O jego filmach mówi się, używając określenia „hypercinema”, czyli rozszerzone kino, które nie znika wraz z zaciemnieniem obrazu, tylko kontynuuje tworzenie nowych interpretacji i refleksji u widzów.
Bękarty kina – są przeciwieństwem mainstreamowych filmowców. Najlepiej wychodzi im wkurzanie widzów i krytyków, wzbudzanie w nich niepokoju, a czasem najlepiej wychodzą im… porażki. To oni są bohaterami mojego cyklu o podtytule „Napluję na wasze gusta filmowe”.
Czy faktycznie niewiele o nim wiadomo? Ile jest w tym faktów, a ile mitów?
Terrence Malick swoje dzieciństwo spędził w Oklahomie i Teksasie. Uczył się w szkole episkopalnej w Austin, a potem studiował filozofię na Harwardzie, gdzie sporo przebywał w bibliotece. Chciał nadrobić zaległości, czytając wszystko co – jego zdaniem – przeczytali już inni studenci, tylko nie on. Chociażby… Kubusia Puchatka.
Choć nie był wielkim, wręcz maniakalnym, kinofilem, na studiach udało mu się częściowo nadrobić filmowe zaległości. Obejrzał przykładowo Zeszłego roku w Marienbadzie.
Ten pilny student otrzymał stypendium na Oxfordzie za doktorat o Kierkegaardzie, Heideggerze i Wittgensteinie. Spędził rok w Niemczech, wykładał w Cambridge, publikował na łamach Newsweeka i New Yorkera (np. o Che Guevarze) . Dlaczego nie został więc pisarzem; kimś na miarę Cormaca McCarthy’ego? Skoro nie był fanatycznym kinofilem, co pociągało go w filmach? Choć początkowo myślał o skupieniu się na pisaniu, zmienił zdanie. Być może wynikało to z samotności tego zawodu. Możliwe, że wolał jednak pracować z ludźmi i się nimi otaczać (co ciekawe, obecnie wszyscy, którzy z nim pracują, mają zakaz wypowiadania się na jego temat. Mój kolega, który pracował na planie filmu To the Wonder prywatnie zdradził mi, że Malick to spoko gość, z którym można pograć na… Playstation).
Kinem bardziej zainteresował się w latach 60tych. W tym samym czasie Amerykański Instytut Filmowy założył szkołę, gdzie reżyserii uczono od strony praktycznej i teoretycznej. Poszukiwano w niej przyszłych filmowców, którzy mieli już akademickie podstawy w innych dziedzinach. Zwracano uwagę na ich osobowość i wrażliwość. Dzięki temu trafili tam Terrence Malick, Paul Schrader, a później m.in. David Lynch.
Malick jako jedyny przyszedł na rozmowę kwalifikacyjną w marynarce i krawacie. Zrobił na wykładowcach wrażenie jako bardzo ciekawa i inteligentna osoba, mocno zainteresowana – bardzo wówczas popularnym w Ameryce – kinem europejskim.
Jako student zadawał sobie bardzo dużo pytań, miał też mnóstwo pomysłów. Jego studencki film to western Lanton Mills, w którym zagrał Harry Dean Stanton.
Przed swoim pełnometrażowym debiutem został zatrudniony jako scenarzysta, szlifując lub poprawiając niektóre scenariusze, np. filmów Z własnej kieszeni czy Brudnego Harry’ego.
Do tego drugiego projektu zaangażował Malicka jego wykładowca Irvin Keshner, który chciał uczynić ten film mroczniejszym. Wersja scenariusza, którą napisał wspólnie z Malickiem, bardzo spodobała się Marlonowi Brando i Stevenowi McQueenowi, którzy chcieli zagrać główną rolę w tym filmie. Niestety, okazało się, że wcześniejszy scenariusz zachwycił Clinta Eastwooda, a producentom bardzo zależało, by zaangażować go do tytułowej roli.
Keshner (reżyser m.in. Imperium kontratakuje i RoboCopa 2) był zdziwiony, że Malick uważa go za mentora, skoro pochodzili z dwóch różnych filmowych światów. Być może wynikało to z tego, że jako jeden z pierwszych opowiadał mu dużo o filmach i kinie, otwierając mu oczy na wiele spraw. Keshnerowi rzuciło się w oczy, że trafił na utalentowanego artystę, który umie słuchać i łączyć ze sobą różne rzeczy, zwracając uwagę na to, czego inni nie dostrzegają.
Jak wspominałem, Malick nie był maniakiem oglądania filmów i nie potrafiłby wyreżyserować epizodu serialu. Nie interesowało go, jak to zrealizować (z drugiej strony ostatnio wyreżyserował reklamę perfum z Angeliną Jolie, ale bardzo w swoim stylu). Wykształcił swój własny styl, który narodził się w trakcie pisania, kręcenia i montowania jego pełnometrażowego debiutu Badlands, gdzie intensywnie pracował m.in. nad głosem z offu.
Podobnie jak wielu wybitnych reżyserów, ma swoje znaki rozpoznawcze, po których można poznać jego filmy.
Poza tym jest bardzo dobry we współpracy z aktorami. Pracuje z nimi w ten sposób, żeby pomysły wyszły od nich. Nie pokazuje im, co mają zagrać, opisuje im jedynie uczucia i emocje bohaterów. Na widok wschodu albo zachodu słońca potrafi zatrzymać samochód, wyjść z ekipą na świeże powietrze i zacząć kręcić scenę.
Kocha futbol amerykański. W przeszłości potrafił grać w tę dyscyplinę przez dwie godziny, by nagle przerwać to i powiedzieć, że już wie, co chce dalej zrobić z filmem.
W trakcie pracy nad Badlands stwierdził w pewnym momencie, że przydałby mu się egzotyczny zwierzak, który przebiegłby przez las albo rzekę. Ktoś z ekipy podpowiedział mu, że wie, jak zdobyć lamę i pożyczył ją od swoich dobrych przyjaciół z zastrzeżeniem: „możecie ją wykorzystywać tak długo, jak będziecie ją kontrolować”. Dowcip polegał na tym, że uciekła z planu i odnaleziono ją dopiero po dwóch tygodniach.
Malick jest znany z tego, że kiedy zobaczy dzikie zwierzę albo piękne chmury, przerywa wszystko, żeby to nakręcić. W trakcie zdjęć do Cienkiej czerwonej linii, przy której pracował z tysiącem statystów, zatrzymał pracę, żeby uchwycić na kamerze przepięknego ptaka.
Wielu uważa go za geniusza m.in. dlatego, że potrafi dostrzec moment i powiedzieć: „teraz albo nigdy”, ignorując wszelkie zasady i możliwe konsekwencje. To filmowiec pełną gębą.
Są tacy, którzy twierdzą, że głos z offu jest ratunkiem dla filmów i pójściem na łatwiznę, tymczasem w przypadku Malicka jest to bardzo przemyślane. Przykładowo w Badlands można dostrzec, że słowa wypowiadane w ten sposób przez bohaterkę kontrastują z tym, co widać na ekranie. Tworzy to ciekawy, zaskakujący efekt.
Wyszedł z tego mały film, zrealizowany za niewielkie pieniądze, który zrodził się z pomysłów reżysera i jego współpracy z aktorami i filmową ekipą.
Choć można mieć zastrzeżenia do ostatnich filmów Malicka, i nie wszystkim się one podobają, mają one też swoich zwolenników. Co by o tym reżyserze nie mówić, szanuję go za konsekwencję, odwagę, chodzenie pod prąd i wielką pasję.