Wraz z odejściem wielkiej Lauren Bacall, Złota Era Hollywood ostatecznie odchodzi w zapomnienie. Bacall, znana szerszej publiczności jedynie ze wspólnych filmów z Humphreyem Bogartem, prywatnie jej mężem, grywała z największymi tamtego okresu – Peckiem, Douglasem, Hudsonem, Wayne’em. Nie była jednak jedną z tych kobiecych gwiazd, które mogły sobie wybierać role pod siebie, jak robiły chociażby Bette Davis czy Katherine Hepburn. Jej gwiazda najjaśniej błyszczała w towarzystwie mocnego pierwszego planu męskiego, o czym świadczy chociażby duża porażka typowo kobieco skonstruowanego filmu Jak poślubić milionera. W takim położeniu, w jakim znajdowała się Bacall, najważniejszym zadaniem było odnaleźć się przy tym mocnym pierwszoplanowym aktorze, zachować przy nim swój filmowy język, swoją osobowość, swój styl. W końcu czasem nawet ukraść mu film. To Bacall robiła jak mało która aktorka tamtych czasów, to też przeniosła do filmów, które kręciła współcześnie, a była filmowo aktywna do samej śmierci.
Bacall w Mieć lub nie mieć
Jej pierwszy film okazał się też pierwszym wielkim triumfem. Zaraz po wspaniałej Casablance” Howard Hawks postanowił nakręcić film o bardzo podobnej, żeby nie powiedzieć bliźniaczo podobnej fabule, w którym główną rolę miał zagrać nie kto inny jak Humphrey Bogart. Jednak do ekranizacji Hemingwaya Mieć lub nie mieć potrzeba było zupełnie innego typu aktorki niż występująca w roli Ilsy Lund Ingrid Bergman. Potrzeba było typu bardziej zdecydowanego, który potrafiłby momentami pokazać pazury. Wybór padł na 19-letnią Lauren Bacall. Młoda aktorka jak nikt wcześniej potrafiła przeciwstawić swój temperament hipnotyzującej charyzmie Bogarta. Jej postać Slim przeszła do historii kina z powodu jednej sceny, w której mówi do bohatera Bogarta słynne zdanie You know how to whistle, don’t you Steve. You just put your lips together…and blow. Sposób w jaki Bacall wypowiada tę kwestię stał się swoistym sygnałem możliwości aktorki, w przyszłości zdyskontowanych najlepiej ponownie przez Hawksa oraz zapewne najlepszego reżysera z jakim pracowała – Johna Hustona.
Bacall i Humphrey Bogart w Wielkim śnie
Kolejna współpraca z Hawksem przyszła już po dwóch latach i była chyba nawet bardziej owocna. Wielki sen, adaptacja genialnej powieści detektywistycznej Raymonda Chandlera, to klasyka kina noir jak się patrzy. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że Humphrey Bogart, grający Philipa Marlowe, występuje tutaj po raz kolejny w tej samej roli. Takie właśnie postaci stały się bowiem znakiem rozpoznawczym Bogarta, aktora bez wątpienia tyleż wybitnego, co w tym czasie mocno zaszufladkowanego. Tego samego nie można powiedzieć o Bacall, która z roli na rolę zmieniła się nie do poznania. Pozostała charyzmatyczna i przykuwająca uwagę. Jednak jej postać była dużo bardziej pod wpływem Bogarta niż ta z Mieć lub nie mieć. Nie zmienia to faktu, że już wtedy małżeństwo współpracowało na ekranie niesamowicie, a chemia między nimi była niemal namacalna.
Rewelacyjną i bardzo niedocenioną rolę Lauren Bacall zagrała w roku 1947. Mroczne przejście okazało się bardzo ciekawym eksperymentem formalnym, który niestety od połowy filmu nie jest kontynuowany, a oglądając film dziś przychodzi na myśl jedynie stwierdzenie, że Bogarta nie widać w pierwszych 40 minutach filmu tylko dlatego, że nie starczyło pieniędzy na ucharakteryzowanie go. Bacall gra tu kobietę, która pomaga Bogartowi ukryć się po ucieczce z więzienia. Jest w tej postaci niesamowita tajemnica, nie do końca dla mnie zrozumiała. Bacall nie daje łatwiej odpowiedzi, czy jej postać pomaga Bogartowi z powodu tego, że uważa go za niewinnego, czy jednak z czystej fascynacji zaistniałą sytuacją. Bacall odegrała tę ambiwalencję ze znaną sobie precyzją.
Bacall i Bogart w Key largo
Rok po Mrocznym przejściu Bacall spotkała na swojej drodze najlepszego reżysera z jakim miała szczęście współpracować. Nie miała jednak wielkiego szczęścia do roli, a przynajmniej tak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. W Key Largo Johna Hustona królowali bowiem mężczyźni – Bogart (po raz czwarty i ostatni razem na ekranie), fenomenalny Edward G. Robinson i kradnący film Lionel Barrymore. Jednak przy tych mistrzach wagi ciężkiej znalazło się i miejsce (niewiele) dla dwóch świetnych ról kobiecych. Do Bacall należy szczególnie początek filmu, w którym poznajemy ją jako wdowę po wojennym przyjacielu Bogarta. Ta rola ukazuje zupełnie inną twarz Lauren Bacall, nie grającej kobiety silnej, czarującej, zdobywającej to co chce urokiem. Nora jest prostą kobietą, która pracuje w hotelu teścia, kocha go i wciąż tęskni za zmarłym mężem. Bacall zrzuca w Key largo piękną stylizację i tę arogancję, która towarzyszyła jej poprzednim rolom. I jest w tym wyśmienita, choć to Claire Trevor dostała Oskara za dużo bardziej efekciarską rolę prostytutki Gaye.
To spotkanie z Hustonem zakończyło okres w karierze Bacall, w którym stała się ona niekwestionowaną królową kina-noir. Od tego momentu zdecydowała się na bardziej wszechstronny dobór ról, zachowując jednak przy tym niezmienny ekranowy temperament. Czasem to wystarczało to sukcesu filmu, czasem nie. W Młodym człowieku z trąbką, jednym z najlepszych i najbardziej niedocenionych filmów początkowego okresu jej kariery, po raz pierwszy Bacall zagrała postać ewidentnie złą i antypatyczną. I niestety po raz pierwszy pokazała też swoje ekranowe ograniczenia. Jej rola broni się bardzo słabo, szczególnie gdy porówna się ją z wielkimi kreacjami Kirka Douglasa i Doris Day. Jeśli Młody człowiek z trąbką był wypadkiem przy pracy, to klęską należy nazwać beznadziejną komedyjkę Jak poślubić milionera, w której Bacall szarżuje niemiłosiernie, walcząc o zdominowanie ekranu ze świetną Marylin Monroe. Nie wychodzi to na dobre filmowi, który ogląda się ciężko, a humor jest bardzo ciężko zauważalny. Szczęśliwie końcówka lat 50., które stanowiły pewien zamknięty okres w karierze Bacall, przebiegły pod znakiem bardzo dobrych filmów i jeszcze lepszych ról, z których najlepsza była ta w Pisanym na wietrze, znakomitej soap-operze Douglasa Sirka. Lata 60. już nie były dla Bacall tak owocne.
Bacall i John Wayne w Rewolwerowcu
Powrotem Bacall do wielkiego kina okazały się dwa filmy z połowy lat 70. W 1974 roku zagrała Panią Hubbard w gwiazdorskiej ekranizacji powieści Agathy Christie Morderstwo w Orient Expressie. Nie było to szczyt jej możliwości, choć przypomniała o swoim niekwestionowanym ekranowym temperamencie. Film Sideya Lumeta należał jednak do niesamowitego Alberta Finney’a, który zgarnął za swoją rolę nominację do Oskara. Bacall jak zwykle musiała się obejść smakiem. O pełni swojego kunsztu miała jeszcze przypomnieć, już po 2 latach. Wtedy to w kinach pojawił się Rewolwerowiec, jak się później okazało pożegnalny film wielkiego Duke’a Wayne’a. Bacall zagrała u boku Wayne’a po raz drugi, jednak w przeciwieństwie do produkcyjniaka jakim był Chiński szlak, film Dona Siegela okazał się melancholijnym, pięknym pożegnaniem wielkiego gwiazdora kina, w którym Bacall zagrała jedną z najwybitniejszych ról w swojej karierze. Pozbawiona stylizacji postać Bond Rogers pozwoliła Bacall na pokazanie zupełnie innej strony swojej filmowej osobowości – kobietę z krwi i kości, samotną, szukającą odkupienia za błędy z przeszłości, przywiązaną do nowego towarzysza życia i nie mogącą poradzić sobie z faktem, że szybko go utraci. Za tę rolę Lauren Bacall po raz pierwszy była nominowana do nagrody filmowej – Brytyjska Akademia Filmowa jednak jej nie nagrodziła.
Bacall ze Złotym Globem za Miłość ma dwie twarze
Lata 80. i początek 90. to seria epizodów, w tym w kolejnej adaptacji powieści Agathy Christie Rendez-vous ze śmiercią oraz w jednym z najsłabszych filmów Roberta Altmana Pret-a-porter. Wielkim powrotem i być może największym triumfem w karierze Bacall okazała się współpraca z Barbrą Streisand, która zaowocowała filmem Miłość na dwie twarze. Za rolę matki Streisand otrzymała swoją jedyną nominację do Oskara. Dzięki kreacji Bacall ten słabiutki, koszmarnie przeintelektualizowany melodramat w chwilach z nią na ekranie zyskiwał energię, której tak bardzo mu brakowało. Co prawda kreacja postaci Hannah Morgan, oparta została głównie na wygłaszaniu one-linerów, jednak z drugiej strony któż, jeśli nie Bacall potrafiłby je wygłosić lepiej. Według Akademików było to za mało i Lauren Bacall rywalizację oskarową przegrała z Juliette Binoche.
Po tej nieudanej przygodzie, Akademia Filmowa przypomniała sobie o Bacall jeszcze raz, niemal na sam koniec kariery przyznając jej Honorowego Oskara za całokształt twórczości. W przepięknym przemówieniu wielka Lauren przypomniała całą swoją karierę, najczęściej nawiązując do postaci Humphreya Bogarta. Nic dziwnego, przecież to właśnie dzięki niemu jej życie (nie tylko filmowe) zmieniło się nie do poznania. Jednak gdyby sama nie miała tego czegoś, nawet taka instytucja jak Bogey nie dałaby rady pchnąć tej kariery do przodu. Jak rzadko więc Akademia nagrodziła właściwą osobę. I to chyba w najlepszym momencie! Obejrzyjcie ten speech, a potem oglądajcie filmy z Lauren Bacall – warto!
Maciej Stasierski