Cannes2021 – najciekawsze filmy konkursu

74. edycja Festiwalu Filmowego w Cannes zakończona. Tegorocznym zwycięzcą Złotej Palmy okazał się Titane reżyserii 37-letniej Francuzki Julii Ducournau. To spore wydarzenie, ponieważ dopiero drugi raz w historii główną nagrodę canneńskiego festiwalu otrzymała kobieta (pierwszą kobietą ze Złotą Palmą była Nowozelandka Jane Campion za film Fortepian). Osobiście Titane nie wywołało we mnie efektu wow, jednakże w pełni rozumiem zachwyty nad tym tytułem. To kino brutalne, ekscentryczne oraz posiadające kompletnie szaloną oś fabularną. Wygrał film, który wzbudził zdecydowanie najwięcej dyskusji, dlatego werdykt jury pod przewodnictwem Spike’a Lee można uznać za dobry. Podczas festiwalu udało mi się obejrzeć ponad 30 filmów, z których przynajmniej kilka zostanie ze mną na długo.

Największe zachwyty:

Drive My Car reżyseria Ryûsuke Hamaguchi

Adaptacja opowiadania Haruki Murakamiego oczarowała mnie pod każdym względem. Trzygodzinna historia, w której – cytując Szekspira – świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają. Fabuła bowiem rozgrywa się nad dwóch płaszczyznach: na scenie teatru i na scenie życia. Główny bohater filmu, aktor i reżyser teatralny, wystawia słynnego Wujaszka Wanię Antona Czechowa. Przez znaczną część obrazu obserwujemy powolny proces narodzin spektaklu, w której różnice językowe (każdy z aktorów posługuje się innym językiem) stanowią klucz do uniwersalizmu myśli Czechowa. Kino, które porusza. Kino, które hipnotyzuje. Dla mnie kino totalne.

Memoria reżyseria Apichatpong Weerasethakul

Czołowy twórca neomodernizmu powrócił do canneńskiego konkursu po triumfie w 2010 roku. I to powrócił w wielkim stylu! Międzynarodowa koprodukcja z Tildą Swinton w roli głównej to slow-cinema w formie czystej. Kilkuminutowe ujęcia, ograniczenie dialogów na niezbędnego minimum, minimalistyczna gra aktorska. To wszystko buduje monument jakim jest Memoria. Obraz ten pięknie rymuje się z Dniami Tsai Ming-lianga. Odprężające doświadczenie, które przenosi widza w inne stany świadomości poznania. Po seansie widzimy, słyszymy i czujemy więcej/bardziej. Prawdziwie magiczna filmowa medytacja.

Wszystko poszło dobrze reżyseria François Ozon

Ozon wziął mnie z zaskoczenia. Przed seansem nie sądziłem, że będę wychodził z niego ze łzami na policzkach i kołatającym sercem. Francuski mistrz nakręcił według mnie najbardziej spełnione kino od czasów Frantza i zaangażował emocjonalnie od pierwszych minut filmu. Temat eutanazji ukazywany był w kinematografii już wielokrotnie. Reżyser moralnie nie ocenia, a przedstawia problem z różnych stron. Zmęczony życiem 85-letni mężczyzna prosi swoje córki o wykonanie zabiegu w jednej ze szwajcarskich klinik po tym jak stracił władzę nad swoim ciałem wskutek udaru mózgu. Ozonowi udało się uniknąć łatwej manipulacji emocjonalnej i w sposób prawdziwy i autentyczny przedstawił prawdopodobnie jeden z największych życiowych dylematów moralnych.

Kurier Francuski z Liberty, Kansas Evening Sun reżyseria Wes Anderson

Największe pozytywne zaskoczenie na festiwalu. Osobiście nie jestem wielkim fanem stylu Wesa Andersona, ale ten obraz zachwycił mnie na wielu poziomach. Po pierwsze gigantyczna dbałość o każdy, nawet najmniejszy detal. Po drugie Anderson w końcu wziął na barki poważniejsze tematy i przestał jedynie bawić się cukierkową formą. Po trzecie imponująca mnogość technik realizacyjnych, formatów i stylów. Szalony seans, który dostarczył mi zarówno masy rozrywki, jak i zadumy nad tematami egzystencji, samotności oraz roli sztuki w życiu. W przyszłym roku Wes powinien rozbić bank oscarowych nominacji. Życzę mu tego z całego serca.

France reżyseria Bruno Dumont

Dumont znany jest z wiecznego zaskakiwania widza, ale chyba i samego siebie. Przed każdym jego filmem spodziewać się można dosłownie wszystkiego (i to w tym pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu). Swoją karierę zaczynał od kina spod znaku slow, by nagle przenieść się do świata absurdu i abstrakcji. Najnowsze dzieło Dumonta znowu wypada zupełnie inaczej na tle wcześniejszych dokonań. France składa się z trzech aktów wyraźnie różniących się od siebie stylistycznie i emocjonalnie. Jest to satyra (ale w pewnym momencie też dramat) na świat dziennikarski i telewizyjny. Komentarz społeczny odnoszący się do polityki Emmanuela Macrona i świetne punktujący obłudy współczesnego świata. Warto wspomnieć też o znakomitej kreacji Léi Seydoux. Prawdopodobnie jej życiówka, piękna szarża w dobrym guście.

W najbliższym czasie spodziewajcie się również wpisu o najlepszych filmach spoza konkursu. Jest sporo perełek, o których na pewno warto przeczytać!

Start typing and press Enter to search