Jak tu się nie cieszyć, kiedy do kina idzie tylu Polaków, co w poprzedni weekend. I to w dodatku na polski film. Hmm…jak tu się cieszyć po obejrzeniu Listów do M 2?
Dawno nie byłem w takiej sytuacji, jak 17 listopada w towarzystwie mojej przyjaciółki Oli na seansie wieczornym Listów do M 2. Sala w Dolnośląskim Centrum Filmowym zachowywała się mniej więcej tak:
Odejmijcie szyderczo-sarkastyczny charakter popisu Gary’ego Oldmana, dodajcie dokładnie 250…o przepraszam 248 gardeł, które nie mogły wytrzymać ze śmiechu przy popisach Tomasza Karolaka. Te dwa gardła, które nie potrafiły powstrzymać się od takich reakcji…
…należy do mojej przyjaciółki i do mnie. Dziwne odczucie, swoista izolacja, poczucie straszliwej inercji. Jak to jest, że można oglądać to samo i mieć tak dalece różne odczucia od szeroko pojętego ogółu?
Trochę brzmi to jak krytyka cynicznego, okropnego krytyka, ale chciałbym ten argument zbić od razu. Piszący te słowa przecież poprzedni film, który osiągnął niesłychany sukces, ocenił bardzo wysoko. Tamten obraz, w reżyserii Mitji Okorna był po prostu bardzo udaną próbą kina rozrywkowego. Niestety coś złego się stało przez te 4 lata. Nie zmienił się skład scenarzystów, odszedł co prawda reżyser, ale trudno uznać Macieja Dejczera za amatora. Jednak doszło do ewidentnej zmiany położenia akcentów.
W jaki sposób? Listy do M to był film uroczy, bezpretensjonalny i zaskakująco trzymający za serce. Maciej Dejczer niestety nie skorzystał dobrze z pozostawionego „dziedzictwa” tamtego film. Każda ze stworzonych historii oraz tych kilka dodanych, straciła urok, zyskała zaś pretensje do bycia czymś, czym nie jest. Po jaką cholerę Dejczer uczy nas kiedy mamy się śmiać, a kiedy wzruszać, używając zresztą środków absolutnie nieadekwatnych do sytuacji? Dlaczego wybrał właśnie te piosenki do opisywania historii? Po to, żeby ciemny lud kupił ten fałsz? Jeśli po to, to jak widać na przedstawionym wyżej obrazku kupił. Szkoda, bo miałem nadzieję, że polscy widzowie ostatnio nauczyli się jakie filmy omijać szerokim łukiem, a jakie wspierać. Dzięki temu sukces odnieśli Bogowie, a z kin szybko zniknęło Kac Wawa. W przypadku drugiej odsłony Listów do M jednak polscy widzowie się pomylili. Miejmy nadzieję, że po raz ostatni.
Ocena niech będzie stosowna do tytułu. Listy do M 2 oceniam więc na:
a byłoby gorzej, gdyby nie jak zawsze boska Agnieszka Wagner.