Filmowy świat Wesa Cravena

W niedzielę 30 sierpnia 2015 r. zmarł Wes Craven. Kto nie zna tego nazwiska, ten albo urodził się za późno, albo miał wyjątkowo mało ekscytujące dzieciństwo. Co prawda jego najważniejsze dzieło życia – Koszmar z ulicy Wiązów – powstało kilka lat przed moim urodzeniem, ale już „załapałem” się na drugą najistotniejszą serię Cravena – Krzyk. Odszedł twórca zupełnie nietuzinkowy, człowiek dzięki któremu zmieniło się postrzeganie mainstreamowego horroru. To przez niego, a może za jego sprawą, spoiwem gatunku przestał być (przynajmniej na jakiś czas) Stephen King, a stał Freddy Krueger, za którym poszli kolejni. Przypomnę Wam dziś kilka najważniejszych dzieło mistrza.

Ostatni dom po lewej (prod. 1972)

Debiut reżyserski Cravena to historia dwóch młodych dziewczyn, które w przeddzień urodzin jednej z nich wyruszają do miasta na imprezę. Kończy się to tragicznie, gdyż spotykają na swojej drodze grupę uciekinierów, najgorsze kanalie chodzące po ziemi. Craven w tym filmie pokazał, jakim językiem będzie opowiadał swoje horrory. Nie wszystko miało być w nich do końca na serio, dużo będzie ironii, która świadczy niezbicie o wielkiej inteligencji tego twórcy. Te wszystkie elementy, połączone z bardzo brutalny gore, makabrą która spotyka dziewczyny, są w tym filmie widoczne. Brakuje w nim może trochę bardziej koherentnej fabuły, ale jednak nie sposób nie zauważyć, że Craven pokazał Ostatnim domem po lewej, którego remake ukazał się w 2009r., jakim reżyserem w przyszłości będzie.

last_house_on_the_left_02

Mordercy z „Ostatniego domu po lewej”

Koszmar z ulicy Wiązów (prod. 1984)

Bodaj największe filmowe osiągnięcie Cravena – należałoby powiedzieć horror wzorcowy. Są w nim wszystkie elementy klasycznego slasher horroru. Ramię w ramię z Johnem Carpenterem i jego Halloween, Craven stworzył kanon tego podgatunku. Pierwsza część tej serii jest była więc pewnym momentem przełomowym w historii kinematografii, do którego odnoszą się twórcy dalszych slasherów. W tym filmie, który nie opowiada może jakiejś powalającej historii, Craven zaprezentował światu jednego z najbardziej fascynujących, niesamowitych bohaterów kina wszechczasów. Mam oczywiście na myśli Freddy Kruegera, granego przez genialnie przerysowanego Roberta Englunda. Krueger to literalnie morderca jak ze snów, jedna z najbardziej mrocznych, najstraszniejszych postaci, jakie kiedykolwiek pojawiły się w kinie. Warto przypomnieć także, że Koszmar z ulicy Wiązów okazał się debiutem aktorskim niejakiego Johnny’ego Deppa.

Seria Krzyk (prod. 1996, 1997, 2000 i 2011)

Mój absolutny faworyt w filmografii Cravena. Mogę powiedzieć, przyznałem to już zresztą w ramach recenzji telewizyjnego Krzyku, że jestem Scream-freakiem. Kiedyś nawet na Halloween kupiłem sobie tę niezwykle charakterystyczną maskę Ghostface, który podobnie jak Krueger, stał się dość szybko ikoną popkultury. Czym ta seria się tak wyróżniła w stosunku do innych, niekiedy bardzo długich podobnych tasiemców (patrz powyżej)? Chyba głównie bardzo równym poziomem. Nawet absolutnie najsłabsza trójka jest wciąż w gatunku bardzo porządnym filmem. Kocham Krzyk za to, że nigdy nie traktuje siebie i widza zbyt poważnie oraz za to, że poza tym, że można się na nim mocno wystraszyć, jest także świetną komedią. Craven śmieje się w Krzyku właściwie z własnych dokonań, za co dostaje ode mnie dodatkowe punkty.

Scream-Drew-Barrymore-Ghostface-Reflection

Drew Barrymore szybko kończy swój udział w pierwszym „Krzyku”

Koncert na 50 serc (prod. 1999)

Jedyny chyba film w karierze Cravena, w którym nie chodzi o morderców, duchy, potwory i tym podobne okropieństwa. Chodzi zaś o skrzypce i dzieci, które grając na nich stają się nieco lepszymi ludźmi. Craven w formie dość prostego, jak na niego wyjątkowo lekkiego, melodramatu opowiada prawdziwą historię Roberty Guaspari (w tej roli nominowana do Oskara Meryl Streep), nauczycielki ze szkoły w Harlemie, której program nauczania gry na skrzypcach po początkowych sukcesach, staje pod znakiem zapytania. Cóż więc można zrobić? Trzeba zorganizować koncert, na którym stawią się gwiazdy muzyki poważnej. A gdzie ten koncert? Oczywiście w samej Carnegie Hall. Nie brzmi to zbyt wiarygodnie, a jednak jest to opowieść oparta na faktach. Można nawet obejrzeć prawdziwe nagranie z występu w Carnegie. Craven zaskakująco dobrze odnalazł się w konwencji biograficznej, genialnie też mu się współpracowało z Meryl Streep, która zagrała jedną ze swoich lepszych ról lat 90. Co ciekawe nauczyła się do niej grać na skrzypach – wielka klasa.

Red Eye (prod. 2005)

Ostatnie wartościowe dzieło mistrza i ówczesny jego wielki powrót. Co prawda nie najbardziej równy z jego filmów, bo pierwsza część jest o wiele lepsza od drugiej. Nie zmienia to jednak faktu, że udało mu się wytworzyć dużo klaustrofobicznej atmosfery i rozpisać całkiem zgrabną intrygę na trójkę znakomitych aktorów. To głównie dzięki Rachel McAdams, Brianowi Coxowi i szczególnie Cillianowi Murphy’emu tak dobrze ogląda się ten nieomal pożegnalny film Cravena, który dodajmy sam stosuje sztuczki znane, ale jednak wciąż skuteczne. Szkoda, że po tym filmie, nie udało mu się nakręcić już nic wartościowego (nie licząc czwartego Krzyku).

still-of-brian-cox-in-red-eye-(2005)

Przerażony Brian Cox jako 1/3 aktorskiego tercetu z „Red Eye”

Wes, dobrze, że zostawiłeś po sobie tyle dobrego kina. Szkoda, że nie będzie go więcej. Niedawno przeszło mi przez głowę marzenie zobaczenia Krzyku w kolejnej odsłonie. Teraz wolałbym, że przez wzgląd na Wesa, nikt już tematu nie dotykał. Dobrze było Cię poznać w dzieciństwie, Wes! Sprawiłeś nam dużo radości.

Maciej Stasierski

Start typing and press Enter to search