Lanthimos: „Lubię portretować twarde kobiety”

„Lubię wychodzić naprzeciw patriarchalnemu i stereotypowemu myśleniu o płciach, portretując twarde kobiety, które przełamują bariery i konwenanse” – powiedział mi Yorgos Lanthimos, gdy rozmawiałem z nim o „Alpach”. Nie mogę się doczekać premiery filmu „Biedne istoty”, a tymczasem wracam pamięcią do mojego wywiadu z Lanthimosem.

Michał: W jednej z recenzji przeczytałem opinię, że „Alpy” opowiadają o uprawianiu swego rodzaju prostytucji. Co sądzi pan o tej interpretacji?

Yorgos Lanthimos: Myślę, że każdy z moich filmów opowiada o wszystkim i można je różnie interpretować. Dlatego nie zdziwią mnie opinie, że chodzi w nich o prostytucję, aktorstwo lub nawet piłkę nożną. Po to kręcimy je w ten sposób, by zostawić jak największe pole do spekulacji.

Michał: Na planie pana filmów aktorzy spotykają się z naturszczykami.

Lanthimos: Zgadza się. Sam zagrałem w „Attenbergu”, jednak aktorem się nie czuję. Mówiąc szczerze, właśnie dlatego zaangażowano mnie do tej roli.

Moim zdaniem bardzo ciekawe jest, gdy na planie amatorzy spotykają się z profesjonalistami, ponieważ nigdy nie wiadomo, co z tego wyniknie. Obie strony nie wiedzą, czego się po sobie spodziewać. Tworzy to niesamowitą atmosferę. Co prawda organizuję castingi, ale zaraz potem rozmawiam o rolach z moimi przyjaciółmi, o których wiem, że pasują do mojej koncepcji i mogliby się w niej sprawdzić. Poza tym moi asystenci zachowują czujność i szukają odpowiednich osób na ulicy. Nagrywamy ich wszystkich, potem rozmawiamy z nimi i, jeśli pasują, przechodzimy do odgrywania scenek. Po dokonaniu ostatecznej selekcji próbuję zapanować nad tą kombinacją.

Michał: Tytułowa firma z „Alp” to bardzo nietypowy biznes. Jej pracownicy odgrywają role zmarłych osób przed ich bliskimi, by zneutralizować ból po ich utracie. Nowy sposób na radzenie sobie ze śmiercią?

Lanthimos: To jedynie punkt wyjścia. Bardziej interesowało mnie sportretowanie sposobu, w jaki ludzie zachowują się w sytuacjach codziennych. Chodzi o normalne życie, bez myślenia o utracie kogoś bliskiego. Lubię też wychodzić naprzeciw patriarchalnemu i stereotypowemu myśleniu o płciach, portretując twarde kobiety, które przełamują bariery i konwenanse.

Michał: Formalnie „Alpy” są bardzo podobne do „Kła”, pana poprzedniego filmu. Są jego kontynuacją?

Lanthimos: Nie, dla mnie to raczej przeciwieństwo „Kła”.

Michał: Dlaczego?

Lanthimos: Główna bohaterka, którą zagrała ta sama aktorka, odbywa podróż w zupełnie innym kierunku. Mój poprzedni film opowiada o próbie wydostania się na wolność, tymczasem w najnowszym celem bohaterki jest próba wejścia w relację rodzinną i nawet dosłownie – do domu. Nie mam pojęcia, jaki będzie dalszy ciąg tej podróży.

Są ludzie, którzy zarzucają mi, że opowiadam o nieludzkich relacjach, ale odnoszę wrażenie, że sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej. W moich produkcjach przemoc spotyka się z humorem. Mieszamy ze sobą różne style, nakładając je na siebie w najmniej spodziewanych momentach. Tak, żeby widz nie był pewien, co ogląda i o co tu chodzi. By nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. Jak w życiu, które jest przecież nieprzewidywalne. Niektórzy twierdzą, że moje filmy są zimne, jednak kompletnie się z tym nie zgadzam. Jest w nich dużo poczucia humoru i różnego rodzaju emocji.

Michał: Podobno improwizuje pan na planie.

Lanthimos: Scenariusze piszę wspólnie z Efthymisem Filippou i są one bardzo precyzyjne, ale w czasie zdjęć pozwalamy sobie na improwizowanie. Jeśli mamy czas, kręcimy więcej scen niż znajduje się w scenariuszu i potem analizujemy, które są najlepsze. Tak było z fragmentem „Kła”, w którym bohaterka wybija swój ząb, żeby wydostać się na wolność. Tworząc tę scenę, szukaliśmy najbardziej szalonego pomysłu. Zastanawialiśmy się, do czego, w mniemaniu jej rodziców, nie mogłaby się posunąć, żeby uciec.

Mnie zawsze chodzi o pokazanie widzom czegoś, czego nigdy wcześniej w kinie nie widzieli. Choć uwielbiam filmy Bressona, Cassavetesa, Godarda i Bunuela, nie inspiruję się nimi, bo to nie miałoby sensu. Celem jest totalne zaskoczenie widza. Przykładowo teraz pracuję nad produkcją zawierającą w sobie elementy fantastyki naukowej i fantasy, ale za wcześnie, by powiedzieć coś więcej. Przystępując do każdego projektu, mam świadomość, że zaczynam praktycznie od zera.

Michał: Nie uważa pan, że firma, w której pracuje bohaterka „Alp”, to dobry pomysł na biznes w czasach kryzysu, gdy rośnie liczba samobójstw?

Lanthimos: (Śmiech) Całkiem możliwe, nie zastanawiałem się nad tym. Pamiętajmy jednak, że śmierć towarzyszy nam niezależnie od kryzysów, więc jeśli ktoś otworzy taką działalność, zawsze zarobi nam tym dobre pieniądze”.

Start typing and press Enter to search