Mówią, że obojętność jest gorsza od nienawiści. To hasło wygodne dla rozwodników, choć nie da się ukryć, że niesie ze sobą głęboką prawdę. Z przykrością zatem muszę przyznać, że przedstawiona w Carte Blanche historia nauczyciela, który traci wzrok, nie wywołuje we mnie napadów hejterstwa.
Kacper jest lubianym przez uczniów nauczycielem historii. W obliczu choroby podejmuje szereg działań, których celem jest zachowanie pracy i doprowadzenie swojej klasy do matury. Policzył ile kroków ma korytarz, poprosił woźnego o podmianę haczyka na klucze do sali i oszukał lekarza, który przeprowadzał jego badania okresowe. Najchętniej w tym momencie zakończyłbym tę recenzję. Poczulibyście wtedy jak neutralny emocjonalnie jest to film.
Nie chcąc wyjść na empatycznego chuderlaka podkreślę, że nie przechodzę całkowicie obojętnie wobec tej historii. Podziwiam determinację, płynącą z głębi serca dobroć i rzadko dziś spotykaną wielkoduszność. Problem polega na tym, że film Jacka Lusińskiego nie pozwala na eskalację tych emocji. Poruszenie wywołuje jedynie późniejsza refleksja o prawdziwym Kacprze, a nie obraz filmowy, który utrzymuje zaangażowanie widza na średnim poziomie. Nie jest to też kino odpychające czy z gruntu złe. Poczciwie napisany scenariusz, płaskie portrety bohaterów i nieco na siłę podrzucane emocjonalne zwroty – to wszystko sprawia, że narracja jest niczym szósty papieros w ciągu dnia. Był ok, ale tak naprawdę nie pamiętasz jego smaku.
Bardzo lubię Pana Andrzeja Chyrę. Jest to jeden z tych ludzi, z którymi chciałbym się zakumplować. Niezwykle inteligentnie wykreował postać Kacpra. Nie szarżował i nie uciekał w tanią brawurę. Widać, że ze swojej mądrości i charyzmy wyciągnął dla tej roli wszystko. Z głównego bohatera płynie ciepło, wrażliwość i inteligencja emocjonalna. Szkoda, bo nawet tak dobrze poprowadzona postać nie była w stanie wyprowadzić Carte Blanche na prostą. Chyra był niczym Cristiano Ronaldo grający w Izolatorze Boguchwała, który zmierzył się z Manchesterem United.
Uwierzcie, trudno jest opowiedzieć o tym filmie coś więcej. Przechodzi się wobec niego mocno obok i zapomina kilka minut po seansie. Kacper mówił: Nie widzę inaczej. Ja mówię: Nie widzi mi się.
W trakcie seansu widz nie czuje się ani szczęśliwy, ani nieszczęśliwy i nie może tego znieść. Paulo Coelho.