Bogowie

Triumfator tegorocznego festiwalu w Gdyni to rzeczywiście dobry film. Może nie aż tak dobry jak bym sobie tego życzył, ale to i tak kino na prawdziwie europejskim poziomie. Nie mamy się czego wstydzić, poniżej wyjaśniam dlaczego.

Po pierwsze, film opowiada ciekawą historię, jeszcze ciekawszego człowieka. O doktorze Relidze wiedziałem tyle, ile usłyszałem kiedyś w TV – czyli mało i po łepkach. Zdecydowanie za mało, jak na taką wielką postać. Łukasz Palkowski w swoim filmie kreśli przed nami pełnokrwistą (2 metrową!) sylwetkę Zbigniewa Religii, dając widzom przestrzeń na własne refleksje, bez zawężania jej do (jakże niestety częstej w polskim kinie) mocno postawionej zawczasu tezy. Ot, poznajemy Zbyszka jak operuje w Warszawie, by podpatrywać później jego osobistą (i wyboistą) drogę do wykonania pierwszego w Polsce udanego przeszczepu serca. A wszystko to możliwie blisko widza, gdzieniegdzie ze świetnym humorem i zdrowym dystansem.

Po drugie, Tomasz Kot wykonał niesamowitą robotę. Naprawdę. I ta świetność nie wynika bynajmniej z faktu, że wygląda podobnie (to garb, czy może Zbyszek dorzucił mocno do pieca na siłowni robiąc bary?), porusza i zachowuje się podobnie. Tu chodzi jednak o coś innego, znacznie trudniejszego. Tomasz Kot ma w sobie charakter i duszę doktora Religii. Charyzmy kupić się nie da (Tomek ją ma), poczucia humoru także (i tutaj Tomek nie zawodzi), a już najtrudniej o prawdziwe serce (kardiochirurg bez serca?). Z wielką przyjemnością oglądałem tę koncertową (ale bez zbędnej popisówy) kreację Tomasza Kota. Nie wolno mi nie wspomnieć o drugim planie – jest tam niemal równie dobrze. Piotr Głowacki oraz Szymon Piotr Warszawki, dopełniając trio tytułowych Bogów, błysnęli warsztatem, nie wpadając w pułapkę bycia tłem dla Kota. Na uwagę zasługuje też epizodyczna (ale jaka!) rola Ryszarda Kotysa (Pan Paździoch ze  Świata według Kiepskich), któremu przyszło tutaj zagrać czarny charakter (sic!).

Po trzecie, film się bardzo dobrze ogląda. Niby nic, a to taka rzadkość w polskim kinie gatunkowym. Nie utoniemy tu w patosie bo sytuację ratują zawadiackie i z humorem napisane dialogi. Nie zostaniemy też przytłoczeni odrealnioną posągowością głównego bohatera (vide – Lincoln Stevena Spielberga), a dostaniemy postać z którą możemy się utożsamiać. I na koniec, film nie ma formalnego kompleksu, jaki dotyka niestety zbyt wielu rodzimych produkcji (vide – dźwięk w Pokłosiu). W praktyce oznacza to, że patrzymy na eleganckie zdjęcia, oraz słuchamy mnóstwo dobrej zachodniej muzyki rockowej.

Bogowie to sprawnie, stylowo i brawurowo zagrane one-man story. Do polecenia!

Dominik Sobolewski

Bogowie (2014, reż. Łukasz Palkowski)

Sobolewski_7

Start typing and press Enter to search