Co by tu obejrzeć? „Withnail i ja”

withnail

Jeżeli ktokolwiek z Was powie mi i udowodni to, że nie napisał w swoim życiu chociażby zalążka prozy lub poezji, to wytatuuję sobie jego imię i nazwisko na policzku. Jeżeli jednak jakimś cudem nie zatopiliście się nigdy w żadnej nucie samopowstającego, wymyślanego przez Was świata, to z całą mocą pragnę Was zapewnić, że homo sapiens nie wymyślił środka odurzającego o działaniu równie ekstatycznym co to uczucie. I choć być może nieco nadinterpretuję – cóż, przyjmijmy jednak, że filmy są najszczerszym lustrem – to Withnail i ja w reżyserii Bruce’a Robinsona trakuję jako nieznośnie prostą historię, która jednak nie mogła przydarzyć się komukolwiek z nas. Dlatego pomyślcie, że bierzecie w niej udział, bo przez powyższe wydaje się niezwykle namacalna. Nie mogę się doczekać czasów, kiedy będziemy mówić: jak w filmie, mając na myśli najzwyklejszy splot wydarzeń. Całość tej szczerej i bezpretensjonalnej historii Withnaila i jego kompana doprawia na słodko bohemistyczny klimat, William Shakespeare, Jimi Hendrix i zwariowane pomysły głównego bohatera. Spróbuj odkryć tę prostotę i nie daj się zwieść brakiem błyskotliwych, nikt-tak-nie-mówi-w-realu, amerykańskich dialogów. Jeżeli znajdziesz siebie w Withnail i ja, to właściwie mogę wytatuować sobie Twoje dane osobowe od razu. Ale… jeżeli masz na imię Janusz lub Roxana, to pozwól, że zrobię to henną.

Polecam, Tomasz Samołyk.

Start typing and press Enter to search