Ubolewam nad tym, że za mało jest imprez, na których puszcza się film Legenda Kaspara Hausera. Może powinno się to stać nową tradycją?
Bękarty kina – są przeciwieństwem mainstreamowych filmowców. Najlepiej wychodzi im wkurzanie widzów i krytyków, wzbudzanie w nich niepokoju, a czasem najlepiej wychodzą im… porażki. To oni są bohaterami mojego cyklu o podtytule „Napluję na wasze gusta filmowe”.
Reżyser Lech Majewski opowiadał, że na planie filmu Basquiat – Taniec ze śmiercią kręcił się dziwny typ, który sprzedawał ekipie filmowej narkotyki i przechwalał się, że kiedyś stanie się gwiazdą. Tym gościem był… Vincent Gallo, który niesamowicie wcielił się w jedną z głównych ról w Legendzie Kaspara Hausera. Jak powiedział o nim reżyser tej filmowej produkcji Davide Manuli:
„Jest nie tylko aktorem, ale przede wszystkim artystą. Zawsze jest też gotowy do ciężkiej pracy w imię prawdziwej sztuki. Charakteryzuje mnie identyczne podejście do sprawy i chyba dlatego tak świetnie się dogadywaliśmy. Uważam, że w Hollywood i na świecie nie ma nikogo, kto mógłby się z nim równać”.
Być może trochę przesadził, ale zgadzam się, że Gallo pasuje jak ulał do tego ekscentrycznej i dziwnej filmowej opowieści. To jeden z tych filmów, które trudno opisać. Zresztą najlepiej go po prostu zobaczyć.
„Końcowa scena imprezy w Legendzie Kaspara Hausera jest niesamowicie szalona, odjechana i surrealistyczna. W czasie jej oglądania myślisz sobie: wow, co się tu, kurwa, dzieje?” – powiedział mi autor muzyki do tej produkcji D.J. Vitalic. Trudno się z nim nie zgodzić. Muzyk dodał, że w trakcie oglądania tego filmu tracisz poczucie czasu i nie wiesz, gdzie się znajdujesz. Porównał ten seans do odbycia szalonej podróży.
Pełna zgoda – to psychodeliczny techno western, będący krytyką współczesnego, konsumpcyjnego i coraz bardziej zdehumanizowanego świata. W tym filmie pojawiają się obiekty latające, elektroniczna muzyka, luzackie stroje, motocykle i elementy westernu. Rekwizyty z dalekiej przeszłości spotykają się w nim z rzeczami nowymi i futurystycznymi.
„Gdy ludzie mówią mi, że nie widzą w tym filmie ciekawej opowieści i że jest trudny w odbiorze, gadają głupoty. Moim zdaniem bardzo potrzebujemy kogoś tak niewinnego i nieskazitelnego, jak Kaspar Hauser. To symbol wolności i sprzeciwu przeciwko totalitaryzmowi. Taki sam jest mój film- niewinny niczym dziecko”
-powiedział w rozmowie ze mną reżyser tej produkcji Davide Manuli.
Niewykluczone, że są tacy, którzy przyjrzą się jak w lustrze w tej opowieści o Jezusie w dresie. Osobiście dałem się po prostu porwać tej czadowej historii. A Wy?