„Kochanica króla” w reżyserii Maïwenn zainaugurowała tegoroczny Festival de Cannes. I po raz kolejny film otwarcia canneńskiej imprezy okazuje się bardzo przeciętnym kinem środka, w którym praktycznie nic nie wznosi się ponad przeciętność. Obraz przybliża nam historię wywodzącej się z nizin społecznych Jeanne Vaubernier, która wykorzystując swój wrodzony wdzięk zostaje zauważona na dworze przez samego króla Ludwika XV (w tej roli powracający do kina Johnny Depp). Między nimi rodzi się relacja napędzana namiętnością, popędem i ciekawością swoich ciał.
Niestety „Kochanica króla” to zbiór klisz, które nie działają ani dramaturgicznie, ani na tle psychologicznym. Wątki nie splatają się w spójną całość, a „kreacja” Deppa tylko pogrążą resztę filmu (i nie wierzcie plotkom, że Depp na ekranie jest tylko przez 10 minut, to dużo większa rola).
Cóż, pozostaje nadzieja, że to tylko słabe preludium przed dobrze zapowiadającą się dalszą częścią festiwalu.
„Anselm” Wima Wendersa to eksperymentalne kino dokumentalne przybliżające twórczość artysty Anselma Kiefera. Audiowizualne arcydzieło niemieckiego reżysera nakręcone kamerami 3D jest swego rodzaju filmową instalacją, która równie dobrze sprawdziłaby się jako część wystawy muzealnej. Wenders poprzez wykorzystanie techniki 3D ukazuje dokładną, a wręcz namacalną, strukturę dzieł Kiefera. Prowadzi przy tym narrację pełną retrospekcji z dzieciństwa Anselma i komentuje ją słowami absolutnego mistrza poezji – Paula Celana.
Wenders często odwołuje się do stylu Terrence’a Malicka oraz Theo Angelopoulosa. Jak czerpać to od najlepszych! Prawdziwie wielkie kino.