Dziś będzie bardziej telegraficznie niż esejowo.
Tyle nominacji do Oscara nie miał żaden film od czasów 'Władcy Pierścieni’. 12stka to bowiem potężna liczba w historii Oscarów. W 83 letniej historii tej gali, niewiele było filmów, które sięgneły tak wysokich zaszczytów.
I nie bez powodu. To jeden z tych filmów, któremu nie da sie nic zarzucic. Wszystko bowiem w nim zagrało. O życiowej roli Colina Firtha napisano już chyba wszystko. Podobnie zresztą jak o fenomenalnym Geoffrey Rushu. Każdy aktor ma tu swoje miejsce. Każdy dialog lśni wręcz elegancja i szykiem. Wizualnie jest względnie oszczędnie, ale detal znajdziemy tu niemal we wszystkim. Ale co najbardziej urzeka, to historią Jerzego 'Jąkały’ VI. Niby schematycznie i przewidywalnie, ale jakże ciekawie i inteligentnie to wszystko wyszło.
Tak perfekcyjnie opowiedzianego i zagranego wyrywku z historii najnowszej dawno nie było mi dane zobaczyc.
Prawdziwy 'royal treatment’ widza!