Cannes 2024 – Furiosa & Megalopolis

Furiosa dowiozła! Najnowszy film z serii Mad Max to prawdziwa karuzela wrażeń i emocji, a zarazem zupełnie inne otwarcie w słynnym uniwersum George’a Millera. W „Furiosie” bowiem więcej miejsca jest na charakterologiczny rys postaci (czego na próżno szukać w Fury Road), a mniej na akcję.

I oczywiście, dla wielu nieco ślamazarne tempo pierwszej połowy może być sporym problemem, jednak wyjaśnienie szeregu aspektów psychologicznych tytułowej Furiosy prowadzi do większego zrozumienia stawki, a w ostatecznym rachunku do emocjonalnego spełnienia. Fabuła świetnie skleja wątki, które znamy ze skrawków informacji zawartych w Fury Road. Te dwa filmy niejako żyją ze sobą w symbiozie dopełniając nie tylko historię, a także motywacje bohaterki.

Miller tym razem skierował swoją uwagę na storytelling (całość opowiedziana jest w zgrabnych pięciu rozdziałach), ale na szczęście nie zatracił reżyserskiego pazura do scen akcji. Szczególnie jedna z nich dosłownie wbija w fotel i sprawia, że widz wręcz poci się z ekscytacji. Właśnie dla takich spektakli kina wciąż zapełniają się ludźmi pragnącymi poczuć czystą, dziecięcą radość. No cóż, to zdanie musi paść, jak pewnie w każdej recenzji – nie jest to poziom Fury Road. Ale jako rozrywka działa świetnie i o to właśnie chodzi. Furiosa to kino, które daje pozytywne wibracje.

Coś więcej niż kino. No i przyszedł film, wobec którego jestem totalnie bezradny… Megalopolis Francisa Forda Coppoli to dzieło skrajności, któremu mógłbym wystawić jednocześnie 1/10 i 10/10. Jakiż to jest bezkompromisowy kawał sztuki, który łamie praktycznie wszystkie zasady rzemiosła filmowego. Coppola na stare lata powrócił do kinematografii z tytułem, do którego prawdopodobnie jeszcze nie dojrzeliśmy. Wyprzedza swoje czasy otwierając jednocześnie jakiś nowy rozdział jego kariery. Najnowsze dzieło Coppoli utrzymane jest w konwencji dramatu antycznego, a główny bohater, grany przez Adama Drivera, jest archetypem Cezara. Reżyser odwołując się do kultury starożytnego Rzymu kręci swego rodzaju traktat o wolności sztuki oraz filozofii, a medium filmowe rozszerza poprzez pozaekranowe doznania (w trakcie jednej ze scen przed ekranem odegrany został performance).

Megalopolis jest monumentem, który podzieli wszystkich. Jedni uznają go za arcydzieło, drudzy zaś wybuczą (co miało miejsce na pokazie prasowym…) i stwierdzą, że to absolutna porażka. I na swój sposób każdy będzie miał rację, bo to kino, które polaryzuje, prowokuje zażarte dyskusje, zmusza widza do refleksji nad granicami swojego poznania. Film Coppoli już przeszedł do historii, być może jako jeden z najbardziej ambitnych, ryzykownych i najdziwniejszych projektów tego wieku. Niesamowite jak te magiczne 24 klatki na sekundę wciąż potrafią zaskakiwać i wywoływać tak skrajne emocje. A przecież chyba głównie o emocje chodzi w sztuce? To one oczyszczają i dają nadzieję na lepsze jutro. Być może kino jako medium zyskało właśnie nowe życie? Czas pokaże…

Start typing and press Enter to search