Kłótnia filmowa o „Zimną wojnę”

Michał Hernes: “Zimna wojna” jest filmem, który – przywołując słowa Kafki – spadł na mnie niczym nieszczęście i tak głęboko mną wstrząsnął jak śmierć kogoś, kogo kocham bardziej niż siebie, jak samobójstwo. Ten film jest, powracając do Kafki, oskardem przełamującym morze lodu znajdujące się wewnątrz nas. Nie jest to może arcydzieło, jakiego oczekiwałem, ale nie dostałem też szantażu emocjonalnego i łatwych rozwiązań. Oczarowała mnie natomiast precyzja reżyserska Pawła Pawlikowskiego, a także jego powściągliwość, myślenie obrazami oraz sposób, w jaki dobrał muzykę, zmontował ten film i jak opowiedział tę historię. Zachwyciły mnie dialogi, z których spora część została zapewne napisana przez Mistrza Janusza Głowackiego. Oczarowały mnie charyzma i talent Joanny Kulig, a poza tym wciąż zastanawiam się, czy prawdziwa miłość jest, czy też nigdy nie jest ambiwalentna. A jakie refleksje Tobie towarzyszą po seansie?

zimnawojna3Kot

Maciej Stasierski: Nie jest to arcydzieło jakiego oczekiwałem. Niestety bańka oczekiwań pękła. Pawlikowski kiedyś zrobił film bliski arcydziełu – była nim “Ida”. “Zimna wojna” jest bardzo dobrym filmem, który nie dorósł do tego co się o nim mówi. Porównania do “Casablanki” okazały się bardzo na wyrost, co jednak nie znaczy, nie jest to popis filmowego kunsztu. Przeciwnie, na bardzo wielu frontach jest. Najbardziej w kwestii operatorskiej – Łukasz Żal to już oficjalnie polski Roger Deakins. Czerń i biel nie wyglądała w kinie tak dobrze od czasu…”Idy”. Wielka robota operatorska pozwala chwilami na zapomnienie o tym, że historia w “Zimnej wojnie” jeśli nie jest prosta, to na pewno jej problemem jest dystans względem zarówno bohaterów, jak i widza. Czułem go przez nieomal cały film. Nie potrafiłem się zaangażować emocjonalnie w tę dojmująco smutną, bardzo subtelną historię miłosną. Spodziewałem się wzruszenia i dostałem je dopiero w ostatniej scenie. Ty wcześniej?

Michał: Tak i ten film kojarzył mi się nie tyle z “Casablanką”, co z “Pianistą” Romana Polańskiego – w pozornie chłodnej produkcji Pawlikowski opowiedział być może bardzo osobistą miłosną historię, dystansując się do swojej tragedii (śmierć żony), a może ma to jakiś związek z jego rodzicami, którym zadedykował „Zimną wojnę”? Jestem zdania, że obrazami, gestami, niuansami i muzyką można czasem opowiedzieć naprawdę wiele, przekuwając smutek w coś pięknego i dyskretnie przemycając emocje. Powtórzę – Pawlikowski nie idzie na łatwiznę, nic nie musi i odważnie podąża za swoją wizją. Należy mu się za to ogromny szacunek. Zachwyciła mnie poszatkowana narracja tego filmu – jest to dla mnie intrygujące, tworzy klimat i nieoczywisty suspens. Zgadzam się co do czarno białej kolorystyki – potęguje ona to tajemniczy nastrój pełen niedopowiedzeń. Poza tym ten film utwierdził mnie w przekonaniu, że Joanna Kulig jest wielka i przywrócił moją wiarę w Borysa Szyca. Co sądzisz o ich rolach?

zimna-wojna-zlota-palma-cannes-1180x885

Maciej: Nie zgadzam się, że film jest pozornie chłodny – po prostu jest chłodny, wręcz zimny momentami. To nie zarzut per se, a stwierdzenie faktu – ja nie jestem zwolennikiem takiej stylistyki, to nie moje emocje. Zgadzam z tym, że Pawlikowski podąża swoją wizją i nie idzie na łatwiznę. Jedni uznają to za reżyserską chirurgię, inni za zabieg średnio udany, bo odbiera filmowi emocje. Ja będę w gronie tych pierwszych, bo nie sposób nie przyznać, że Pawlikowski jest rzemieślnikiem najwyższej wody. A dzięki doborowi muzyki czy pomysłowi na pocięty montaż rzeczywiście można go uznać za artystę. Trochę szarlatana, bo ta muzyka odciąga uwagę od mało emocjonalnej opowieści i postaci granej przez Tomasza Kota, która nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Kulig i Szyc byli rewelacyjni – co do tego nie będzie między nami różnicy zdań. Szyc zaskoczył wyczuciem z jakim zagrał przerysowaną postać partyjnego aparatczyka. Kulig błyszczy na ekranie, chwilami wręcz hipnotyzuje. Jednak przez to tworzy się kontrast do postaci Kota, wygranej przez niego na najwyższych nutach, ale mimo to nudnej jak flaki z olejem. Jak ona mogła kochać takiego człowieka-placka?

Michał: To są paradoksy miłości, po prostu bohater grany przez Kota jest myślą przewodnią życia postaci, w którą wcieliła się Kulig (i odwrotnie). Być może po raz kolejny potwierdziła się stara prawda, że przeciwieństwa się przyciągają. Możliwe, że rację miał C.S. Lewis mówiąc, że wpisane w naszą naturę jest kochać, a potem utracić to, co kochaliśmy. Po seansie wciąż zastanawiam się, czy prawdziwa miłość jest, czy nie jest ambiwalentna. Jak więc widać “Zimna wojna” pozostawiła mnie z pytaniami bez odpowiedzi i podskórnym napięciem. Na pewno jeszcze do tego filmu wrócę!

zimna-wojna-fotosy177

Maciej: Też będę chciał wrócić do “Zimnej wojny”. Na pewno do tych niesamowitych zdjęć, na pewno do tej świetnej muzyki, na pewno do obrazków Wrocławia, który gra tutaj Berlin, podobnie jak w “Moście szpiegów” Spielberga. I chyba też dlatego, że chciałbym się przekonać, czy ewentualne doświadczenia dalszych lat życia będą w stanie wpłynąć na moją pełną dystansu percepcję. Chciałbym się na nim wzruszyć bardziej niż na pierwszym seansie. Nie zrozum mnie źle – Pawlikowski jest absolutną indywidualnością w polskim kinie i kibicuję mu bardzo. Doceniam kunszt zaprezentowany w “Zimnej wojnie”, ale filmu nie pokochałem. W moim sercu “Ida” pozostaje obrazem dużo ważniejszym. A w konfrontacji “Zimna wojna” vs. “Casablanca”, zawsze powiem za Bogartem “We’ll always have Paris”.

Start typing and press Enter to search