– „Pętla” to formalna maestria i bezkompromisowo mroczna wizja post-wojennej Polski – profesor uniwersytetu Columbia Annette Insdorf opowiada nam o filmach Wojciecha Jerzego Hasa, które na przełomie kwietnia i maja będzie można oglądać w Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku.
Annette Insdorf to wybitny krytyk, profesor i dziekan wydziału filmowego Columbia University. Przyjaciółka Krzysztofa Kieślowskiego i specjalistka w dziedzinie jego twórczości. Niedawno ukazała się jej nowa książka, zatytułowana Intimations: The Cinema of Wojciech Has.
Od 27 kwietnia do 3 maja Muzeum Sztuki Współczesnej w Nowym Jorku (MoMa) organizuje tygodniową serię wydarzeń poświęconą wczesnym filmom Wojciecha Jerzego Hasa. Zaprezentowane zostaną Pętla i Jak być kochaną. Cykl towarzyszy wydaniu książki autorstwa Annette Insdorf.
Michał Hernes: Zastanawiam się czasem, czy kino nie jest językiem obcym wymyślonym dla tych, którzy czują potrzebę metaforycznego udziału w dalekich podróżach?
Annette Insdorf: Dla mnie cała sztuka, w tym kino, dostarcza jej odbiorcom język o zwiększonej ekspresji i komunikacji. Nie postrzegam filmów jako języka obcego, ale raczej jako taki, który prowadzi nas do lepszego zrozumienia i docenienia naszego świata.
To intensywne doświadczenie jest nie tylko źródłem rozrywki, ale oświeca nas, rozjaśnia życia ludzi wykraczając poza ich najbliższe i bezpośrednie doświadczenie. Kocham zwłaszcza filmy, które nie tylko opowiadają mocną historię, ale zawierają w sobie świadomość filmowej narracji. To sedno dzieł m.in. Hasa, Kieślowskiego i Wajdy.
Pomówmy o tym pierwszym. Co najbardziej ceni pani w jego filmach?
Inteligentną i często uderzająco piękną filmową narrację. Chodzi mi przykładowo o sposób, w jaki operował kamerą i dobierał muzykę, z jednej strony wyrażając poczucie straty i alienacji, która zawiera w sobie także niezgłębioną poetykę.
W USA status filmu kultowego zyskał Rękopis znaleziony w Saragossie.
Stało się to częściowo za sprawą Jerry’ego Garcii ze słynnego zespołu Grateful Dead. Był to ulubiony film jego, ale też Francisa Forda Coppoli i Martina Scorsese. Po raz pierwszy obejrzałam to dzieło w 1970 roku, kiedy pokazano je w Nowym Jorku w ramach Nocnego Szaleństwa. Było to zadziwiające i psychodeliczne doświadczenie zarówno dla mnie, jak i dla pozostałych widzów.
Kilka lat później obejrzałam Sanatorium pod klepsydrą i oniemiałam na widok tej stylizowanej ewokacji żydowskiego życia w Polsce sprzed drugiej wojny światowej. Tym bardziej żałuję, że nie miałam okazji poznać Hasa.
Zna pani natomiast Martina Scorsese, bardzo tego pani zazdroszczę. Czy rozmawiała z nim pani o arcydziełach polskiej kinematografii, które zaprezentował w USA?
Ta kolekcja okazała się fantastycznym sposobem na przedstawienie amerykańskim widzom wielkości polskich filmów. Uczę o polskim kinie na uniwersytecie Columbia, gdzie moi studenci są pod ogromnym wrażeniem dzieł Wajdy, Kieślowskiego, Hasa, Zanussiego i innych.
W ubiegłym roku wysłałam Martinowi Scorsese swoją książkę. Po jej przeczytaniu był na tyle miły, że napisał o niej pozytywną opinię, którą zamieściłem na jej tylnej okładce.
Skupmy się na Hasie. Jak ważny jest dla pani, jako kobiety, film Jak być kochaną?
To fascynując studium aktorki, której osobiste wspomnienia drugiej wojny światowej mogą, ale nie muszą, być wiarygodne. Jej narracja z offu przypomina mi trochę francuskie aktorki z Hiroszima, moja miłość: jest subiektywna i równie dobrze może skupiać się tylko na wybranych fragmentach jej historii.
Skoro o subiektywności mowa, jak odbiera pani Pętle?
Na swój sposób odbieram ją jako jego nieodkryte arcydzieło. Napisałam w mojej książce, że to niezwykłe, bo ten film to formalna maestria i bezkompromisowo mroczna wizją post-wojennej Polski. Podczas gdy historia Kuby jest depresyjna, zarówno na papierze, jak i na ekranie, to mocna narracja filmu jest paradoksalnie ożywcza: pierwsza część zaskakuje dużą ilością nadziei w swojej zdolności uchwycenia ponurej rzeczywistości w świeży sposób.
Duża w tym zasługa także Gustawa Holubka, który podobno jako jedyny był trzeźwy na planie i bacznie obserwował pijaną ekipę filmową.
Wrażenie robi to, jak zagrał Kubę: wspaniale powściągliwe wcielił się w alkoholika, który ma bardzo przytomny umysł.
Analizuje pani ten film wspólnie ze studentami?
Omawiamy kolistą symbolikę, która odnosi się zarówno do obiektów (zegarek, naszyjnik, ósemka), jak i formy (24 godziny).
Współautorem scenariusza do Pętli był genialny Marek Hłasko.
Jest trochę znany w Ameryce jako fascynujący pisarz.
Jak scharakteryzowałaby pani filmy Hasa?
Jako okno, które dominuje – dorysowywał do niego wewnętrzną ramę, która oddziela wewnętrzne od zewnętrznego, pozwalając jednocześnie ulotnie przejść wzorkiem z jednej sfery do drugiej.
Które polskie filmy ogląda się w USA?
Bardzo popularny jest tu Kieślowski, zwłaszcza teraz, gdy Criterion Collection wydawało Blu- ray i DvD z odnowionym cyfrowo Dekalogiem. Jest do niego dołączony wideo esej, o którego nagranie mnie poproszono. Opowiadam w nim o powiązaniach między tymi dziesięcioma segmentami.
Skąd takie zainteresowanie Kieślowskim w Stanach?
Jego filmy są dla mnie jednocześnie poetyckie i filozoficzne – fizycznie i metafizycznie. Używał obiektów z prawdziwego świata, by wyrazić coś, co znajduje się pomiędzy nimi.
Co z Popiołem i diamentem Wajdy? Czy ten film wytrzymuje próbę czasu i jest wciąż interesujący dla zagranicznej widowni?
Co roku pokazuję to dzieło moim studentom. Zanim obejrzą go Amerykanie, na pewno wymaga drobnego wyjaśnienia jego historycznego tła. Muszą dowiedzieć się o napięciach pomiędzy Armią Krajową („Armja Krajowa”, cytując moją rozmówczynię, przyp. MH) i armią sowiecką po zakończeniu II wojny światowej. Muszą też zostać wyedukowani o filmowym języku Wajdy, zawierającym w sobie pełną głębię ostrości fotografowania, której polski reżyser nauczył się od amerykańskich mistrzów takich jak Orson Welles i William Wyler.
Podoba się pani, że powstaje amerykański remake Dekalogu?
Ocenię go po seansie.
Chciałbym, żeby był choć trochę tak piękny jak Rękopis znaleziony w Saragossie i Sanatorium pod klepsydrą.
W rzeczy samej, są zarówno przepiękne, jak i enigmatyczne. Jak większość bogatych w znaczenia filmów, dzieła Hasa po prostu potrzebują objaśnienia w formie prelekcji. Przykładowo, kiedy pokazuję studentom i widzom Sanatorium pod klepsydrą, uczulam Amerykanów, żeby zwracali uwagę na to, jak ujęcie kamery z dołu sprawia, że czujemy się, jakbyśmy oglądali ten film z tajemniczego podziemnego punktu widzenia – nie tylko dziecka, ale też z perspektywy piekieł.
Rozmawiał: Michał Hernes