Zastanawiam się, czy Timothee Chalamet jest jednym z tych aktorów, który przyciąga widzów i widzki do kin. Czy przełoży się to na frekwencyjny sukces filmu „Kompletnie nieznany” w reż. Jamesa Mangolda i czy młodsi widzowie po seansie zainteresują się twórczością Boba Dylana?
Przed seansem bardziej zastanawiałem się nad tym, jak Mangold opowiedział o słynnym artyście i jedynym muzyku nagrodzonym jak dotąd literackim Noblem?
Wydaje mi się, że w czasie pisania scenariusza jednym z kluczowych słów była muzyka. Cieszę się, że twórcy nie zdecydowali się opowiedzieć o całym dotychczasowym życiu tego artysty, bo obawiam się, że wyszedłby z tego film o wszystkim o Dylanie, czyli o niczym.
„Kompletnie nieznany” to film muzyczny ze znakomitą rolą Timothy’ego Chalameta, który nie tylko wygląda jak Dylan, ale też znakomicie śpiewa i bardzo dobrze nauczył się charakterystycznego sposobu mówienia tego muzyka.
Cieszę się, że nie wyszła z tego laurka w klimacie „Bohemian Rhapsody”, a Dylan w wykonaniu Chalameta jest postacią z krwi i kości. Na uwagę zasługują też pozostali aktorzy i aktorki, m.in. Edward Norton, Elle Fanning czy Monica Barbaro, ale równie dobrze mógłbym wymienić więcej osób z obsady. Na uwagę zasługuje też reżyseria Mangolda.
Na marginesie – czytam aktualnie powieść Davida Mitchella („Atlas chmur”) pt. „Utopia Avenue” o fikcyjnym zespole muzycznym i akurat trafiłem na następujące fragmenty:
„w folku chodzi o harmonię, o autentyczność (…) Jeśli coś schrzanisz w klubie folkowym, nie masz się gdzie schować. Nie ma hord piszczących dziewczyn, które mogą to przykryć wrzaskami. Jesteś goły”.
W autentyczność Dylana jako muzyka nie wątpię, a czy był „goły” w klubie folkowym? Polecam film „Kompletnie nieznany”.
P.S.
Dodam, że w grudniu w Londynie było wydarzenie „Timotheé Chalamet and Saoirse Ronan In Conversation” i nie była prowadzona w internecie sprzedaż biletów na to wydarzenie – osoby posiadające członkostwo w kinie BFI mogli wziąć udział w losowaniu możliwości kupna biletów.
Ballot cieszył się dużym zainteresowaniem, wzięło w nim udział ponad dwa tysiące osób (w tym ja), rozlosowano bilety trzykrotnie, a w dniu wydarzenia przed kinem stanęła kolejka dla chętnych na wypadek, gdyby w ostatniej chwili zwolniły się miejsca (jeśli stoisz w takiej kolejce od rana, są spore szanse, że się uda. Mnie się udało wbić na Nolana, choć nie stałem od rana).
Dlatego ciekawi mnie, czy Chalamet tak przyciąga widzki i widzów.