Jan Rybkowski powiedział niegdyś, że kino to najradykalniejsza forma wędrówki, polegająca na tworzeniu fikcyjnej rzeczywistości, która jednak nie jest jej przeciwieństwem, lecz ją wyostrza. Jestem przekonany, że nie ma lepszego zdania, które w bardziej adekwatny sposób skwitowałoby wrażenia po obejrzeniu filmu „Tygrys i śnieg” w reżyserii Roberto Benigniego. I właściwie na tym należałoby zakończyć, bo powiedzieć, że Roberto Benigni jest tutaj zabawny, uroczy i rozbrajający to nic nie powiedzieć. Zatem obejmij swoją partnerkę nieco mocniej niż zwykle i po prostu wciśnij „play”.
Polecam, Tomasz Samołyk.