Kolejne dni na festiwalu upłynęły pod znakiem gwiazdorskich premier i ciekawych spotkań. Zaczęło się od hucznego wejścia na czerwony dywan obsady Królowej Pustyni – mieliśmy okazję zobaczyć Nicole Kidman (chirurg plastyczny na medal), Jamesa Franco (który okazał się mniejszy niż myśleliśmy) oraz reżysera Wernera Herzoga (zwanego też w kuluarach Starym Rydzem).
Pomiędzy seansami Królowej Pustyni a 45 years mieliśmy okazję spotkać się na piwie z Neilem Youngiem, który podczas tegorocznej edycji Berlinale jest przewodniczącym jury konkursu sekcji Forum. Neil to także dziennikarz The Hollywood Reporter oraz IndieWire. Przede wszystkim jednak to nasz dobry znajomy, który opowiedział nam o berlińskim festiwalu od kuchni.
W knajpie, w której spotkaliśmy się z Neilem, siedział też znany z serialu The Wire Isiah Whitlock Jr., który przeszedł do historii swoim niepowtarzalnym shieeeeet. Popijając Jameson Whiskey słuchaliśmy jak siarczyście rozmawiał z dziennikarzami.
Natomiast w metrze spotkaliśmy Alibabę (a.k.a brata bliźniaka pułkownika Kaddafiego)
Berlin nie przestaje zaskakiwać.
Na szczęście także pozytywnie – 45 lat, kolejny konkursowy film okazał się bardzo miłą niespodzianką. Obraz, o którym nie wiedzieliśmy nic, od samego początku złapał za gardło i nie odpuścił do napisów końcowych.
Andrew Haigh, reżyser znakomitego Zupełnie innego weekendu, prezentuje kryzys w zgodnym małżeństwie, spowodowany wspomnieniem z przeszłości. Gdy Geoff, główny bohater filmu, otrzymuje informację o odnalezieniu ciała jego dawnej ukochanej, świat kochającej się pary całkowicie się zmienia. Miłość zastępuje nieufność, a satysfakcję z udanego związku – rozczarowanie i niepewność następnego dnia.
Ten dramat emocji Haigh rozpisuje na konfrontację dwójki bardzo skomplikowanych bohaterów. Nie byłoby więc sukcesu 45 lat, gdyby nie mistrzowskie aktorstwo głównych aktorów. To dzięki nim obraz ten nie jest manipulacją, tylko autentycznym dramatem prawdziwych ludzi, opartym na niuansie i subtelności gestu. Szczególnie bryluje w tym wciąż zjawiskowa Charlotte Rampling, która z miejsca staje się faworytką do nagrody dla najlepszej aktorki festiwalu.
Prosty, kapitalnie zagrany, poruszający dramat w solidnym, angielskim wydaniu – więcej takiego kina na festiwalu!
Najnowszy film Wernera Herzoga pt. Królowa pustyni to opowieść o Gertrude Bell – brytyjskiej działaczki politycznej, podróżniczki i pani archeolog, która w okresie burzliwego początku XX wieku m.in. przyczyniła się do powstania Iraku.
Główną bohaterkę gra Nicole Kidman, która lśniła bielą na berlińskim czerwonym dywanie. Entuzjastyczne przyjęcie aktorki przez publiczność można wytłumaczyć tylko tym, że nie mieli oni jeszcze okazji zobaczyć jej w filmowej akcji. Królowa pustyni to bowiem obraz katastrofalny i trudno uwierzyć, że jego autorem jest wielki Herzog.
Bell snuje się po pustyni, pisze pamiętnik i ma wyjątkowego pecha do mężczyzn. I to właściwie wszystko. Całość skrojona jest w beznamiętnej i tandetnej formie, która razi, wkurza i irytuje. Diamentem w tym rynsztoku jest Mark Lewis Jones, który jest prostu jakiś.
Film, zaprezentowany w błyszczącym Zoo Palast, został nagrodzony gromkim buczeniem i gwizdami. To najcelniejsza recenzja na żywo jaką kiedykolwiek słyszałem.
Dzisiaj wybieramy się na czerwony dywan przed Berlinale Palast. Chcemy zrobić sobie selfie z Christianem Balem (przecież to on zapytał Are You Watching Closely?) i zaczepić Natalie Portman. Damy znać czy się udało. Pozdrowienia!