Ciężko nie szanować reżysera, który nakręcił jeden z najlepszych heist movie w historii kina. Trudno nie lubić reżysera, któremu jako jedynemu udało się zaprosić na plan Roberta De Niro wraz z Alem Pacino i zamknąć ich w jednym kadrze. Niełatwo zlekceważyć reżysera, który słynie z umiejętności kręcenia jednych z najbardziej realistycznych ujęć w kinie akcji. Tak, tym reżyserem jest Michael Mann, a filmem Gorączka (jeśli jakimś cudem nie widziałeś tego filmu to Ci zazdroszczę). Nie każdy jednak wie, że Mann to rasowy fetyszysta. Pozwól, że spróbuje Ci to wyjaśnić na przykładzie Hakera – jego najnowszego filmu (w oryginale Blackhat – dystrybutor jednak uznał, że trzeba ułatwić widzowi zadanie).
Michael Mann w Hakerze wiernie trzyma się swojej warsztatowej checklisty, zbrojąc film w najbardziej mannowskie chwyty. W swoim filmowym fetyszu zapomina tylko o jednym. Najważniejszym. Po kolei jednak.
√ Gatunkowa surowizna
W razie wątpliwości – to komplement. Mann nie ulega modom w kinie akcji, wszystko robi po swojemu, budując film z najprostszych gatunkowych pierwiastków. Efekciarstwo zostawia konkurencji. Tam gdzie inni popisują się nowymi trickami, tam Mann smaży krwistego steka. Haker jest jak wierszowa konsola DOSa, podczas gdy konkurencja siedzi na najnowszych iOS-ach Apple’a. Stara szkoła.
√ Zimna stylówa
Myślę, że twórcy Instagrama podpatrzyli połowę swoich filtrów w kadrach filmów Manna. Reżyser Hakera mógłby przybić piątkę z Christopherem Nolanem w temacie zbijania temperatury nasycenia kolorów do arktycznych rejestrów. Gdy dodamy do tego fakt kręcenia często cyfrą z ręki, która daje wrażenie materiałów operacyjnych policji, to czujemy jak na szyi zaciska się nam kolejny chwyt Nelsona. To kwestia gustu, ale moje lewe oko cieszy się na ten widok.
√ Nocne panoramy
To prawdziwy konik Manna. Stawiam piwo każdemu, kto wskaże mi choćby jeden jego film w którym finałowa akcja nie dzieje się po zachodzie słońca. Reżyser Hakera jest niczym wampir – za dnia siedzi cicho w kąciku, unikając światła, by na pełnym gazie wejść do akcji po zmroku. BBC i National Geographic mogłyby się uczyć od Manna (i pewnie się uczą) ręki i oka do kręcenia nocnych panoram wielkich miast. Wizualna uczta premium dla każdego estety. Haker i tutaj daję radę. Poniżej próbka z Gorączki.
√ Męskie granie (p.s – Żywiec S.A – jaki termin płatności na fakturze?)
De Niro, Pacino, Crowe, Cruise – wszyscy u Manna mieli okazję zagrać na 100%. Hej, nawet z Colina Farrela udało się Mannowi zrobić mężczyznę w Miami Vice. Chris Hemsworth to na pierwszy rzut oka nietypowy wybór do tytułowej roli hakera. Prawie 2 metrowy dzik, który rzuca młotem lepiej niż wszyscy mistrzowie olimpijscy razem wzięci, ma grać komputerowego geeka? Jak pokazał Haker – dlaczego nie? Wystarczyło, że filmowy Thor poszedł na kurs rajdowy (znakomita rola w jeszcze lepszym Wyścigu – moja recenzja), a teraz świeżo po kursie programowania pokazuje, że będą z niego ludzie. Szacun.
(BRAK PTASZKA) Fabularna elektryczność
Niestety, Mann nie zapłacił rachunków za prąd. Haker pozbawiony jest bowiem charakterystycznego dla tego reżysera tempa (135 minut mogło się spokojnie zamknąć w 90) i napięcia. Haker ma prostą fabułę. Za prostą. Lubię fabularny minimalizm, ale tutaj Mann już przegiął. Historia jest na poziomie całkiem dobrego odcinka serialu sensacyjnego, a nie pełnometrażowej produkcji. I to produkcji, na którą przyszło nam czekać ponad 5 lat (tyle dzieli Hakera od poprzedniego filmu Manna). Niestety trochę się boję o wenę Michaela. Wrogowie publiczni to był bardzo mierny film (tym boleśniejszy dla mnie fakt, że jestem fanem kina gangsterskiego). Haker podbija trochę stawkę, ale dalej pozostawia nas z fabularnym, niedogotowanym pół-produktem. To główny i największy zarzut.
Michael Mann odrobił lekcje w połowie. Jedno zadanie doniósł, drugie zjadł mu pies. Szkoda tylko, że pies zjadł to trudniejsze.