Reinterpretacja – słowo od paru lat mocno wyryte w umysłach właścicieli wytwórni Disney Pictures – może niedługo odejść do lamusa. Kiedy tak się stanie? Jeśli Disney postawi na klasykę tak wysokiej klasy jak Kopciuszek Kennetha Branagha.
Dawno nie było w kinie rozrywkowym filmu, który…tak klasycznie opowiedziałby znaną i lubianą historię. Branagh wiedział, że w epoce w której lubimy odwrotnie stawiać punkty ciężkości, kiedy nieomal obowiązkiem jest szukanie wyjaśnień po stronie tego złego, nikczemnego, adaptacja Kopciuszka bardzo zgodna z ideą braci Grimm to ryzyko. Jednak wydaje się, że dzięki swojej sprawności reżyserskiej oraz, co zaskakujące w przypadku tego twórcy, olbrzymiej wyobraźni wizualnej, udało się. Kopciuszek, który swoją oficjalną premierę miał na tegorocznym festiwalu w Berlinie, nie przejdzie może do historii jako najważniejsza adaptacja braci Grimm. Nie mam jednak wątpliwości, że poznaliśmy w tym filmie zwycięzcę co najmniej dwóch nagród Akademii Filmowej – za kostiumy i scenografię.
Branagh wybrał chyba najlepszą drogę do opowiedzenia swojej historii. Dobrze odczytał wynikające z samego oryginału uproszczenia, ale potrafił je ograć bardzo spektakularną prezentacją. Kopciuszek to feeria barw, kolorów, przepięknych strojów i idealnie dobranej do tego scenografii. Nieszczególnie głęboka, ale za to wyglądająca naprawdę pięknie, chwilami wręcz zachwycająco. Pojawiające się problemy narracyjne, Branagh stara się w każdym momencie przykryć spektaklem. Nie zawsze to wychodzi, stąd też Kopciuszek, szczególnie w drugiej godzinie filmu, nieco się snuje. Wynikać to może zarówno z faktu, że sama historia napisana przez braci Grimm nie ma jakiegoś zawrotnego tempa, ale też wydaje się zmęczenia materiału widocznego u Branagha, któremu wydawało się, że sama solidna prezentacja zrobi robotę.
Szczęście ma jednak Irlandczyk, że to czego sam nie zrobił jako reżyser, nadrabia za niego kapitalnie dobrana obsada. Gdy porównać ostatnią aktorką adaptację Kopciuszka, gdzie tytułową rolę grała Drew Barrymore, zmiana jakościowa jest diametralna. Lily James jest nie tylko o wiele piękniejszą dziewczyną, ale jest jest piekielnie utalentowaną aktorką, co pokazywała dotychczas w rewelacyjnym Downton Abbey. Także Cate Blanchett, jako lady Tremaine, idealnie odnalazła się w konwencji zaproponowanej przez Branagh. Wielki zaskoczeniem okazał się Richard Madden, który zagrał zakochanego w Kopciuszku księcia. Jak nie trudno rzeczywiście zakochać się w Lily James, tak trudno wyobrazić sobie by z tak sztampowej postaci stworzyć pełnokrwistego bohatera. Maddenowi się udało, tym samym, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, ukradł film.
Kopciuszek w klasycznej interpretacji Branagha nie skradł mojego serca. Wystarczająco jednak je ocieplił, by Wam go zarekomendować.