Praca dziennikarska, śledztwo – zawsze wydaje się być idealnym tematem na thriller. Z drugiej strony narzuca pewien styl opowiadania, precyzję, która potrafi odebrać filmowi ładunek emocjonalny. Tak nie jest jednak w przypadku tego fascynującego filmu z najlepszą w karierze rolą Russella Crowe.
Michael Mann jest reżyserem specyficznym. Jego filmy, trochę jak Davida Finchera, można rozpoznać po jednym ujęciu. Kamera nie działa tutaj zawsze stabilnie, ale często wchodzi właściwie w ciała bohaterów. Jednak ten jego unikalny styl wizualny działa. Najlepiej właśnie w Informatorze, który pewnie obok Gorączki, należy do najwybitniejszych dzieł reżysera. Opowieść o Jeffreyu Wigandzie i jego staraniach o ujawnienie prawdy na temat koncernów tytoniowych, nawet za cenę wolności i życia, trzyma nie tyle w napięciu (bo ono szybko może zniknąć). Ona ściska za gardło i nie odpuszcza przez bite 3 godziny spektaklu filmowego, wręcz kinowej poezji. Russell Crowe daje tutaj popis umiejętności lepszy od swoich oscarowej roli w Gladiatorze czy wychwalanej z Pięknego umysłu. Jest magnetyzujący, wywołuje emocje, bo jest prawdziwy. Al Pacino i rządzący drugim planem Christopher Plummer nie ustępują mu ani na krok. Ten tercet daje aktorski koncert, którego nie zobaczycie często. Jednak Informator to coś więcej niż tylko wybitne osiągnięcie reżyserskie Manna i aktorów.
Informator to niezwykle mocno wybrzmiewający głos o wszechwładzy korporacji, ich wpływie na media, politykę, zwykłych ludzi. Film sprzed ponad 15 lat do dziś pozostaje przerażająco aktualny i udowadnia, że ani wielka sztuka się nie starzeje, ani uniwersalna prawda nie traci na znaczeniu. Polecam najserdeczniej!