„Bulwar”: pożegnanie mistrza i przyjaciela

Bulwar to najprawdopodobniej ostatni film z Robinem Williamsem, który pojawi się w Polsce w szerokiej dystrybucji. Pewnie nie byłby on dużym wydarzeniem, gdyby nie fakt, że siłą rzeczy stał się swoistym pożegnaniem z tym wielkim mistrzem kina. Williams żegna się z fanami wspaniałą rolą w przyzwoitym, choć jednak bardzo prostym filmie.

Williams gra Nolana, urzędnika bankowego, który w drodze powrotnej do domu zajeżdża na tytułowy bulwar, gdzie na klientów czekają prostytutki. Zabiera ze sobą młodego Leo. Nie chce jednak z nim iść do łóżka, przeciwnie czuje, że między nim a chłopakiem zaczyna zawiązywać się więź emocjonalna. O niczym nie wie żona Nolana Joy (mistrzyni drugiego planu Kathy Baker).

blvd_709full_2k_20150320.450147_-_kopia

Dito Montiel, znany dotychczas z kina bardziej dotykającego kwestii życia na przedmieściach (Wszyscy twoi święci), pierwszy raz zabrał się za kino LGBT. Williams już takich tematów próbował, choćby w genialnej Klatce na ptaki Mike’a Nicholsa. Jednak Bulwar nie ma nic z jej z komediowego klimatu. To smutna, chwilami niezwykle przygnębiająca historia człowieka odkrywającego po wielu latach swoją drugą, trudną do zaakceptowania naturę, przy okazji tracącego reputację i miłość oddanej żony. Problemem filmu Montiela jest straszliwa przewidywalność. Wszystko jest tu proste – emocjonalne rozterki, „zwroty” akcji, w końcu rozwiązanie opowieści. Brakuje wiarygodności wątkowi miłosnemu, co razi w filmie najbardziej. Powodem jest postać Leo, która bardziej wysysa z filmu emocje, niż je wznieca. Bulwar ratuje jednak historia małżeństwa Nolana i Joy, pełna ciepła, trudnych emocji i rozwiązana też w sposób subtelny i niejednoznaczny. Wielka w tym zasługa Kathy Baker, która obok Williamsa, jest najmocniejszym punktem filmu. Od dawna uważam, że ta aktorka, znana głównie z drugiego planu i telewizji, zasługuje na to, żeby ją docenić solidnie napisaną pierwszoplanową rolą. Czy to się kiedyś stanie? Mam wątpliwości.

Boulevard

Co do samego Robina Williamsa, serce się kraje oglądając jego smutną twarz na ekranie. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że dużo w postaci Nolana jest bardzo osobistego cierpienia Williamsa, jego wewnętrznego, skrywanego bólu. Nie zmienia to jednak faktu, że rola w Bulwarze bez tego jest znakomita. Przywołuje nią Williams najlepsze wspomnienia ze swojej kariery, kiedy był największą żyjącą gwiazdą kina. Trzeba w tym miejscu podziękować Montielowi, bo dawno Williams nie miał na ekranie tak pełnokrwistej, chwilami elektryzującej roli. Przypomniał nią o swojej subtelności i wielkim sercu. Płakać się chce, że to już naprawdę ostatnia jego filmowa rola.

Start typing and press Enter to search