Brazil

Sztuka bywa czasami tak eklektyczna, że cała filmowa dziennikarka wyje z rozpaczy, że nie da się jej wygodnie skatalogować. Brazil w reżyserii Terry’ego Gilliama to jeden z moich ulubionych filmów, które gwarantują taki cudowny zawrót główy. To dzieło wymykające się z zasięgu naszych horyzontów. I tak jak na szalonej karuzeli- albo wrzeszczysz i dajesz się ponieść euforii albo zamykasz oczy i czekasz, aż to się wszystko wreszcie skończy.

Czarna komedia, science fiction i szalona psychodela. Całość dotyczy pewnego urzędnika, który w wyniku prostej pomyłki staje się wrogiem systemu nr 1. Sporo w tym filmie nawiązań do orwellowskiego Roku 1984, które okraszone są absurdem i dziwnym znojem, a przede wszystkim pastelowymi obrazkami i niepokojącymi wizjami przyszłości. Zwroty akcji, niespodzianki i twist-offy nie są tutaj wyłącznie przyciągającymi uwagę medialnymi chwytami. One rzeczywiście nimi są, wychodząc na przeciw swoim definicjom. I cały wydźwięk filmu. Jakież to jest wszystko przygnębiająco – piękne. Doprawdy, majstersztyk.

Jest jeszcze melodia Aquarela do Brasil, która będzie do Was wracać przez wiele lat po obejrzeniu tego filmu. Pomóżmy naszemu idiotycznemu słońcu. Niech się w końcu zdecyduje. Jeżeli klimat Brazil nie pomoże, to sytuacja jest już naprawdę dramatyczna.

Serdecznie polecam

Tomasz Samołyk

 

Start typing and press Enter to search