James Bond Villains

Są tak nieodzownymi, tak istotnymi elementami serii o przygodach agenta 007, jak wódka Martini, Aston Martin czy Pussy Galore. Nie można sobie wyobrazić filmu o Jamesie Bondzie bez antagonisty. Nie oznacza to jednak, że wszyscy z nich przyciągali uwagę, wywoływali jakiekolwiek emocje. Z grona tych kilkudziesięciu postaci, można jednak wybrać solidną grupę supervillainów, bez których ta seria nie byłaby tak świetna, jak jest.

Już w drugim odcinku serii – Pozdrowieniach z Moskwy – do gry wszedł bohater, którego wpływ na serię będzie absolutnie niebagatelny. Co prawda początkowo poznajemy go jedynie po głosie Erica Polhmanna, rękach Anthony’ego Dawsona i nieodłącznym kocie, ale już taki jego wizerunek robi wielkie wrażenie. Nazywa się Ernst Stavro Blofeld, jest przywódcą organizacji Spectre (w polskich przekładach filmów znanej jako Widmo) i każe się do siebie zwracać tytułem Numer Jeden. Pierwszy raz twarz najważniejszego bondowskiego villaina oglądamy w Żyje się tylko dwa razy. Odtwórcą roli był znakomity brytyjski aktor Donald Pleasance, znany ze swojej bardzo regularnej współpracy z Johnem Carpenterem. Potem rolę Blofelda grali także Telly Savalas czy w nieoficjalnej odsłonie Bonda Nigdy nie mów nigdy Max Von Sydow. Jego niesamowicie charakterystyczny wizerunek okazał się inspiracją dla postaci Doktora Zło z serii o Austinie Powersie oraz Doktora Klaufa z animacji Inspektor Gadżet. Do dziś Ernst Stavro Blofeld pozostaje najważniejszym antagonistą w historii Bonda i na pewno najpoważniejszym przeciwnikiem Seana Connery.

blofeld

na górze odtwórcy roli Blofelda – Telly Savalas i Max Von Sydow; na dole inspirowani tą postacią Doktor Zło (Mike Myers) i Doktor Klauf; w środku najbardziej klasyczny wizerunek Blofelda – Donald Pleasance

Poza Blofeldem, Bond Connery’ego miał jeszcze jednego niezwykle groźnego przeciwnika. Pisałem o nim już przy okazji prezentowania sylwetki najlepszego agenta 007 w historii. Auric Goldfinger zasłynął nie tylko swoją niezwykłą inteligencją i pazernością, ale też jednym z najbardziej klasycznych cytatów w historii serii:

No Mr Bond, I expect You to die!

Oto Goldfinger w osobie Gerta Froebe, który co ciekawe nie powiedział w filmie ani jednego zdania własnym głosem. Całość jego linii dialogowej została zdubbingowana, bo Froebe za słabo znał język angielski.

goldfinger

Gert Froebe we własnej osobie

George’a Lazenby, podobnie zresztą jak Timothy’ego Daltona, trudno traktować jako pełnoprawnego odtwórcę roli agenta 007. Po Seanie Connery, w serii na bardzo długo zagościł Roger Moore. W jego siedmiu, nierównych filmach, znalazło się miejsce dla co najmniej dwóch znakomitych antagonistów. Jednym z nich był dr KanangaŻyj i pozwól umrzeć

kananga-850x560

…drugim Francisco Scaramanga ze słabego Człowieka ze Złotym Pistoletem. Właściwie tylko mistrzowska kreacja Christophera Lee uchroniła ten film przed absolutną kleską.

tmwtgg

Trzeba jednak przyznać, że jeśli idzie o postaci antagonistów, filmy z Rogerem Moore’em zostaną zapamiętane głównie ze względu na zupełnie innego bohatera. Tego niemego, ale niezwykle groźnego „potwora”, który ostatecznie zginął w kosmosie podczas najbardziej idiotycznej intrygi w historii Bonda z Moonraker. Któż z nas nie pamięta słynnego Buźki (lub też Szczęk) w osobie nie tak dawno zmarłego Richarda Kiela. Do dziś pozostaje on jednym z najbardziej klasycznych wizerunków serii. Kiel jako jeden z niewielu aktorów, zagrał swoją postać dwukrotnie w serii.

Richard-Kiel-als-James-Bond-schurk-Jaws

Po epoce Moore’a i krótkim, mało znaczącym epizodzie Dalton, rolę Jamesa Bonda przejął Pierce Brosnan. On nie miał jednak wielkiego szczęścia do villainów, szczególnie w jego ostatnich filmach. Gustav Graves czy Elektra King (jak wspaniałą kobietą nie byłaby w tym czasie Sophie Marceau) nie umywali się do klasyczny antagonistów serii. Inaczej rzecz się ma z Goldeneye, gdzie było aż trzech interesujących bohaterów negatywnych. Można byłoby powiedzieć, że było ich wręcz za dużo, ale Martin Campbell o dziwo potrafił ich zmieścić na jednym ekranie. Mowa o Alecu Trevelyanie (Sean Bean – przecież nie mógł przeżyć), który przejmuje kontrolę nad satelitarnym systemem GoldenEye, oraz jego pomocnikach Xenii Onatopp (genialna Famke Janssen) i generale Arkady’m Ourumovie (Gottfired John). Warto wspomnieć także jedyny jasny punkt Jutro nie umiera nigdy, czyli wspaniałego Jonathana Pryce w roli magnata medialnego Elliota Carvera. Pryce dodał temu marnemu filmowi serii nieco szekspirowskiego dystyngowania.

pierce

Trevelyan (Bean), Carver (Pryce), Ourumov (John) i Onatopp (Janssen)

Jak dotąd ostatnim odtwórcą roli Jamesa Bonda jest Daniel Craig. Spectre, w którym jego przeciwnika zagra Christoph Waltz, będzie prawdopodobnie ostatnim filmem z Craigiem w roli głównej. Miał on do teraz możliwość rywalizacji z jednymi z najgroźniejszych bondowskich złoczyńców. W Casino Royale po raz pierwszy w angielskojęzycznej roli swoje mocne piętno odcisnął znakomity Mads Mikkelsen. Jego Le Chiffre to najciekawszy przeciwnik craigowskiego Bonda. Po nim był Dominic Green i solidny Mathieu Amalric w dramatycznie rozczarowującym Quantum of Solace. Z kolei Skyfall bezapelacyjnie zdominował Javier Bardem jako bezzębny Raoul Silva, mający rachunki do wyrównania z M (Judi Dench). Czy Spectre będzie popisem Waltza, który niebezpiecznie zaczyna się powtarzać? Mam nadzieję, że jego Franz Oberhauser (czy może jednak ponownie Ernst Stavro Blofeld?) nie okaże się kolejną wersją postaci pułkownika Landy, która przyniosła mu sławę. Jeśli okaże się, że Waltz nie potrafi z tej roli wyjść, Spectre może się być filmem ubogim o mocnego antagonistę. A Bond bez silnego villaina, to jak Gwiezdne Wojny bez Marszu Imperialnego Johna Williamsa. Słowem coś, co zdarzyć się nie powinno.

Le Chiffre i Silva - który bardziej straszny?

Le Chiffre i Silva – który bardziej straszny?

Zebrał i skomentował: Maciej Stasierski

Start typing and press Enter to search