„Captain Fantastic”: Ktoś chciałby mieć takiego ojca?

To pytanie wcale nie jest bezsensowne. Trochę mi się przypomina sytuacja z Johnem Keatingiem z mojego ukochanego Stowarzyszenia umarłych poetów – teoretycznie każdy chciałby mieć takiego właśnie nauczyciela. Z drugiej strony, czy jego zadaniem głównym nie jest dbanie o uczniów. Tutaj mamy ojca, który wychowuje dzieci w lesie, robi im swoistą szkołę przetrwania. Nie chce jednak zapominać o ich edukacji duchowej – każe im czytać najważniejsze książki, a jak zadają pytania, to zawsze odpowiada szczerze i w punkt.

Teraz pojawia się pytanie – czy na wszystkie pytania dzieci muszą znać odpowiedzi? Czy ten sposób wychowania jest jedyną słuszną rzeczą? Czy młodzi nie powinny mieć kontaktu z innymi rówieśnikami lub po prostu z bardzo szeroko pojętą „cywilizacją”?

captain-fantastic

Reżyser Captain Fantastic Matt Ross na te pytania nie odpowiada, bo też nie jest to jego celem. Chce, żebyśmy poznali ten punkt widzenia bez oceny, bez nastawienia. Jego historia rodzicielskiej miłości oparta jest na subtelnościach, na prawdziwych emocjach, których nie spodziewałem się po tak sztucznie wykreowanej sytuacji. Przecież takich rodziców, w ten sposób myślących praktycznie nie ma. A jednak magia tego filmu polega na tym, że nie mamy do czynienia z historią przerysowaną, nie oglądamy sytuacji na pograniczu baśni. Patrzymy na realistyczną, przepięknie opowiedzianą historię, w której nie ma miejsca na fałsz. Jest natomiast miejsce na mieszankę wzruszenia z komedią.

Wielka w tym zasługa nieprawdopodobnie empatycznego skryptu, ale też cudownego aktorstwa wszystkich na ekranie. Od maleńkiego, w punkt epizodu Franka Langelli po niesłychanie inteligentną główną rolę Viggo Mortensena, który w tegorocznej konkurencji oscarowej powinien być zwycięzcą. Jednak prawdziwymi zwycięzcami tego filmu są jego dzieciaki – naturalne, charyzmatyczne, mądre, pełne sprzeczności, rozczulające. Jak cały ten świetny film – najlepszy przykład tego jak Amerykanie potrafią robić kino niezależne. Poproszę o więcej takich rzeczy w naszych kinach!

Do tego filmu idealnie pasuje określenie: małe, wielkie kino. Naprawdę rzadki przypadek.

Start typing and press Enter to search