Bezdyskusyjnie najlepszy film roku.

The Invention Of Hugo Cabret

No i stało się. Na samym finiszu oskarowego wyścigu poznajemy filmowy numer jeden tego roku. Długo, Nam Polakom, było dane czekać na ten wielki moment.  Polski dystrybutor starannie zadbał o to, by film mający światową premierę na przełomie listopada i grudnia, trafił do nas w połowie lutego( sic!). Przeszło 3 miesiące obsuwy? Dla polskiego dystrybutora nie ma rzeczy niemożliwych. Dystrybutor nie omieszkał też w twórczy sposób pomajstrować przy tytule. I tak z jednowyrazowego tytułu oryginalnego Hugo, w Polsce otrzymujemy Hugo i jego wynalazek. Ale jeszcze większa niespodzianka czeka nas w kinie – w momencie, kiedy w czołówce pokazuje się tytuł oryginalny, plansza napisowa pokazuje następujące tłumaczenie Film Martina Scorsese. Hugo i jego wynalazek 3d.  To już zakrawa na poważną, lingwistyczno-translacyjną, schizofrenie. Osobiście będziemy trzymać się tytułu oryginalnego, i w ten właśnie sposób, najlepszym filmem tego roku ogłaszamy 'Hugo’ Martina Scorsese.

Kiedy 2 lata temu przeczytaliśmy, że Martin Scorsese zaczyna pracę nad filmem familijnym w technologii 3d, to się złapaliśmy za głowę i zaczęliśmy czytać newsa od początku z nadzieją, że coś pomyliliśmy. Czy to możliwe, że ojciec chrzestny kina gangsterskiego zdecydował się na tak karkołomny pomysł? Informacja ta nie okazała się jednak plotką, prace ruszyły, miesiące mijały, a Scorsese pracował w tajemnicy nad filmem. Obsada już na starcie była podobnie nietypowa jak sam film. Żadnych poprzednich współpracowników reżysera – brak DiCaprio, brak DeNiro, brak Pesciego, brak Keitela, brak Day-Lewisa. W ich miejsce dwójka nikomu nieznanych szerzej dzieci, na drugim planie Sacha Baron Cohen ( tak, tak – Ali G, Borat, Bruno), Mahatma Gandhi ( Ben Kingsley), Sauron ( Chirstopher Lee), jakieś plotki o Johnnym Deppie. Scorsese robił casting na grzybach?

Kiedy wyszedł zwiastun filmu byliśmy jeszcze bardziej skołowani – był on nijaki, ani nie odrzucał, ani nie zachęcał – pełna ambiwalencja promocyjna.  Ale kiedy posypały się recenzje wszystko zaczęło się układać w spójną całość. 94% na rottentomatoes, pełen zachwyt na całym świecie, Złoty Glob dla Scorsese, a na finisz 11 nominacji do Oscarów.  Oczekiwanie trwało tygodniami, ale w końcu udało się pójść do kina.

By wyjść z niego totalnie pokonanym przez ten film. Prosimy Was, nie oglądajcie zwiastunu, jest on do bólu mylący, przestrzelony, reklamujący zupełnie inny film niż ten, jaki oglądamy w kinie. To jeden z tych filmów, który już pierwszą sceną daje do zrozumienia, że jest czymś niepowtarzalnie unikatowym. Scena otwarcia pokazująca ogromny mechanizm zegara, przekształcający się płynnie w architektoniczny plan Paryża to dla jedna z najlepszych wizualnie scen, jakie kino kiedykolwiek miało do zaprezentowania. To, co następuje po tym jeszcze bardziej onieśmiela widza – sekwencja na paryskim dworcu zrobiona w pełnym trójwymiarze jest najlepszym adwokatem tej technologii, jaką widziało ludzkie oko. Widzieliśmy Avatara, Trona i kilka innych kluczowych dla tej technologii filmów, ale żaden z nich, nawet w połowie, nie wykorzystuje efektu 3d w sposób tak przemyślany i tak daleko rozumny. Wygląda na to, że technologia 3d powstała tylko po to, aby mógł kiedyś powstać taki film jak Hugo. Paradoksalnie, potrzeba było starego już wiekiem mistrza kina, by właśnie on pokazał całemu światu jak właściwie wykorzystać technologię 'młodych’.

Dzięki efektom 3d czujemy jak byśmy byli razem z bohaterami na paryskim dworcu. A wychodzący z ekranu Sacha Baron Cohen będzie się Nam chyba śnił po nocach. Zresztą nie tylko z tego powodu. Najważniejsze jest to, że Baron Cohen prezentuje w Hugo swoją najdziwniejszą, najzabawniejsza i najpewniej najwybitniejszą aktorską kreację. Inspektor to bohater zupełnie nie z tej ziemi, a jego brytyjsko-francusko-nie wiadomo, jaki akcent, to mistrzostwo świata. Jednak Cohen poza popisem komediowym tworzy też postać odrzuconego, wewnętrznie smutnego człowieka. Podobnie jak genialny Ben Kingsley, na którego twarzy rysują się wszystkie nadzieje, troski i smutki jego bohatera – słynnego reżysera George’a Meliesa. To paradoksalnie o nim Hugo mówi najwięcej. Scorsese poprzez historię chłopca (w tej roli świetny Asa Butterfield) składa hołd z jednej strony całej X muzie, z drugiej samemu Meliesowi. Jest to nostalgiczna, pełna prawdziwych uczuć laudacja złożona wizjonerowi kina. Przez innego wizjonera kina.

Sobolewski_10 Stasierski_10

Start typing and press Enter to search