I oto doczekaliśmy się polskiego przekładu jednej z najważniejszych książek drugiej połowy XX wieku!
„Infinite Jest” Davida Fostera Wallace’a zostało wydane po wieloletniej, wręcz tytanicznej pracy tłumaczki Jolanty Kozak. Oczywiście do stylu Kozak można mieć zastrzeżenia, jednakże trzeba docenić jej upór i cierpliwość w dążeniu do zakończenia projektu, wydawać by się mogło, nieosiągalnego.
Jej dzieło porównałbym do wyczynu Krzysztofa Bartnickiego, który przełożył abstrakcyjny Finneganów Tren Joyce’a.
Ostatnimi czasy pojawiało się wiele negatywnych słów pod adresem Kozak. Jeszcze podczas mozolnego procesu tłumaczenia opus magnum Wallace’a padały oskarżenia, że Kozak na pewno nie podoła temu niewyobrażalnie trudnemu zadaniu. Tłumaczka mimo to wertowała kolejne stronice „Infinite Jest” i próbowała znaleźć w pięknie języka polskiego frazę amerykańskiego pisarza.
Osobiście jestem nieskończenie wdzięczny Jolancie Kozak za ukończenie swojego wieloletniego dzieła. Dzięki niej polscy czytelnicy mają możliwość zaznajomienia się z kamieniem milowym literatury światowej.
A mnie nie pozostaje nic innego jak po prostu zatopić się w lekturze tego ponad 1100 stronicowego arcydzieła.