Pierwszy film, podobnie jak pierwsza płyta, często mówi o artyście więcej, niż on sam by sobie tego życzył. Ten pierwszy twórczy strzał często staje się na tyle emblematyczny i proroczy, że stanowi o całej stylistyce nadchodzącego mistrza. Tarantino miał Wściekłe Psy, Scorsese – Ulice Nędzy, a Paul Thomas Anderson – Hard Eight. Twórca takich legend jak: Boogie Nights, Magnolia, Aż poleje się krew, czy ostatnio Mistrza już na samym początku pokazał swoje charakterystyczne cechy, którym będzie wierny do dnia dzisiejszego. Stołek reżyserski zawsze w parze z scenariuszem własnego autorstwa, encyklopedyczna wiedza filmowa, niepowtarzalna intuicja stylistyczna oraz kapitalna ręka do aktorów. To właśnie u niego aktorzy przechodzili swoje znaczące metamorfozy – z średnich stawali się dobrzy (John C. Reilly), z dobrych – bardzo dobrzy (Tom Cruise), a bardzo dobrzy – genialni (Philip Seymour Hoffman). Hard Eight to aktorski popis Philipa Bakera Halla. Grany przez niego Sydney jest tak wyrazisty, że aż rysuje ekran. Ze swoją charyzmą i opanowaniem mógłby być ojcem Kevina Spacey’a. Podobnie jak w każdym ze swoich późniejszych filmów – bohaterowie historii są tutaj ważniejsi od samej historii. W debiucie Andersona zobaczymy także m.in: Philipa Seymoura Hoffmana, Samuela L. Jacksona czy Gwyneth Paltrow. Jeśli ktoś z Was jeszcze nie widział debiutanckiego filmu reżysera, którego Martin Scorsese uznał za najlepszego na świecie z młodego pokolenia, to powinien szybko nadrobić zaległości. Poniżej, na zaostrzenie apetytu, próbka aktorskiej konfrontacji przy grze w kości.
Polecam!
Czytał Dominik Sobolewski