylko wydaje. Obu nas zaskoczyła muzyka z Teorii wszystkiego w ramach Dronów, bo nie pamiętaliśmy jej z filmu, a okazała się rewelacyjna. Swoją drogą kilka lat temu zamarzył mi się wywiad z kompozytorem muzyki filmowej Gustavo Santaolallą, choć pretekst wydawał się taki sobie – premiera W drodze Waltera Sallesa, w którym muzyka nie odgrywa tak istotnej roli. Postanowiłem jednak zaryzykować, a Gustavo uświadomił mi, że nawet przygotowanie muzyki do filmowej produkcji, która nie jest bardzo przepełniona muzyką, wymaga staranności i erudycji. Argentyńczyk otworzył mi na to oczy. Równie wielkim erudytą jest Cliff Martinez, a na Dronach można było usłyszeć jego utwory m.in. z Drive, Neon Demon i Tylko Bóg wybacza. Ten ostatni film jest dla mnie super-ważny, a jego reżyser Nicolas Winding Refn powiedział mi kiedyś, że przed przystąpieniem do zdjęć próbuje sobie wyobrazić, jaką dany film byłby muzyką i że myśli o filmach właśnie jak o utworach muzycznych. Poszukiwacze Zaginionej Arki to była natomiast istna jazda bez trzymanki, a krakowska orkiestra wykonała kawał świetnej roboty, słusznie dostając owacje na stojąco. W tym filmie zauroczyły mnie sceny pościgów, chwilami jakby żywcem wzięte z kina niemego, ale uzupełnione wspaniałą muzyką. Efekt zapierał dech w piersiach, podobnie jak moment, w którym na Animacjach Edyta Górniak zaśpiewała piosenkę z Pocahontas. A Ciebie co najbardziej zauroczyło muzycznie?
Maciej: Najbardziej mnie inspiruje ten element zaskoczenia. Festiwal krakowski pokazuje, że świetną muzykę filmową można pisać do nawet najsłabszych filmów, a ich fragmenty okraszone wykonaniem orkiestrowym nabierają dodatkowej jakości. Uśmiechaliśmy się do siebie przecież kiedy prezentowana była muzyka Łukasza Targosza z Pittbula i Służb specjalnych, ale nie był to uśmiech politowania, a raczej wynikający z dumy, że ta muzyka tak dobrze działa poza tymi nienajlepszymi przecież filmami. Generalnie fragment z Targoszem w roli głównej był highlightem koncertu Dronów. Przy okazji Animacji dobrze wskazałeś na występ Edyty Górniak, ale też finał z Księcia Egiptu w wykonaniu Magdy Wasylik i Katarzyny Łaski był porażający. Miałem łzy w oczach i chyba nie tylko ja. W końcu przy okazji muzyki na żywo do Poszukiwaczy Zaginionej Arki, najbardziej zafascynowało mnie to, że mimo świadomości, iż słucham muzyki na żywo, czułem się jakbym właśnie oglądał oryginalny obraz ze ścieżką wykonywaną przez London Symphony Orchestra pod batutą Johna Williamsa. Tak dobry, świetnie połączony z obrazem był występ Sinfonietty Cracovii. Wiele było jeszcze momentów naprawdę magicznych. Choćby te straszne Smerfy, które jak się okazało mają znakomitą ścieżkę dźwiękową. Krakowski festiwal pozwala odkrywać te nieznane nam perełki, które często uciekają przez słabości filmów. Nie słychać ich. Na koncercie wygląda to zupełnie inaczej!
Michał: Dokładnie, a czasem ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że do filmów nie jest dobierana pierwsza lepsza muzyka i że to rezultat starannych i długich poszukiwań, długiego researchu i wyczerpującej pracy, związanej także z – rzecz jasna – komponowaniem. Opowiadali o tym na krakowskim festiwalu m.in. kompozytorzy muzyki do gry Wiedźmin. Zgadzam się, że słuchanie utworów muzycznych do Poszukiwaczy Zaginionej Arki było magiczne. Oglądając ten film, przypomniałem sobie historie o tym, że w przeszłości zdarzało się, że orkiestra wykonywała muzykę na żywo na planie filmowym symultanicznie z kręceniem scen. Miało to miejsce chociażby na planie Dawno temu w Ameryce. Piosenkarka Mary Komasa powiedziała, że muzyka dodaje jej supermocy. Podobnie się czuję, gdy jestem na takich imprezach jak Festiwal Muzyki Filmowej.
Maciej: Jest moc! Jest energia, która płynie prosto z tej dodajmy naprawdę brawurowo wykonywanej muzyki. Szczególnie dobre wrażenie zrobili najmłodsi muzycy, którzy perfekcyjnie odegrali muzykę z animacji. Jest też energia i pasja organizatorów. W tym miejscu trzeba im jeszcze raz podziękować. Krakowskie Biuro Festiwalowe robi wielką robotę, żeby ten festiwal utrzymać na mapie światowej muzyki filmowej i z mistrzowskim skutkiem. Cieszy, że w Polsce są festiwale, o których Hans Zimmer mówi, że są najlepsze w swojej dziedzinie na świecie. To taki odpowiednik Camerimage dla kompozytorów muzyki. Chcą bywać, przyjeżdżają, bawią się w Krakowie świetnie. W trakcie festiwalu to miasto jeszcze bardziej się otwiera. Czekam już na przyszły rok. Ciekawe jaka tym razem gwiazda lub gwiazdy zawitają w Centrum Kongresowym ICE i w Tauron Arenie. Jakieś przewidywania/marzenia?
Michał: Czekam na kolejne niespodzianki, chcę być zauroczony i zaskakiwany muzyką. Byłoby super, gdyby w przyszłym roku w Krakowie zagościł Angelo Badalamenti z muzyką z Twin Peaks, albo reżyser John Carpenter, klasyk kina grozy, który sam komponuję muzykę i koncertuje. To mogłoby być wyjątkowe przeżycie, a bardzo chętnie bym obejrzał jego Coś z muzyką na żywo. A Ty o czym marzysz?
Maciej: Od zawsze o Johnie Williamsie. Nie wybrzydzałbym też na Danny’ego Elfmana albo Jamesa Newtona Howarda. Nazwisk jest więcej. Kluczowe jednak jest to, żeby co najmniej utrzymać aktualny poziom. Wtedy wciąż będziemy mogli mówić, że w Polsce jest w pewnej dziedzinie bezapelacyjnie najlepszy festiwal na świecie!