Są tacy, którzy uważają ją za jednego z najbardziej przecenianych filmowców. Czy istotnie reżyserski talent Agnieszki Holland ocenia się na wyrost?
Bękarty kina – są przeciwieństwem mainstreamowych filmowców. Najlepiej wychodzi im wkurzanie widzów i krytyków, wzbudzanie w nich niepokoju, a czasem najlepiej wychodzą im… porażki. To oni są bohaterami mojego cyklu o podtytule „Napluję na wasze gusta filmowe”.
Agnieszka Holland powiedziała kiedyś:
Twój los zależy od tego, czy urodzisz się mężczyzną czy kobietą.
Monika Talarczyk-Gubała w książce Biały mazur słusznie zauważyła, że Holland pokonała opór mężczyzn z branży filmowej, buntując się przeciwko decyzjom polityków. Bardziej doceniana jest zagranicą niż w Polsce. W jednym z wywiadów Holland przywołała słowa gdańskich krytyków filmowych:
Mówili, że moje filmy są zimne. Może i są zimne.
Dyplom reżysera zrobiła w Pradze, a po powrocie do Polski próbowała się odnaleźć w miejscowych realiach. Talarczyk- Gubała zwróciła uwagę na fakt, że Holland była kobietą w świecie mężczyzn, absolwentką zagranicznej uczelni i miała żydowskie korzenie.
Przede wszystkim byłam kobietą, co od razu stawia człowieka w gorszej sytuacji
– powiedziała w jednym z wywiadów.
Gdy na planie swojego debiutanckiego filmu Wieczór u Abdona wrzasnęła na planie:
Do kurwy nędzy, będzie cicho czy nie?!
kierownik planu odparł, że będzie z niej jeszcze reżyser.
No właśnie – czy jest dobrym reżyserem?
Wiele nauczyła się od Andrzeja Wajdy, ale musiała się też nauczyć nieustępliwości, cierpliwości i tak zwanych męskich cech charakteru – potrzeby władzy i umiejętności jej sprawowania.
Czy jednak to uczyniło z niej znakomitą reżyserkę? Świetnie odnalazła się pracując zagranicą, w tym przy amerykańskich filmach telewizyjnych i serialach. Co prawda można by pomyśleć, że producenci biorą do nich ludzi ze świetnym warsztatem, ale może czasem decydujący wpływ mają układy, dobry agent albo po prostu znane nazwisko? Holland wyreżyserowała kilka odcinków takich seriali jak The Wire, Treme czy House of Cards (odrzuciła natomiast propozycje pracy przy Walking Dead i Grze o tron), ale była raczej szefem na planie. Nie zaznaczyła ich własnym autorskim piętnem. Popełniła też błąd, być może wynikający z przerostu jej ambicji, decydując się wyreżyserować miniserial zainspirowany Dzieckiem Rosemary. Podobno zresztą strasznie męczyła się na planie, ale nie mogła się już z tego projektu wycofać.
Holland miewa ciekawe pomysły. Do jednego z seriali zaangażowała czarnoskórego aktora Danny’ego Glovera do roli prywatnego detektywa Philipa Marlowe. Pomysł był interesujący, ale końcowy efekt okazał się – moim zdaniem – nudny i nieprzekonujący. Bywa też krytykowana, że miewa problemy z utrzymaniem i budowaniem tempa swojego filmu, że nie do końca opanowała filmowy warsztat i że jej filmowe produkcje bywają chaotyczne. Czy coś jest na rzeczy? Być może.
Choć wiele osób uważa Holland za jednego z najlepszych polskich reżyserów, inni przypominają, że zrealizowała ona zarówno filmy bardzo dobre (Aktorzy prowincjonalni, Gorączka, Europa Europa, Tajemniczy ogród) jak i poprawne (Całkowite zaćmienie, W ciemności), ale zdarzyły się jej też spektakularne porażki jak chociażby film o Janosiku (z tym projektem od początku były jednak spore problemy). Ekipą nie dokonała zaś rewolucji w polskich serialach, jakiej zapewne wielu od niej oczekiwało.
Znajomy krytyk filmowy był tak poirytowany w czasie oglądania W ciemności, że w pewnym momencie zaczął kibicować Niemcom, by dopadli i zabili głównych bohaterów.
Co by o tej reżyserce nie mówić, ma w sobie dużo energii, pomysłów i charyzmy (co pokazała ostatnio w Pokocie – filmie, w którym zaskoczyła wielu widzów poczuciem humoru i energią). Podobno, gdy Holland chce pobudzić albo sprowokować aktora, rzuca w niego przedmiotem tak, by minimalnie spudłować (pozdrowienia dla Giovanniego Ribisi). Niewykluczone, że skrywa w sobie jeszcze wiele tego typu tajemnic i niespodzianek.