Hulk

Nieco ponad dekadę temu Marvel dopiero stawiał pierwsze kroki jako marka produkująca filmy fabularne. Dotychczasowy potentat w świecie komiksów, zaczął umacniać swoją pozycję jako gracza na rynku filmowym. Z punktu widzenia artystycznego był to dla Marvela okres absolutnie najlepszy. W latach 2000-2005 powstały najbardziej udane produkcje wytwórni – Spider-Man 2 Sama Raimiego oraz dwa X-Meny Bryana Singera. Te nazwiska mówią same za siebie – wtedy Marvel przyciągał tyleż znanych, co naprawdę autorsko myślących ludzi. Ich filmy były zaprzeczeniem taśmowo produkowanych produkcji wytwórni z ostatnich kilku lat. Wśród marvelowskich reżyserów tamtych czasów znaleźć można jedno nazwisko zupełnie zaskakujące – Anga Lee, który przeniósł na ekran postać dra Bruce’a Bannera A.K.A Hulka.

hulk-2003-movie-review-lab-accident-bruce-banner-eric-bana-gamma-radiation

Jego film został w 2003 roku bardzo źle potraktowany przez krytyków i widzów – sprawa zupełnie niezrozumiała dla mnie, widza który Hulka obejrzał dopiero niedawno. Moje spostrzeżenia są skrajne odmienne od prezentowanych przez krytyków w 2003 roku – Hulk to na pewno film z TOP 3 uniwersum Marvela, wizją, narracją, stylem prześcigający Avengersów, ThoraKapitana Ameryka razem wziętych. Ang Lee, podobnie jak Raimi przy okazji drugiego Spider Mana, pokazał, że można w adaptacji komiksu wyjść poza ramy typowej narracji – można opowiadać historię po swojemu, ze znanym sobie reżyserskim sznytem, pomysłowo. To ostatnie wydaje mi się w wizji Lee kluczowe – pomysł. Hulk jest nakręcony, zmontowany i wyreżyserowany w taki sposób, żeby jak najbardziej przypominał komiks. Wskazują na to przede wszystkim montażowe przejścia, kapitalnie wystylizowane zdjęcia, a także stosowany przez Anga Lee sposób zmian scenerii. Teraz komiksowi opowiadacze silą się na realizm, którego siłą rzeczy w komiksach być nie może. Nie ma w nich takiej fantazji jaką miał Lee, czy chociażby Christopher Nolan przy trylogii Mrocznego Rycerza. Fantazja to jest kolejne słowo klucz – bez niej Hulk byłby zwykłą adaptacją komiksu, a jest pełnokrwistym filmem, chwilami naprawdę poruszającym dramatem, za który w równej mierze odpowiada genialny Lee, jak i jego świetnie dobrana obsada ze stonowanym Erikiem Bana i rewelacyjnie szarżującym Nickiem Nolte na czele. W dziedzinie adaptacji komiksu naprawdę as good as it gets.

Polecam zielono!

Maciej Stasierski

Start typing and press Enter to search